Jeszcze nie pozamiatane?

Fot. Trafnie.eu

Ekstraklasą naprawdę trudno się znudzić. Choć nie zawsze dzieje się tak ze względu na wydarzenia na boisku. Często ze względu na to, co dzieje się poza nim.

Prosty przykład z ostatniej kolejki ligowej. Gdyby układać tabelę na podstawie wypowiedzi trenerów, byłaby pewnie przeciwieństwem tej rzeczywistej. Pierwsza zagadka – kto to powiedział? Co prawda jeszcze przed ligowym meczem, ale po jego zakończeniu powiedziałby to samo z jeszcze większym przekonaniem:(przegladsportowy.pl)

„Dobrze mi się tu pracuje. Chcę tutaj zostać, ale nie wiem, co się wydarzy. Życie pisze różne scenariusze. Wszystko w sekundę może się wywrócić do góry nogami”.

O kogo może chodzić? O Aleksandara Vukovicia, który po zwycięstwie Legii z Gdańsku nad Lechią ma już dziewięć punktów przewagi nad peletonem? Nic podobnego! To słowa Kazimierza Moskala, czyli trenera ŁKS Łódź, drużyny ciągle znajdującej się w dramatycznej sytuacji. Ciągle bowiem na dnie tabeli, mimo środowego zwycięstwa nad Zagłębiem Lubin.

Dla mnie jego wypowiedź stanowi jedną z najbardziej budujących w tym sezonie. Bo jeśli trener dołującej drużyny nie drży, że zostanie lada chwila zwolniony, tylko stara się dalej z nią walczyć o utrzymanie, można mówić wręcz o sytuacji niezwykłej, analizując podobne przypadki z ostatnich wielu lat. Stoi za tym oczywiście prezes ŁKS Tomasz Salski, potwierdzający swoim działaniem pozytywne opinię z ubiegłego roku, w momencie awansu do Ekstraklasy.

A co powiedział po zwycięstwie nad Lechią Vuković? Choć kolejne zdobyte trzy punkty przybliżyły go do tytułu mistrzowskiego, można odnieść wrażenie, że koncentrował się na tym, co nie było dobre w grze jego drużyny, choć totalnie zdominowała rywala (za: legia.com):

„Potrzebowaliśmy cierpliwości i koncentracji, aby w akcjach ofensywnych nie narazić się na kontratak. W pierwszej połowie zdarzyło się nam to raz. Poza tym błędem taktycznym, jestem bardzo zadowolony. Oczekuję takich meczów. Minusa mogę wystawić za nerwową końcówkę i kilka niepotrzebnych stałych fragmentów gry. Wiem, że wynika to z chęci i rozumiem, że niektóre faule nie mają sensu”.

Czyli trener niemal pewnego mistrza boi się jak ognia słowa „mistrzostwo”? Łatwo go zrozumieć. Gdy w ubiegłym sezonie dano mu wreszcie drużynę po wielu latach oczekiwania, też wydawało się, że za chwilę będzie mistrzem. Tylko się wydawało, więc teraz z całą pewnością się nie wydaje, że już pozamiatane, co dobrze wróży i jemu, i prowadzonej przez niego drużynie.

Bo nieoczekiwanie z peletonu może się za chwilę urwać Lech Poznań, by spróbować jeszcze dogonić Legię. Jej mecz w Gdańsku obserwował z trybu i trener Dariusz Żuraw, i dyrektor sportowy poznańskiego klubu Tomasz Rząsa. Ten pierwszy po wtorkowym zwycięstwie nad Górnikiem Zabrze, choć okazałym, bo aż 4:1, był dość wstrzemięźliwy w chwaleniu swoich piłkarzy:

„Zaczęliśmy ten mecz z wysokiego „C”, strzeliliśmy szybko bramkę i niestety to spowodowało, że moi piłkarze myśleli, że to już tak będzie ładnie, pięknie. Niestety tak nie było, mieliśmy spore problemy w pierwszej połowie. Nie potrafiliśmy zebrać „drugiej piłki”, byliśmy za daleko od przeciwnika. Całe szczęście Górnik nie strzelił nic więcej, bo moglibyśmy mieć problemy”.

Czyli z jednej strony pokora, ale z drugiej, nie mam co do tego wątpliwości, w Poznaniu jeszcze nie pogodzili się z kolejnym tytułem dla Legii. Czy odrobienie dziesięciu punktów starty jest realne? Wydaje się, że nie, ale…

W ubiegłym sezonie na tym samym etapie rozgrywek wydawało się, że mistrzem będzie tylko Legia lub Lechia, a wiadomo kto został. Poza tym za chwilę mecz Lecha z Legią w Poznaniu. Potem jeszcze ewentualnie następny już w grupie mistrzowskiej, a przecież nadzieja umiera ostatnia… 

Czyli po ostatniej kolejce ligowej właściwie wszystko jasne na górze i na dole tabeli, ale jednak nie do końca? Ekstraklasą naprawdę trudno się znudzić...

▬ ▬ ● ▬