2018-04-03
Kogo kiedy zwalniać?
Górnik zremisował 1:1 z Legią w pierwszym meczu półfinałowym Pucharu Polski rozegranym w Zabrzu. Kto go obejrzał, nie powinien narzekać.
Może nie był to popis piłkarskich umiejętności na wyjątkowym poziomie. Na mecz, chwilami brzydki, pełen walki, miała wpływ jego stawka. Ale przynajmniej nie brakowało emocji. Z przyjemnością oglądało się zacięty bój o każdą piłkę, żadnego odpuszczania, nawet na moment.
A do tego komplet na trybunach, ponad dwadzieścia dwa tysiące ludzi. I te trybuny cały czas żyły. Doping, nie zawsze kulturalny (to trzeba przyznać), ale piłkarze czuli go na plecach i dawali z siebie ile mogli.
Najpierw prowadzenie Legii, choć powinna prowadzić dużo wyżej. Potem nagły zwrot akcji po golu Rafała Kurzawy z rzutu wolnego. A w końcówce obie drużyny miały jeszcze szanse na zmianę wyniku. Naprawdę trudno się było nudzić. Rewanż za dwa tygodnie w Warszawie zapowiada się więcej niż obiecująco.
Ja jednak patrzyłem na mecz pod zupełnie innym kątem. Tyle się przecież naczytałem, że to ostatnia szansa dla trenera Romeo Jozaka. Jeśli przegra, automatycznie zostanie pogoniony z roboty. A co w przypadku remisu? Tego niestety nie wiem.
Zawsze mnie śmieszy podobne ultimatum stawiane trenerom. Ośmieszają się szefowie klubów, jeśli rzeczywiście przychodzi im do głowy, by postępować w ten sposób. Bo weźmy na przykład taką sytuację. Drużyna dostaje dwa karne i oba marnuje. Do tego kilka razy piłka trafia w słupki i poprzeczkę. Miało być zwycięstwo, a jest bezbramkowy remis. Zwalniać trenera, który nie wykonał postawionego przed nim zadania?
Albo wtorkowy mecz w Zabrzu. Legia już w pierwszej połowie powinna prowadzić. Naprawdę dobrą sytuację do zdobycia bramki miał Sebastian Szymański. Mniej więcej z dziesięciu metrów uderzył bardzo niecelnie, choć wydawało się, że powinien tylko dopełnić formalności.
Czy to wina Jozaka, że postawił akurat na niego? Szymański ma dziewiętnaście lat, więc mogła zagrzać mu się głowa w dogodnej sytuacji. W takim wieku jeszcze się uczy, dopiero zdobywa doświadczenia. A przecież chorwackiego trenera Legii obwiniano ostatnio właśnie za to, że nie stawia na młodych. No to w Zabrzu postawił na jednego od samego początku. I co, popełnił błąd, za który powinien zapłacić?
Albo sytuacja z drugiej połowy. Nawet dwie, obie z udziałem Artura Jędrzejczyka. Najpierw zaczął szarpaninę po wejściu rywala. Wejściu twardym, nie na tyle jednak brutalnym, by zwać się do bitki. Dostał żółtą kartkę, zupełnie bezsensownie. Stary chłop, a nie potrafił zapanować nad boiskową adrenaliną.
Kilka minut później złapał za koszulkę innego rywala. Sędzia powinien mu pokazać drugą żółtą kartkę, ale okazał się miłościwy, nie wiedzieć czemu, i nie pokazał. A co by było, gdyby jednak pokazał i osłabiona Legia od tego momentu zaczęłaby cieniować i mecz przegrała? Czy sędzia uratował Jozakowi posadę? Nikt już tego nie sprawdzi.
Uzależnienie dymisji trenera od konkretnego wyniku wydaje mi się oczywistym nonsensem. Albo ktoś się nadaje na dany stołek, albo nie. I jedno zwycięstwo (porażka) niczego nie ma prawa zmienić.
W przypadku Legii ważniejsze są informacje, jakimi niektórzy chwalą się w mediach powołując na „wiarygodne źródła”. Podobno poleciała w zimie do Stanów Zjednoczonych na wczasy. Bo zamiast ostro trenować, fajnie wypoczywała. Jeśli to prawda, jej trener nie miał prawa poprowadzić drużyny nawet w jednym meczu na wiosnę. A wynik wtorkowego z Górnikiem pozostaje bez znaczenia w tej kwestii...
▬ ▬ ● ▬