Klucz, a nawet… wytrych

Fot. Trafnie.eu

Santiago Solari nie jest już trenerem Realu Madryt. Jego zwolnienie stanowi typową spodziewaną niespodzianką. Czy nazwisko następcy też?

To zależy kiedy zadawano pytanie. Jeśli przed kilkoma tygodniami, decyzja zdecydowanie stanowiłaby zaskoczenie. Jeśli przed kilkoma dniami, już nie. Wtedy na trenerskiej giełdzie pojawił się Zinedine Zidane i pokonał potencjalnych rywali do objęcia prestiżowego, choć niezwykle gorącego stołka.   

Zastanawiam się jak Solari przyjął tę decyzję. Nie zdążyłem mu poświęcić choćby fragmentu tekstu po ubiegłotygodniowym meczu, a zasługiwał na to choćby za niebywały spokój z jakim znosił niewiarygodne ciśnienie jakiemu nieustannie był poddawany, odkąd objął funkcję trenera pierwszej drużyny Realu. Po porażce z Ajaksem nie próbował się samobiczować:

„Nie zgodziłem się tu przyjść w tak trudnym momencie, by teraz się poddać”.

Intrygowało mnie skąd ten spokój się bierze? Dlaczego nie reaguje agresywnie, nie wdaje się w niepotrzebne pyskówki? I doszedłem do wniosku, że w odróżnieniu od wielu swoich poprzedników, wcześniej poznał ten wyjątkowy klub i związane z nim zawsze wyjątkowe oczekiwania. Był przecież piłkarzem Realu. Dostał wtedy odpowiednią lekcję, która zaprocentowała opanowaniem w pracy trenera. Dlatego po meczu z Ajaksem powiedział jeszcze coś:

„Real jest większy od każdego z nas: zawodników czy trenerów. Real zawsze się odradza i wraca silniejszy”.

Powiedział prawdę, a klub szybko doszedł do wniosku, że aby się odrodzić, potrzebuje nowego trenera i zatrudnił… starego. Zidane rozstał się z Realem po zakończeniu ubiegłego sezonu. I było to bardzo dziwne pożegnanie, bo prezes nie chciał się rozstać, a gdy to już nastąpiło, była od razu zapowiedź powrotu. I to szybkiego. Życie równie szybko pokazało, że nie skończyło się na słowach.

Powrót Zidane jest dla mnie niezwykle ciekawy z jednego powodu. Po ubiegłotygodniowej porażce Realu z Ajaksem przeczytałem, że oczywiście wszystko było do przewidzenia, a sygnał do zgaszenia światła dał właśnie on żegnając się z drużyną w maju.

I co teraz? Przecież swoim powrotem Francuz doszczętnie zburzył mądre teorie. Skoro odszedł, by nie firmować przewidywanej katastrofy, to czy tak szybko by wrócił w momencie największej degrengolady? Dla mnie wszystko za mocno naciągane, by trzymało się kupy.

Ale nie bronią się też słowa Zidane’a wypowiedziane zaraz po złożonej dymisji. Mówił przecież, że „zespół potrzebuje zmian, by nadal wygrywać”. Czego potrzebuje więc teraz Real? Zmian czy raczej powrotu do stanu przed zmianami wprowadzonymi przez dwóch trenerów pracujących po nim?

Co osiągnie Zidane podczas swojego drugiego podejścia do pracy w Realu? Albo inaczej – czy oczekiwania wobec niego będą teraz większe? Oczekiwania w tym klubie zawsze są wielkie, a pamięć tych, którzy zasiadają na stadionie Santiago Bernabeu,  krótka. Trybuny nie mają litości dla nikogo, kto nie osiąga natychmiastowych sukcesów.

Nie sądzę, by trzy razy z rzędu zdołał znów wygrać Ligę Mistrzów. Ale czy zdoła wygrać w przyszłym sezonie Primera Division? Bo jeśli Real pod jego wodzą nie zdobędzie nic, nikt nie będzie pamiętał, co on zdobył wcześniej z tym klubem jako piłkarz i trener.

Gdy pierwszy raz obejmował drużynę w 2016 roku, praktycznie z zerowym doświadczeniem szkoleniowym, zupełnie w niego nie wierzyłem. Nawet nie śniło mi się, że osiągnie aż tyle. Zastanawiałem się później na czym polegał mój błąd w niedoszacowaniu jego możliwości. Wydaje się, że akurat w tym klubie trener musi mieć ogromny autorytet wśród zawodników, który on z pewnością posiada jako wspaniały kiedyś piłkarz. A gdy już posiada, powinien starać się jak najmniej przeszkadzać zawodnikom w grze. Może to jest klucz, a nawet… wytrych, do osiąganych wcześniej sukcesów z Realem?   

▬ ▬ ● ▬