Jak Wyspy Owcze

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski do lat dwudziestu jeden przegrała z Hiszpanią 0:5, kończąc udział w mistrzostwach Europy. Rywale brutalnie pokazali jej miejsce w szeregu.

Sprawdziły się niestety moje przewidywania, że wynik meczu zależeć będzie przede wszystkim od Hiszpanów posiadający znacznie większy potencjał. Miałem nadzieję, że znów zagrają chimerycznie, jak w poprzednich dwóch meczach, w czym upatrywałem szansy na ewentualne dowiezienie w takich okolicznościach bezbramkowego remisu do końcowego gwizdka. Marzenie o czymkolwiek więcej byłoby już szaleństwem, biorąc pod uwagę ofensywne możliwości polskiej drużyny w meczu z Włochami, czy raczej ich brak.

Niestety Hiszpanie tym razem nie okazali słabości, wręcz przeciwnie, zagrali równo i konsekwentnie od początku do końca. A to oznaczało, że różnica pomiędzy umiejętnościami i możliwościami zawodników obu drużyn była aż nadto widoczna i została boleśnie przeliczona na pięć bramek. Tylko pięć, bo mogło ich paść o kilka więcej.

Hiszpanie w brutalny sposób pokazali Polakom miejsce w szeregu. Wybili z głowy wyjazd na igrzyska olimpijskie w Tokio. Ale bądźmy uczciwi, czy drużyna Czesław Michniewicza na niego zasłużyła? Czy można budować jej siłę na podstawie jednego meczu z dowiezionym w bólach jednobramkowym zwycięstwem? Dlatego tak mnie poirytowało wypisywanie głupot, że „Polska zachwyca we Włoszech”. Chyba tylko sobotnich rywali dając im łatwo zdobywać bramki.

Najbardziej martwi, czy wręcz dziwi, że wysoką porażkę z Hiszpanią próbuje się tłumaczyć brakiem sił. Podobno nie można się tak szybko zregenerować po dwóch wyczerpujących meczach. Ale przecież inni dostali na to tyle samo czasu. Na dodatek reprezentacja miała po zakończeniu sezonu czas, by odpowiednio przygotować się do turnieju po zakończeniu sezonu, w odróżnieniu choćby od kadry do lat dwudziestu, która nie miała go wcale przed mistrzostwami świata rozgrywanymi w Polsce.

A poza tym, jeśli polscy nie mogą górować wyszkoleniem technicznym nad rywalami z najwyższej półki, a nie są w stanie zabiegać czy zamęczyć ich odpowiednim przygotowaniem wydolnościowym, czym mają nad nimi górować, jak spróbować uzyskać korzystny wynik?

Trener Michniewicz wyciągnął z zawodników absolutne maksimum. Poskładał ich w drużynę i jako całość na pewno byli mocniejsi, niż poszczególne jej ogniwa. Do tego potrafił odpowiednio nastawić swoich piłkarzy mentalnie. Tyle wystarczyło do pokonania Włochów, przy bramce zdobytej ze stałego fragmentu gry i skutecznej obronie. Nazywanie jednak tego meczu „wielkim” stanowi już nadużycie. Nie sądzę, by Włosi zapamiętali swoich pogromców jako wielką drużynę. Raczej traktują ich jak my Wyspy Owcze w eliminacjach nie mogąc zrozumieć, jak można było z nimi stracić punkty!?

Sześć zdobytych w grupie punktów i rywalizacja do ostatniej kolejki o awans stanowi wynik ponad stan. Ale nie to jest najważniejsze. Największą zdobyczą są bezcenne doświadczenia zdobyte podczas imprezy przez wszystkich zawodników. Bo ich reprezentacja za chwilę przestanie istnieć, a właśnie te doświadczenia powinny pomóc w rozwoju kariery. By występ na mistrzostwach we Włoszech stanowił w niej jedynie epizod przyćmiony szybko przez prawdziwe sukcesy.

▬ ▬ ● ▬