Już bardziej skompromitować się...

Fot. Trafnie.eu

Sobotni mecz eliminacyjny reprezentacji Polski w Izraelu jest wciąż szeroko komentowany. Jak zwykle nie brakuje sprzecznych opinii i zwykłych bzdur.

Pierwszy z brzegu przykład. Jakie wnioski można wyciągnąć po braku w wyjściowym składzie Roberta Lewandowskiego? Okazuje się, że nawet całkiem optymistyczne. Drużyna radziła sobie w pierwszej połowie bez niego zupełnie dobrze. Rozgrywała piłkę jak chciała, natomiast rywale nie stwarzali pod bramką Wojciecha Szczęsnego najmniejszego zagrożenia. Wniosek – istnieje jednak reprezentacja bez Lewandowskiego! Niby wszystko się zgadza, ale…

Najpierw trzeba się zastanowić na jakim tle pokazali się piłkarze Jerzego Brzęczka. Raczej mało wyrazistym. Drużyna Izraela grała słabiutko, czy raczej próbowała grać, ale właściwie nic konkretnego w tych prób nie wynikało. Czy jest więc sens wyciągać na tej podstawie jakieś daleko idące wnioski?

Miejscowe media i ich trener przyznali, że po pierwszej połowie Izrael mógł przegrywać 0:4. No to dlaczego nie przegrywał? Odpowiedzi udzielił prezes PZPN Zbigniew Boniek przed kamerą TVP Sport, że (cytat z pamięci) „w przyszłości musimy być skuteczniejsi, powinniśmy po pierwszej połowie prowadzić 3:0 lub 4:0”.

Wszystko prawda, ale czy słaba skuteczność to powód do niepokoju, czy jedynie niewielki problem? Albo inaczej – czy drużyna rzeczywiście tak dobrze radziła sobie z naprawdę słabym rywalem bez Lewandowskiego, skoro nie potrafiła sfinalizować żadnej akcji, nawet naprawdę sprawnie przeprowadzonej, a strzelała bramki tylko po rzutach rożnych?

To doprawdy słodkie rozważania w porównaniu z wnioskami wysuniętymi przez genialnego analityka, czyli mojego ulubionego ulubieńca. Jan Tomaszewski nadal w wielkiej formie. Jak wygadywał bzdury, tak wygaduje coraz większe. Najsmutniejsze, że ktoś chce jego wynurzenia publikować.

Ten wybitny trener marzący kiedyś o funkcji selekcjonera reprezentacji, skończył niestety swoją karierę na poziomi pierwszej ligi (teraz nazywanej Ekstraklasą) z liczbą meczów, które można zliczyć na palcach jednej ręki. I, jeśli dobrze pamiętam, nie było wśród nich nawet jednego zwycięstwa! Taki fachowiec zabrał się za rozliczanie posunięć taktycznych Jerzego Brzęczka w sobotnim spotkaniu w Jerozolimie (za: wp.pl):

„Od 60. minuty koncert dał Brzęczek. Udowodnił, że nie powinien jechać na mistrzostwa Europy jako selekcjoner reprezentacji Polski. W meczu z lepszym przeciwnikiem przegralibyśmy”.

Na czym ów koncert polegał? Wnikliwy analityk zarzucił selekcjonerowi, że…

„...dobry trener zmienia »jeden do jednego«, czyli pozycja za pozycję. Jeśli już faktycznie zdejmuje Szymańskiego, to na jego miejsce powinien wejść Grosicki, żeby utrzymać ustawienie”.

Czyli wniosek nasuwa się oczywisty – Brzęczek nie ma prawa eksperymentować z ustawieniem nawet po wywalczeniu awansu. W związku z tym Tomaszewski doszedł do jedynego słusznego, jak zawsze w jego przypadku, wniosku ostatecznego:

„Po Słowenii powinno mu się podziękować, bo jeśli on nadal będzie selekcjonerem, to na Euro 2020 będziemy mieli kompromitację. Ta praca go przerosła”.

Mogę pana Tomaszewskiego uspokoić. Brzęczek, nawet gdyby się bardzo starał, na pewno nie będzie w stanie bardziej się skompromitować niż on, skoro tuż przed rozpoczęciem mistrzostw świata w Rosji przekonywał, że reprezentacja Polski ma potencjał, by „dojść do półfinału”...

▬ ▬ ● ▬