Spodziewana niespodzianka

Fot. Trafnie.eu

UEFA zajęła ostateczne stanowisko. Odwołanie Legii oczywiście nie przyniosło żadnego skutku, bo przynieść nie mogło. Tego spodziewali się wyłącznie naiwni.

Legia nie została przywrócona do Ligi Mistrzów. Oto jedna z wzorcowych decyzji z rodzaju „spodziewana niespodzianka”. Wszyscy wiedzieli jaka będzie, a jednak niektórzy próbowali do końca zaklinać rzeczywistość. Nie bardzo wiem na jakiej podstawie, ale nie mój problem.

Nie mam żadnej satysfakcji z faktu, że przewidziałem rozwój wypadków, bo raczej trudno było się pomylić. I co to za satysfakcja? Wolałbym, żeby zdarzył się cud, by obejrzeć w Warszawie kolejny mecz decydujący o awansie do Ligi Mistrzów. Ale w cuda nie wierzę.

Wystarczyło, choćby w czwartek rano, zajrzeć na stronę UEFA, nawet nie mając pełnej wiedzy na temat przepychanki Legii z Celtikiem, by upewnić się jaka może być decyzja. Znajdował się tam dokładny rozkład meczów, już z podaną godziną, Szkotów ze słoweńskim Mariborem. Kto przy zdrowych zmysłach podejmowałby decyzję burzącą plan rozgrywek będących lokomotywą UEFA na kilka dni przed ich rozpoczęciem? I po co miałby to robić?

Legia będzie się odwoływała do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie. Ale gdyby UEFA przywróciła ją do Ligi Mistrzów, to poza wspomnianym niewyobrażalnym bałaganem, i tak byłaby zaskarżona do tego samego trybunału tylko przez Celtic, który wydał właśnie oświadczenie na swojej stronie internetowej. Wynika z niego w skrócie, że nie pozostaje mu nic innego jak podążać drogą wyznaczoną decyzjami UEFA, czyli przygotowywać się do meczu kwalifikacyjnego do Ligi Mistrzów z Mariborem. Oto kolejna spodziewana niespodzianka, albo mało śmieszna puenta do śmiesznego listu otwartego wysłanego do Glasgow przez prezesa Legii. Wreszcie doczekał się na odpowiedź.

Muszę pochwalić szefów Legii, że walczą do końca, ale wcale nie jestem pewny, jak oni, powodzenia misji. Gdy dwaj kowboje wybrali się z Warszawy do Nyonu, by naprawiać piłkarski świat, okazało się niestety, że chyba mają kolty naładowane ślepakami. Nie wróżę im sukcesu także przed trybunałem, ale nie wiem jaki może być jego wyrok. Tak jak byłem niestety pewny decyzji związanej z odwołaniem Legii w UEFA, mam za małą wiedzę na temat prac trybunału, by równie stanowczo wyrokować.

Oczywiście głos w sprawie Legii zabrał mój ulubiony ulubieniec, dyżurny bzduroklep kraju – Jan Tomaszewski. Już w piątek, gdy zaczęło się na dobre całe zamieszanie, napyskował na „pseudodziałaczy UEFA”. Dziś nazwał ich już „szakalami” zamieszanymi w „ustawkę”.

Czy to ci sami, do których wdzięczył swoją pucołowatą buźkę w lutym, gdy zaprosili go na losowanie eliminacji EURO 2016 do Nicei? Czy do nich szczerzył zęby w obłudnym uśmiechu, gdy na paluszkach wychodził grzecznie na scenę? Czy wtedy sam brał udział w innej ich „ustawce”? Jeśli oni są „szakalami”, to kim on jest???

A dla Legii dobra rada – skupcie się lepiej na meczach z Aktobe. Raczej nie ma co liczyć na podróż turystyczną do Kazachstanu. I niech ktoś kompetentny sprawdzi kiedy może bez obaw zagrać Bereszyński. W razie jakichkolwiek wątpliwości, najlepiej wysłać maila do Nyonu. Naprawdę!

▬ ▬ ● ▬