Kompleks prowincjuszy

Jeden z najsławniejszych klubów na świecie jest wyśmiewany czy wręcz wyszydzany w polskich mediach. Oto jak można spróbować leczyć własne kompleksy.

Tym klubem jest FC Barcelona. Czym tak zgrzeszyła, że zasłużyła na drwiny? Otóż ośmieliła się przegrać na swoim stadionie ostatni mecz ligowy z Osasuną Pampeluna 1:2. Jej porażka dała tytuł odwiecznemu rywalowi, czyli Realowi Madryt.

Po zdobyciu dwóch mistrzostw Hiszpanii z rzędu Barcelona musi zadowolić się w tym sezonie drugim miejscem. Na kolejkę przed końcem rozgrywek zajmuje je z ogromną przewagą, bo aż dziesięciu punktów nad trzecim w tabeli Atletico Madryt.

W Hiszpanii ZAWSZE musi być jeden wielki przegrany – Real Madryt lub Barcelona. Czasami jest dwóch, gdy tytuł odbierze im Atletico. Od czwartkowego wieczoru z góry na rywali może patrzeć Real ciesząc się z 34. triumfu w Primera Division.

Akurat w tym sezonie tytuł dla Barcelony należałoby uznać za… sensację. W katalońskim klubie od wielu miesięcy robiono wszystko, by piłkarze go nie zdobyli. Działy się w nim rzeczy dziwne i jeszcze dziwniejsze.

Najpierw pojawiła się informacja, że klubowi dyrektorzy go okradali! Jej następstwem stała się fala dymisji na kierowniczych stołkach. Potem do mediów przedostały się kolejne informacje o konflikcie w szatni. Podobno trener Quique Setien ma ją przeciwko sobie, bo „prawie nie rozmawia z piłkarzami”. Chyba kwintesencją degrengolady w drużynie była scenka na płycie boiska podczas przerwy na uzupełnianie płynów w ligowym meczu z Celtą Vigo. Eder Sarabia, asystent Setiena, próbował przekazać wskazówki Leo Messiemu, ale ten go kompletnie zignorował.

Ten obrazek pokazywał dobitnie, że Barcelona jest w kończącym się sezonie drużyną tylko z nazwy. Dlatego fakt, że aż do przedostatniej kolejki miała jeszcze teoretycznie szansę na mistrzostwo, należy uznać za sukces, naprawdę bez żadnej ironii. Tak jak trzeba zrozumieć, że tytuł mistrzowski stanowił dla niej misję niewykonalną. Przynajmniej moim zdaniem.

Co będzie dalej z Barceloną? To co zawsze. Odbierze Realowi mistrzostwo Hiszpanii. Nie wiadomo tylko, czy już w następnym sezonie, czy dopiero w kolejnych. A nie można zapominać, że ciągle ma jeszcze szansę na wygranie Ligi Mistrzów w obecnym sezonie. W sierpniu we wznowionych rozgrywkach zmierzy się w Madrycie w rewanżowym meczu 1/8 finału z Napoli. Pierwszy zakończył się remisem 1:1. Trudno raczej uznać ją za faworyta do zdobycia prestiżowego trofeum. Choć z drugiej strony żadnego rozstrzygnięcia nie można wykluczyć.

Naśmiewanie się z Barcelony z polskiej perspektywy wydaje się żałosne i jest próbą leczenia kompleksów piłkarskich prowincjuszy. Nawet największych sukcesów naszych dzielnych drużyn nigdy nie będzie można porównać z największym nawet kryzysem katalońskiego giganta.

▬ ▬ ● ▬