2018-07-14
Gorzej niż w czwartej lidze
Najniższe podium mistrzostw świata już zajęte. W meczu o trzecie miejsce rozegranym w Sankt Petersburgu Belgia pokonała Anglię 2:0.
To była moja trzecia wizyta w tym mieście podczas mistrzostw. Sankt Petersburg jest przepiękny, wręcz nierzeczywisty. Jego złote kopuły i iglice przytłaczają bogactwem. Niestety ma też wady. Przede wszystkim kapryśny klimat, czyli szaro-bure niebo, oglądane podczas dwóch pierwszych wizyt. Na tę trzecią zrobiło się błękitne, dzięki czemu uroki byłej rosyjskiej stolicy mogłem podziwiać w pełnej krasie. Wreszcie zrobiło się też ciepło. Jeśli dodać do tego nowoczesny stadion – warunki do oglądania meczu o trzecie miejsce na świecie były wręcz wymarzone.
Ale jeszcze się nie zaczął, a potem ledwie się skończył, padało to samo pytanie – czy w ogóle jest sens go rozgrywać? Pytanie z polskiej perspektywy trochę bez sensu. Przecież oba mecze o trzecie miejsce, w 1974 i 1982 roku, obrosły wręcz legendą. To największe sukcesy rodzimej piłki.
Inni jednak wolą pomarudzić. Że jak się przegra walkę o finał, spada motywacja, itp., itd. Belgom nie spadła, bo pewnie ograli Anglików. Muszę przyznać, że z napisanego po półfinale zdania - „Awans do półfinału uznałbym za osiągnięcie nawet ciut ponad stan” - usunąłbym słowo „ciut”. Po tym, co pokazali z meczu z Belgami, uważam że zdecydowanie ponad stan.
Choć w drugiej połowie przy stanie 1:0 mogli nawet wyrównać, trzeba trzeźwo patrzeć na ich potencjał. Na tle rywali, jeśli chodzi o rozegranie piłki, wyglądali chwilami wręcz prymitywnie. To mnie trochę raziło. Ostatecznie rozmawiamy o jednym z najważniejszych meczów we współczesnym futbolu.
Menedżer Anglików Gareth Southgate przyznał, że nie wszyscy jego piłkarze byli zdolni do gry po spotkaniu półfinałowym i kilku wcześniejszych. Siedem meczów rozegranych w tak krótkim czasie musi dać o sobie znać. Tym bardziej, że przed walką o trzecie miejsce Anglicy mieli o dzień krótszy odpoczynek niż rywale.
Być może przemęczeniem należy też tłumaczyć fakt, że w grze Belgów wyczuwało się pewne spowolnienie w rozgrywaniu niektórych akcji. Ale przecież organizmy zawodników nie są z żelaza. Czy dlatego Eden Hazard, gdy wdawał się w niekończące dryblingi, aż wreszcie tracił piłkę, po prostu się zatrzymywał, nawet nie próbując o nią walczyć?
Mimo tej nonszalancji wybrano go najlepszym zawodnikiem meczu. Przy tej okazji zadano pytanie, czy spodziewa się, że zostanie też uznany za najlepszego zawodnika turnieju. Odpowiedział lekko wymijająco – że jak zostanie, to fajnie, a jak nie, też fajnie, bo najważniejsza jest drużyna. Ale wyczuwało się, że niczego bardziej nie pragnie jak właśnie tej nagrody!
Najsmutniejsze w meczu o trzecie miejsce było to, co nastąpiło po jego zakończeniu. Najpierw na płycie boiska udekorowano sędziów. Wydawało się, że potem dostaną coś na pamiątkę, choćby jakąś plakietkę, przegrani Anglicy. Gdy jednak do dekoracji medalowej zaproszono Belgów, zorientowali się, że pies z kulawą nogą się nimi nie interesuje, więc sami zeszli z boiska.
Zwycięska drużyna stanęła do pamiątkowego zdjęcia i na tym koniec. A nie można było wręczyć jej jakiegoś pucharu? Przecież to mecz O TRZECIE MIEJSCE NA ŚWIECIE! W Polsce awans do trzeciej ligi świętuje się z większą pompą...
▬ ▬ ● ▬