Jeszcze piękniejsza katastrofa?

Fot. Trafnie.eu

Porażka z Hiszpanią reprezentacji Polski do lat dwudziestu jeden wciąż budzi emocje. Chyba sporego kaca próbują leczyć ci, którzy uwierzyli w jej wielkość.

Hiszpańskie media nazwały Polaków „juniorami”. Najbardziej wygadanym juniorem okazał się jak zwykle ten, który w głównej roli wystąpił także na boisku, czyli Kamil Grabara. Tak skomentował bolesną porażkę (za: sport.pl):

„Każdy widział, jaka była różnica. Nie powiem, że zabrakło nam niewiele”.

I dalej:

„Przegraliśmy 0:5, co tu komentować? Byliśmy gorsi, przegraliśmy i tyle. Co mogę powiedzieć, mam szukać pozytywów?”

Można by pogratulować dojrzałości ocen młodemu jeszcze piłkarzowi, gdyby nie jego przedmeczowa wypowiedź (za: onet.pl):

„Nasza defensywa działała bardzo dobrze, właściwie to my bronimy wszystkimi zawodnikami. Teraz nie ma drużyny, która by się nie obawiała naszego bloku defensywnego. To widać, że się rozumiemy. Często trenujemy na dwie grupy. Ta ekipa stanowi monolit na boisku. Z niecierpliwością czekamy na ostatni mecz”.

Czyż nie brzmi trochę śmiesznie? Może nawet nie trochę. Tak samo jak słowa trenera Czesława Michniewicza (za: przegladsportowy.pl):

„Nie mam pretensji do zespołu, po prostu granie trzech meczów w takim okresie spowodowało, że nie byliśmy w stanie odnaleźć rytmu. Nie wszyscy się zregenerowali, organizmy zawodników odmówiły posłuszeństwa”.

Być może odmówiły, ale na pewno nie tych z innych reprezentacji. Oglądałem wiele meczów na mistrzostwach, między innymi Rumunów, na których awans do półfinałów nikt nie liczył. Nie zauważyłem, by w ostatnim meczu grupowym z Francją wyglądali na nie zregenerowanych. Wręcz przeciwnie, hasali po murawie aż miło.

Podczas niedawnych mistrzostw świata do lat dwudziestu rozgrywanych w Polsce miałem okazję porozmawiać z trenerem reprezentacji Norwegii, Palem Johansenem. Zapytałem go, czy dla młodych organizmów nie jest toksyczną dawką konieczność grania trzech meczów grupowych w siedem dni (identycznie jak na mistrzostwach we Włoszech), czyli tylko z dwudniową przerwą pomiędzy nimi.

Norweg nie tylko na nic nie narzekał, ale był wręcz zdziwiony pytaniem. Stwierdził, że według identycznego schematu rozgrywa się większość turniejów w tych kategoriach wiekowych. A to dlatego, że młode organizmy się szybciej regenerują.
Zdziwiła mnie też wypowiedź Mateusza Wieteski (za: przegladsportowy.pl):

„Zrobiliśmy wszystko, by do tej rywalizacji przygotować się optymalnie. Tyle że zdarzają się takie dni, w których cały zespół czuje się źle. Niestety, dzisiaj taki był”.

Prosiłbym o doprecyzowanie stwierdzenia, że „cały zespół czuje się źle”, bo nie bardzo rozumiem o co chodzi. Albo odwrotnie - czy dobrze zrozumiałem, że gdyby cały zespół poczuł się normalnie, ograłby Hiszpanów?

Dziwnie wyglądały również medialne wycieczki pod adresem Michniewicza z rozliczaniem ponad siedmiuset jego telefonów do sławnego „Fryzjera”, uznawanego za głównego bohatera afery korupcyjnej. Można trenera młodzieżówki lubić lub nie, ale używanie takich argumentów w takim momencie jest żenujące. Trzeba zapytać prezesa Bońka, dlaczego mimo posiadanej wiedzy na wspomniany temat go zatrudnił, ale trudno szukać w tej decyzji przyczyn porażki z Hiszpanami.

Tak samo jak w obranej taktyce, czyli „zaparkowanym autobusie” na polskim polu karnym. Jeśli komuś zamiast tego naprawdę się marzy piękna gra przeciwko równie silnym rywalom, gratuluję dobrego samopoczucia.

A bolesną porażkę z nimi wytłumaczyć wyjątkowo łatwo. Byli po prostu o kilka klas lepsi! I byliby też, gdyby „cały zespół czuł się dobrze”, gdyby prowadził go najlepszy trener na świeci, gdyby wybrał ofensywną taktykę i piękną grę. Bo ta mogłaby się najwyżej skończyć jeszcze piękniejszą katastrofą. 

▬ ▬ ● ▬