Himalaje byłyby już w Polsce!

Fot. Trafnie.eu

Kolejny dzień bombardowany ze wszystkich stron informacjami o zbliżającym się meczu z Niemcami, nie mam już wątpliwości - zuchy Nawałki są bez wyjścia.

Muszą pokonać aktualnych mistrzów świata. Po raz ostatni udało się to w listopadzie 1985 roku. Polacy ograli wtedy Włochów w Chorzowie 1:0. Nawet miałem okazję ten mecz oglądać na żywo. Było dużo śniegu, bo zima zawitała wcześnie, ale nastroje gorące po pięknej bramce Dariusza Dziekanowskiego. Mecz był towarzyski, więc nie miał takiej wagi, jak ten sobotni. Ale zwycięstwo zawsze cenne. 

Chciałbym tylko subtelnie zwrócić uwagę na pewien fakt. Wtedy spotkał się aktualny mistrz z trzecią drużyną świata. To była końcówka najwspanialszego okresu w historii polskiej piłki. Czyli potencjał reprezentacji nieporównywalny z obecnym...

Artur Wichniarek powiedział „Sportowi”, że Niemcy są dzisiaj słabi jak nigdy. Brzmi zabawnie, skoro rozmawiamy o aktualnych mistrzach świata. Może jeszcze za chwilę się okaże, że w lipcu zdobyli tytuł na Maracanie przez pomyłkę? Oczywiście to już nie ta sama drużyna. Kilku zawodników pożegnało się z kadrą (Lahm, Klose, Mertesacker), wielu jest kontuzjowanych (Gomez, Höwedes, Khedira, Reus, Schweinsteiger, Özil). Ale który trener nie chciałby mieć takich problemów, jak ma teraz Joachim Löw?

Kontuzje zawodników są istotne, ale równie ważne kto może ich zastąpić. Jakby wszyscy o tym zapomnieli. Niemcy mają zdecydowanie większy potencjał. Przykład pierwszy z brzegu - Karim Bellarabi. Przyjrzałem się co wyprawiał w ostatnim meczu Bayeru Leverkusen (klubie za silnym dla Milika) w Bundeslidze. A jeszcze nawet nie zagrał w reprezentacji Niemiec. Daj Boże Nawałce takich debiutantów!

Dziwi mnie, dlaczego nikt nie zwraca uwagi jak bardzo osłabiona jest też reprezentacja Polski. Jakuba Błaszczykowskiego zastąpić się nie da. Żaden z pomocników w kadrze nie jest w stanie odgrywać tak znaczącej roli jak on. Biorąc pod uwagę potencjał obu drużyn, strata Błaszczykowskiego, to jak kontuzje kilka graczy Löwa razem wziętych.

Do tego kilku innych polskich grajków też osłabiło reprezentację, bo Nawałka nie powołał ich ze względu na różne urazy. Polanski, Obraniak, Klich, Zieliński, Wszołek – całkiem długa lista. Jakie mają urazy? Najczęściej natury psychicznej. Na przykład słuchają swoich agentów i idą tam, gdzie nie powinni. A później odgrażają się, że w nowym klubie pokażą, co naprawdę potrafią. Z reguły tylko tyle.

Jeszce niedawno chwaliłem Nawałkę za wyważone wypowiedzi, ale chyba i jego ostatnio poniosło:

„W szeregach naszej reprezentacji gra wielu zawodników światowej klasy. Taki potencjał trzeba wykorzystać”.

Żeby wykorzystać, trzeba go najpierw mieć. Światowej klasy to mamy najwyżej Lewandowskiego, który już kilka razy udowodnił, że jest piłkarzem z najwyższej półki. A gdzie pozostali? Dla mnie „wielu”, to przynajmniej z pół drużyny. Po co pan trener opowiada takie bajki? Czy naprawdę w nie wierzy? Wielu zawodników światowej klasy nie widzę w tej chwili nawet w reprezentacji Niemiec. Mam nadzieję, że Nawałka chciał tylko natchnąć swoich orłów wiarą we własne umiejętności. Tej mają aż nadto. Gdy się ich posłucha, rozpowiadają na prawo i lewo, że nie pękną przed Niemcami. I dobrze, bo mecze najpierw wygrywa i przegrywa się w głowach.

Sam łapię się na tym, że przed spotkaniami reprezentacji Polski rozum przegrywa u mnie z sercem. Niby trafiam na jednoznaczne argumenty, ale jednak nadzieja umiera ostatnia. Biorąc pod uwagę optymizm w narodzie przed meczem z Niemcami, gdyby zorganizowano teraz mistrzostwa świata w przenoszeniu... gór, Himalaje byłyby już w Polsce!

▬ ▬ ● ▬