Greer nie bierze jeńców

Fot. Trafnie.eu

Brutalny faul na Robercie Lewandowskim jest już znacznie szerzej komentowany w Europie, niż sam mecz, w którym do niego doszło.

Gordon Greer nie ma za wiele momentów w swojej karierze, którymi mógłby się pochwalić. Obrońca, który w grudniu skończy 34 lata, nie jest szerzej rozpoznawalny poza Wielką Brytanią. Grał w kilku klubach w Szkocji i Anglii. W reprezentacji zadebiutował dopiero na jesieni ubiegłego roku.

Z Polaków dobrze zna go chyba tylko Tomasz Kuszczak. Przez ostatnie dwa sezony grali razem w drugoligowym Brighton and Hove Albion FC, którego Szkot jest kapitanem. Nie sądzę, by ktoś zapamiętał występ Greera w marcowym meczu towarzyskim z Polską. 

We wtorek w Warszawie zagrał ponownie w reprezentacji Szkocji przeciwko drużynie Nawałki tylko dlatego, że kontuzji doznał Grant Hanley. Nigdy nie skupiał na sobie takiej uwagi, jak w swym piątym występie w kadrze. Głównie za sprawą jednego zagrania, za które powinien wylecieć z boiska.

Jego wejście nakładką już na początku meczu mogło skończyć się tragicznie dla Roberta Lewandowskiego. Podeszwa buta uzbrojonego w kołki (metalowe wkręty) na wyprostowanej nodze Greera trafiła w ochraniacz na piszczeli Polaka, który z impetem uderzał piłkę. Za coś takiego wylatuje się z boiska.

Że sędzia Undiano Mallenco nie zareagował, jestem jeszcze w stanie pojąć. Był niestety tak ustawiony, że nie widział odpowiednio zajścia. W piłce, grze coraz szybszej i bardziej kontaktowej, arbitrzy nie mają szans wychwycić wszystkiego bez powtórek wideo. A o złą wolę Hiszpana nie podejrzewam.

Polskie media były oczywiście zbulwersowane sytuacją. A szkockie? Też wszystkie o niej pisały. Gdy czytałem teksty, odnosiłem jednak wrażenie, że aktorzy ciągle ci sami, ale na pewno zupełnie inny scenariusz przedstawienia. A szczególnie puenta. Greer to nie żaden czarny charakter, raczej bohater. I to bohater narodowy!

Przypomniało mi się jak ktoś zapytał o niego Stachana na konferencji prasowej po meczu. Ten nie mógł się nachwalić swojego obrońcy. Nawet mając problemy ze zrozumieniem jego szkockiego, bez trudu pojąłem, że Greer zagrał fantastycznie, był wręcz fenomenalny. Strachanowi wprost brakło słów, by go pochwalić.

Redaktorzy z Glasgow i okolic poszli tym tropem. Brukowiec „The Daily Record" zamieścił tekst, którego tytuł zaczyna sie od słów: "Szkocki bohater Gordon Greer..." Ilustracją do artykułu jest zdjęcie, na którym dokładnie widać wyprostowaną nogę, która za moment trafi w ochraniacz Lewandowskiego. Bardzo ciekawy jest podpis:

"Gordon Greer nie bierze jeńców”.

Śmieszne? Dla tych lubiących czarny humor nawet bardzo.

Greer nazywa polskiego napatnika "wielkim piłkarzem". Przyznaje, że cieszył się każdą minutą meczu w Warszawie i możliwością gry przeciwko niemu.

Trzeba przyznać, że szkockie media cytują skrupulatnie Lewandowskiego, gdy mówi na przykład, że nawet młotkiem i śrubokrętem nie udało by się tak poharatać ochraniacza. Ale z tonu komentarzy można odnieść wrażenie, że napastnik Bayernu przesadza. Gdy przy opisie faulu pojawia się słowo „brutalny”, to zawsze w cudzysłowie! A Greer jest przedstawiany jako ten, któremu udało się powstrzymać polską gwiazdę.

„The Scottish Herald” cytuje wypowiedź Strachana, że mecz nie był brutalny:

"Oni popełnili czternaście fauli przy naszych dziewięciu, więc na pewno nie próbowaliśmy kogoś wyeliminować z gry".

Mam nadzieję, że gdy za rok w rewanżu w Glasgow jakiś Polak zaatakuje Szkota w podobny sposób (oby nie!), miejscowi redaktorzy i trener nie zmienią zdania.

▬ ▬ ● ▬