...jak jej najsłabszy punkt

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski bezbramkowo zremisowała z Austrią w Warszawie w meczu eliminacyjnym do EURO 2020. Dwa stracone punkty czy jeden zdobyty?

Austriacy podobno nie mogli uwierzyć w słowa Roberta Lewandowskiego, który po porażce w Lublanie stwierdził, że będą faworytem zbliżającego się spotkania. W odróżnieniu od nich uwierzyłem w jego słowa, bo uważałem tak samo.

Zresztą wypowiedź kapitana reprezentacji Polski stanowiła też ciekawy manewr psychologiczny po fali krytyki jaka spadła na drużynę po wspomnianym meczu. Zdjął z niej przynajmniej część presji, pod naporem której miała wyjść na boisko stadionu w Warszawie.

W jego słowa wpisał się swoją wypowiedzią trener Austriaków Franco Foda, który na konferencji prasowej przed meczem stwierdził, że przyjechał do Polski wygrać. I trzeba przyznać, że goście swoją grą potwierdzili, że nie były to zapowiedzi ponad stan.

Mecz moim zdaniem był ciekawszy niż marcowy w Wiedniu przynajmniej jeśli chodzi o boiskowe wydarzenia. Choć bramki nie padły działo się wiele, bo równie wiele sytuacji do ich zdobycia stworzyli sobie zawodnicy. Jeśli za bohatera polskiej drużyny uznany został Łukasz Fabiański, świadczy to dobitnie, że goście mieli ich więcej. Sam Marco Arnautović mógł strzelić ze trzy.

Dlatego nie będzie przesady w stwierdzeniu o cennym punkcie zdobytym przez Polaków w poniedziałkowy wieczór. Czyli, jak powiedział Jerzy Brzęczek:

„Musimy szanować ten remis”.

I choć przyznał, że nie jest zadowolony ze stylu gry drużyny, zaraz przypomniał, że nadal przewodzi ona w tabeli grupy G z trzynastoma punktami po sześciu meczach i jest na najlepszej drodze do wywalczenia awansu do finałów mistrzostw Europy, co jest przecież jej i jego celem.

Czy rzeczywiście gra reprezentacji była „koszmarem”, jak przeczytałem? Zależy jakie były związane z nią oczekiwania. Od lat staram się tonować nastroje i już dawno zauważyłem, że to najwyżej średniej klasy drużyna europejska, co do wielu dociera dopiero teraz.

Przecież nie przez przypadek przed dwoma laty, gdy Duńczycy zleli nas straszliwie w Kopenhadze, ich trener stwierdził, że Polska jest bardzo łatwa do rozszyfrowania. Franco Foda też raczej nie miał z tym większego problemu, skoro jego piłkarze kilka razy nie tylko nie wychodzili z naszej połowy, ale nawet nie opuszczali okolic pola karnego bramki Fabiańskiego.

Chyba najważniejszym efektem ubocznym poniedziałkowego meczu jest urealnienie oczekiwań wobec polskiej reprezentacji. Dlatego bardziej od boiskowych popisów zawodników zapamiętałem słowa Brzęczka:

„My mieliśmy w składzie trzech piłkarzy z Championship, czyli tylko i aż drugiej ligi angielskiej, a w kadrze Austrii jest osiemnastu piłkarzy z Bundesligi, a za chwilę bodajże trzynastu będzie grać w Lidze Mistrzów”.

Nie można patrzeć jedynie na piłkarza światowej klasy, jakim jest Robert Lewandowski. Warto pamiętać, co nie raz podkreślałem, że DRUŻYNA JEST TAK DOBRA, JAK NAJSŁABSZY JEJ PUNKT. A słabych punktów w tej polskiej ciągle nie brakuje.

No i warto jeszcze przynajmniej postarać się docenić klasę rywali. Wtedy łatwiej będzie zrozumieć, że ten remis wywalczony z Austrią naprawdę warto sanować.

▬ ▬ ● ▬