Komu potrzebna jest polska liga?

Dwa styczniowe transfery mnie zaskoczyły. Jeden wręcz zszokował. Oba dotyczą reprezentantów Polski, tyle że… niedoszłego i (chyba już niestety) byłego.

Tego pierwszego zobaczyłem na zdjęciu ilustrującym tekst w internecie o piłkarzach Pogoni Szczecin. Twarz wydała się znajoma, ale żadne konkretne nazwisko nie przychodziło mi do głowy.

Gdy wreszcie rozwikłałem zagadkę, okazało się, że to Paweł Cibicki, Szwed polskiego pochodzenia, który zaliczył symboliczne występy w naszych reprezentacjach młodzieżowych. I dlatego stał się bohaterem rodzimych mediów twierdzących przed kilkoma laty, że ma wyjątkowy talent. I jeśli nie zostaną poczynione szybkie i stanowcze kroki, stracimy go na zawsze na rzecz Szwedów.

Gdy więc w 2017 roku Polska grała w Lublinie ze Szwecją w finałach mistrzostw Europy do lat 21, gapiłem się przede wszystkim na niego. Nadarzyła się wtedy pierwsza okazja, by obejrzeć Cibickiego na żywo. Dość szybko straciłem jednak zainteresowanie, bo po murawie biegało co najmniej kilku ciekawszych grajków.

Od tamtego meczu minęły trzy lata. Cibicki polskiej piłki nie zdążył zbawić. Szwedzkiej też nie, choć zdobył trzy razy mistrzostwo kraju z Malmö FF. Za to od zakończenia EURO 2017 intensywnie zwiedzał kluby w kilku krajach (Leeds United, Molde FK, IF Elfsborg, ADO Den Haag) raczej bez zachwytów. I raczej wybór Pogoni, jako kolejnego, nie jest powodem do dumy dla kogoś, kto miał kiedyś podbić piłkarski świat.

Teraz Cibickiemu potrzebna jest polska liga, by coś jeszcze osiągnąć, a najpierw spróbować się odbudować. W styczniu skończył 26 lat, a to wiek, gdy już nie ma na co czekać, tylko trzeba pokazać, co się naprawdę potrafi. Na wiosnę przekonamy się, co potrafi Cibicki, porównując boiskowe wyczyny z bajkami, jakie przed laty opowiadano na jego temat.

I drugi transfer, czyli ten, w który nie mogłem uwierzyć. Zawsze powtarzałem, że sztuką dla piłkarza jest trafić w odpowiednim czasie w odpowiednie miejsce. Gdyby ktoś wątpił w sensowność tych słów, chciałem za przykład podawać Kamila Wilczka i jego wyczyny w Brøndby IF. Już nieaktualne. Były reprezentant Polski przeniósł się niedawno do tureckiego Göztepe Izmir.

Jak to możliwe, że zdecydował się zostać piłkarzem klubu będącego najwyżej tureckim średniakiem? Jak to możliwe, że zostawił Danię, gdzie wręcz zachwycano się jego grą i skutecznością? Jak nie wiadomo za bardzo o co chodzi, może chodzić tylko o jedno. W wieku 32 lat warto zacząć intensywniej myśleć także o tym, co będzie po zakończeniu kariery. Innego uzasadnienia nie znajduję.

Napisałem, że Wilczek to „były reprezentant Polski”, bo jego transfer do Turcji jest pośrednio odpowiedzią na brak powołania ze strony Jerzego Brzęczka. Nie wierzę, by się na niego zdecydował, gdyby sam wierzył, że zagra na EURO 2020.

Szkoda, bo to dla mnie zdecydowanie lepszy i sensowniejszy kandydat do kadry niż na przykład Dawid Kownacki. Tylko, że o napastnika Fortuny Düsseldorf ciągle się ktoś upominał w mediach. O Wilczka nie miał kto...

▬ ▬ ● ▬