Gdzieś ty się uchował?

Filip Mladenović tak nawywijał w finale Pucharu Polski, właściwie już po jego zakończeniu, że od wtorku mówi i pisze się o nim więcej niż o samym meczu.

Można przekornie stwierdzić, ze jaki finał, taki bohater. Dlaczego mecz nie zachwycił już dokładnie wspominałem, więc nie będę się powtarzał. Napisanie, ze Serb też nie zachwycił swoim zachowaniem, byłoby dla niego komplementem, skoro tak zrelacjonowano jego występ (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Przypomnijmy fakty. W momencie, gdy Kacper Tobiasz obronił rzut karny Mateusza Wdowiaka, stało się jasne, że częstochowianie po raz trzeci z rzędu nie sięgną po Puchar Polski. Cieszący się piłkarze Legii pobiegli w kierunku swoich kibiców. Przebiegając obok ławki rezerwowych Rakowa, wykonali prowokacyjne gesty w stronę rywali. Prawdziwie skandalicznego zachowania dopuścił się jednak Filip Mladenović, który uderzył łokciem zawodników rywali, m.in. Jeana Carlosa”.

Nie do końca to tak wyglądało, więc doprecyzuję. Gdy Tobiasz obronił ostatni rzut karny, Mladenowić wybiegł z ławki rezerwowych w kierunku jego bramki. Przebiegając obok zawodników Rakowa, w okolicach koła na środku boiska, jednego z nich (chyba Wiktora Długosza) uderzył w plecy. Cios raczej niezbyt mocny, ale wybitnie prowokacyjny, bo jeszcze biegnąć odwrócił się i zaczął coś do niego krzyczeć. To była iskra, która doprowadziła do wybuchu mocno już napiętej atmosfery i zapoczątkowała cały ciąg opisanych później wydarzeń, czyli bijatyk, dalej z Mladenoviciem w głównej roli.

Dla mnie to typ zawodnika, któremu dawałbym żółtą kartkę już w tunelu przed wyjściem na boisko:

„Mladenović podczas całego spotkania ewidentnie nie trzymał ciśnienia. Kłócił się z sędzią po jego decyzjach, był cały czas na coś zły. W pewnym momencie zaczął coś krzyczeć do człowieka ze sztabu Rakowa, a podczas dogrywki, gdy był już rezerwowym, odrzucił piłkę, która należała się Rakowowi. Jednak tuż po zakończeniu meczu znany z krewkiego charakteru Serb zrobił coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca”.

Nie przemawia do mnie, że prowokowany, że waleczny, że zadziorny, że tacy są potrzebni, itp., itd. Wszystko musi mieć swoje granice, a zachował się zwyczajnie po chamsku. Zostanie to z pewnością teraz odpowiednio ocenione i wycenione, bo jak poinformował rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowski, raport delegata oraz sędziego z opisanymi wydarzeniami z meczu trafi do Komisji Dyscyplinarnej:

„Jeśli potwierdzą się nagrania, które trafiły do mediów społecznościowych, jak zawodnik Legii uderza rywala, Serb zostanie przykładnie ukarany. Co mu grozi? Najbardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że czeka go nie zawieszenie, a dyskwalifikacja. To ważne rozróżnienie. Gdyby został zawieszony, nie mógłby występować tylko w Pucharze Polski. Wydaje się jednak, że zachowanie Mladenovicia na tyle poważnie naruszyło przepisy, że zostanie zdyskwalifikowany, czyli kara obejmie również Ekstraklasę. A to by oznaczało, że Legia w końcówce sezonu nie będzie mogła korzystać ze swojego lewego wahadłowego”.

Znalazłem na koniec jakiś optymistyczny promyczek, który przebił się przez ciemne chmury przesłaniające smutne wtorkowe widowisko. Otóż kolega z drużyny Mladenovicia, Rafał Augustyniak, tak ocenił jego występy z pogranicza sztuk walki:

„Po prostu nie może się tak zachowywać. Jedyne co, to można przeprosić Raków”.

Człowieku, gdzieś ty się uchował? W branży, w której szowinizm jest fundamentem niemal wszystkich dyskusji, stać cię na wygłoszenia takiej opinii? Czyli jeszcze piłka nie zginęła...

▬ ▬ ● ▬