Krecia robota Nawałki

Fot. Trafnie.eu

Robert Lewandowski znalazł się w gronie kandydatów do zdobycia „Złotej Piłki”. To żadna sensacja. Jakie ma szanse na wygranie prestiżowego plebiscytu?

Jan Tomaszewski zaraz po nominacji zawyrokował, że Lewandowskiemu należy się nagroda „jak psu zupa”. Były bramkarz znów się pojawia w kolejnym tekście, ale przecież dlatego właśnie jest moim ulubionym ulubieńcem. Najpierw powie, potem pomyśli. Zna się doskonale na wszystkim, a najmniej na tym, o czym mówi.

Zdobywcę „Złotej Piłki” poznamy 11 stycznia w Zurychu. Jeśli nie dostanie jej Polak, kto pierwszy skomentuje wyniki? Oczywiście ten, który wie wszystko. I oczywiście okaże się, że to skandal, pewnie jakiś spisek itd. Dokładnie tak samo gadał w ubiegłym roku, gdy Legia została wyrzucona z Ligi Mistrzów. Zdaniem Jana T. była to „ustawka” zrobiona przez „szakali” z UEFA. Gdyby nie daj Boże Lewandowski nie dostał w styczniu „Złotej Piłki”, pewnie znowu poczęstuje nas podobną porcją mądrości.

Tak przy okazji, Tomaszewski w czerwcu mówił, że: „Od dwóch lat lobbuję, by Michel Platini został prezydentem FIFA”. Czy ktoś może słyszał (czytał?) jakąś jego wypowiedź, po ostatnim zamieszaniu z Francuzem? Bo nie mogę żadnej nigdzie znaleźć. A może nieomylny Jan znowu stracił pamięć?

Ale wróćmy do „Złotej Piłki”. Nie wiem, czy ten, który już ją wręczył Lewandowskiemu, wie, jakie są zasady przyznawania nagrody. Pewnie takimi drobiazgami sobie głowy nie zaprząta, woli od razu dosadne puenty. Otóż najlepszego zawodnika (ale też zawodniczkę i trenerów) wybierają kapitanowie i szkoleniowcy wszystkich reprezentacji. Plebiscyt firmuje FIFA wspólnie z magazynem „France Football”.

Właśnie ogłoszono listę 23 zawodników, którzy mogą zdobyć najbardziej prestiżową nagrodę. To, że znalazł się na niej Lewandowski nie jest żadną sensacją. Jako piłkarz klasy światowej powinien być w kadrze reprezentacji świata, to tak właśnie należy traktować opublikowaną listę. Kolejny Polak trafił na nią po wielu latach przerwy.

W grudniu zostanie ogłoszona trójka finalistów. Wtedy będzie już wiadomo kto został najlepszym piłkarzem świata w 2015 roku. Przez kolejny miesiąc wąskie grono w FIFA i „France Football” musi utrzymać tę informację w tajemnicy. Jak dotąd zawsze się udawało, więc do końcowych minut uroczystej gali w Zurychu podtrzymywane będzie też odpowiednie napięcie. I bardzo dobrze, bo co znaczyłaby piłka bez prawdziwych emocji? Nawet tych poza boiskiem.

Jakie szanse na zdobycie trofeum ma Lewandowski? Moim zdaniem ma wielkie szanse, by znaleźć się w finałowej trójce. To byłby kosmiczny sukces. Wcześniej udało się to tylko dwóm Polakom (Kazimierz Deyna i Zbigniew Boniek). Radziłbym jednak zbytnio nie nakręcać nastrojów. Messi z Ronaldo, jak w poprzednich latach, pozostają głównymi faworytami do zdobycia „Złotej Piłki”.

Nie zapominajmy, że gdyby przed 22 września (pięć bramek w dziewięć minut w meczu z Wolfsburgiem) ktoś powiedział, że Lewandowski zostanie w tym roku najlepszym piłkarzem świata, potraktowano by go jak wariata. Nie zapominajmy, że aby dokonać tego niewiarygodnego wyczynu, podniósł się w przerwie z ławki rezerwowych!

Ale z drugiej strony należy też pamiętać, że o wyborze nie decydują żadne statystyki, tylko ludzie związani bezpośrednio z futbolem. Dlatego liczy się wrażenie, jakie zrobili na nich kandydaci do nagrody. A przez ostatni miesiąc nikt tak nie błyszczał jak napastnik Bayernu. Tym bardziej, że Messi nie gra z powodu kontuzji, więc kto wie? Tylko przez najbliższe tygodnie Lewandowski musi dalej strzelać jak karabin maszynowy.

Szkoda, że jeden głos już zabrał mu… Nawałka. Polski selekcjoner zrobił go przecież kapitanem reprezentacji. A sam na siebie Lewandowski raczej głosować nie będzie...

▬ ▬ ● ▬