I tak swoje odpalą

Fot. Trafnie.eu

Emocje już opadły, więc można podyskutować na chłodno o finale Pucharu Polski. Jego zakończenie oznacza początek nowego meczu, znacznie dłuższego.

Szkoda, że wokół boiska działo się więcej i było znacznie ciekawiej niż na murawie. Próba sił zaczęła się już na samym początku finału. Stali bywalcy meczów ligowych w Polsce znają wiele towarzyszących im atrakcji. Gdy na trybunach słychać głośne odliczanie: „...sześć, pięć, cztery...”, wiadomo, że po „jedynce” zacznie się odpalanie rac. Ponieważ teoretycznie jest to prawnie zakazane, więc oczywiste, że trzeba pokazać kto na stadionie rządzi. Nawet za cenę kary jaką musi zapłacić klub, jego kibice i tak swoje zrobią (odpalą).

Finał Pucharu Polski jest wydarzeniem, które śledzi cała Polska, dlatego pokusa jeszcze większa. Oczywiście, pomijając względy bezpieczeństwa, oprawy meczowe z użyciem rac wyglądają niezwykle efektownie. Ale odnoszę wrażenie, że jest to także trochę działanie na zasadzie przekory – jesteśmy u siebie, więc nie będą nam mówić, co mamy robić. Gdyby PZPN ogłosił, że klub, którego kibice odpalą podczas meczu najwięcej rac dostanie specjalną nagrodę, pewnie na trybunach nie zapłonęłaby żadna.

Oprawa finału przez mniej więcej godzinę była naprawdę imponująca. Poza dymem przeszkadzającym oglądać poczynania piłkarzy mogła budzić uznanie. Aż tylu ludziom tyle się chciało napracować, by przygotować najróżniejsze kompozycje graficzno-świetlno-dymne (patrz - zdjęcia w galerii na końcu tekstu).

Niestety skończyło się, jak z zabawą dzieci zapałkami. Gdy zabrakło rozumu, zaczął się pożar. Kibice Lecha, po stracie przez ich drużynę bramki, doszli chyba do wniosku, że o meczu można zapomnieć. Postanowili ugrać ile się da na swój sposób. Race lądujące na murawie stanowiły dowód bezradnej wściekłości. Autorzy tego przedstawienia na kilka minut stali się jego reżyserami. Uciechę mieli wielką. Teraz ich klub będzie miał jeszcze większy problem, stanie do trudniejszego meczu z PZPN.

Przeczytałem, że Lech może być wykluczony z rozgrywek Pucharu Polski w przyszłym sezonie. I jeszcze, że podobno jednemu z kilku zatrzymanych kibiców ma zostać postawiony zarzut używania podczas meczu środków pirotechnicznych. Może wyliczą mu koszty takiej zabawy? Żartownisiowi, który zadzwonił na lotnisko z wiadomością, że jest na nim bomba, każą teraz pokryć związane z tym straty. Wyliczyli mu milion złotych, jeśli dobrze pamiętam...

Dla mnie finał miał jednego bohatera. Bramkarz Legii Arkadiusz Malarz najpierw wygrał pojedynek z Georgö Lovrencsicsem, z którego mógł paść gol, a potem udowodnił, że ma jaja. Jedna z rac trafiła go w nogę, czyli dostał czymś, co przypomina ogniowy pocisk. Podejrzewam, że 99,99 procent grajków na jego miejscu tarzało by się po murawie przynajmniej przez kwadrans udając śmiertelnie rannych.

Legia prowadziła, więc odgrywanie szopki teoretycznie było bardzo korzystne. Może sędzia zakończyłby dzięki temu mecz? Ale Malarz odrzucił racę poza boisko, bo na szczęście (!) nic poważnego mu się nie stało. A po finale powiedział, że nie ma do nikogo pretensji, nic się przecież wielkiego nie stało, a w ogóle to race są normalnym elementem… meczu. Jak ty się uchowałeś człowieku w tym świecie boiskowych obłudników?

Trochę się niedawno rozpędziłem zakładając, że Lech może zagrać w przyszłym sezonie w kwalifikacjach do Ligi Europejskiej nawet jako finalista pucharu, jeśli jego zdobywca zostanie też mistrzem. Już nie może, bo PZPN zmienił niedawno przepisy. W takim przypadku (gdyby Legia zdobyła też tytuł) szansę pokazania się w Europie otrzyma czwarta drużyna Ekstraklasy.

Moim zdaniem związek sam sobie zaprzecza. Od kilku lat stara się ostro promować Puchar Polski. I bardzo dobrze. Ale dlaczego w takim razie chce karać jego finalistę? Jeśli zespół awansuje do finału i musi walczyć w decydującym meczu z najsilniejszą drużyną w kraju (także mistrzem), to co? Nawet jak przegra, zgodnie z ideą promowania pucharu, powinien zostać nagrodzony właśnie możliwością pokazania się w Europie.

I nie oszukujmy się, Ekstraklasa jest ciągle tak przeciętna, że danie przepustki do kwalifikacji Ligi Europejskiej czwartej drużynie z (dzielonej na pół) tabeli, zamiast finaliście pucharu, niczego w tym układzie nie zmieni.

▬ ▬ ● ▬

Galeria