Koncert życzeń, część…

Fot. Trafnie.eu

Wydarzenia w Wejherowie i Łodzi ciągle koncentrują uwagę. Jeszcze przez moment, a później najpewniej wszystko wróci do normy. Jak wracało wcześniej.

Mowa o wydarzenia na meczach pucharowych w wymienionych miastach. Szczególnie bandyci z Wejherowa pękają z dumy. Mówi już o nich cała Polska. W trzeciej lidze, zwanej drugą, gdzie na co dzień występuje ich Gryf, takiego poklasku nie mieliby szansy zdobyć. A o to przecież chodzi w myśl cytowanego przeze mnie ostatnio hasła z jednej z chuligańskich stron kibicowskich: „Gdyby interesowała nas piłka, to zostalibyśmy piłkarzami”.

Przy okazji następuje typowi ping-pong, czyli odbijanie piłeczki – to nie my jesteśmy winni. Zarząd Gryfa wydał oświadczenie, w którym znajduje się taki fragment:

„W związku z zaistniałą sytuacją zarząd klubu podkreśla, iż 2 godziny przed rozpoczęciem spotkania stadion został oddany pod opiekę profesjonalnej agencji ochrony, która miała za zadanie zadbać o bezpieczeństwo uczestników tego spotkania.

Ponadto pragniemy podkreślić, iż potępiamy zachowanie kibiców oraz nie bierzemy odpowiedzialności za ich zachowanie podczas wtorkowego meczu”.

Zapomnieli tylko dodać, że (za: przegladsportowy.pl):

„Wcześniej policja wnioskowała o uznanie wydarzenia, jako mecz podwyższonego ryzyka. II-ligowy klub odrzucił wniosek rezygnując tym samym z bardziej restrykcyjnych wymogów dotyczących imprezy masowej. Mimo to, policjanci byli obecni na stadionie i z ukrycia nagrywali zachowania kibiców”.

PZPN wydał swój komunikat, w którym...:

„...z pełną stanowczością potępia przejawy agresji i naruszania obowiązującego prawa na trybunach stadionów piłkarskich. Jednocześnie po raz kolejny apeluje o niezbędne wsparcie ze strony administracji państwowej, w celu wyeliminowania chuliganów ze stadionów”.

Warto przypomnieć, co na początku kadencji, jeszcze tej pierwszej, miał do powiedzenia prezes związku Zbigniew Boniek (za: fakt24.pl):

„Jestem przekonany, że 99% ludzi chodzących na mecze to normalni kibice, którzy na stadionie szukają emocji, ale nie są bandytami. Z marginesem muszą sobie poradzić odpowiednie służby. Jeśli chodzi o pirotechnikę, to podczas wielu imprez masowych jest ona odpalana przez organizatorów, na przykład w trakcie żużlowych zawodów z cyklu Grand Prix. Nie widzę powodu, by na meczach piłkarskich było inaczej”.

Rok później w rozmowie z dziennikarzem (to samo źródło) trochę zmienił zdanie. Na jego sugestię:

„Na początku pana rządów w PZPN federacja wprowadziła uchwałę o darowaniu kar zakazu wyjazdów zorganizowanych grup fanów na mecze piłkarskie i kar rozgrywania meczów bez udziału publiczności. Teraz widać, że nie miało to większego sensu”.

Odpowiedział tak:

„Wtedy to był ważny gest. Wyciągnęliśmy rękę na zgodę, chcieliśmy pokazać, że nie mamy uprzedzeń z przeszłości i proponujemy nowe otwarcie. Ale my przecież teraz mówimy o łamaniu prawa przez bandytów. Ich bandyckie działanie wpływa na ocenę całości, lecz przecież to jest margines. Z bandytami PZPN na pewno nie będzie negocjował, bo po prostu trzeba ich usunąć ze stadionów”.

Po wtorkowych wydarzeniach w Wejherowie i Łodzi widać, że „margines” ma się świetnie. Ja, w odróżnieniu od pana prezesa, nie muszę się z niczego tłumaczyć. I nic nie straciło na aktualności, co napisałem przed rokiem:

„Totalna wojna z chuliganami, żadnej pozorowanej wojenki wygrać się nie da, oznacza bowiem, że zaraz na trybunach zaczną się różne protesty, skończy się zupełnie lub czasowo doping. Nikt tak łatwo władzy na stadionie nie odda. A chuligański kodeks nie pozwoli przecież, by się grzecznie podporządkować i robić wszystko co ktoś z klubu rozkaże.

W tej walce potrzebna jest konsekwencja, ale ona kosztuje bardzo drogo. Czy klub wytrzyma presję i nie ustąpi, jeśli na trybunach kolejny sezon zamiast dwudziestu tysięcy będzie zasiadało pięć czy osiem, a doping będzie tylko w teorii?

To za dużo kosztuje. Dlatego nikt nie zdecyduje się na długą wojnę z chuliganami, a tylko taka gwarantuje sukces. Szefowie klubów zaczną przekonywać, że wcale nie jest tak źle, że warto się dogadać. Odtrąbiony zostanie sukces, aż do następnej zadymy. I jak nie na tym, to na innym stadionie chuligani znów dadzą pokaz siły. Nie wiadomo tylko kiedy, ale raczej szybciej niż później

Dlatego nie wierzę, że coś się w najbliższych latach może zmienić. Nie zmieni się na pewno. A wszelkie dyskusje o walce ze stadionowymi chuliganami w mediach przypominają co najwyżej koncert życzeń, którego uczestnicy nie mają niestety wiele wspólnego z praktyką”.

▬ ▬ ● ▬