Kto nie odrobił pracy domowej?

Fot. Trafnie.eu

W polskiej piłce na niektórych zawsze można liczyć. Jednym z nich jest Dariusz Mioduski, prezes i właściciel Legii Warszawa, który udzielił długiego wywiadu.

Wywiadu udanego, skoro znalazło się w nim moje ulubione określenie - modele biznesowe. Nie wyobrażam sobie, by w rozmowie z nim mogło go zabraknąć. Nie zabrakło też kilku zabawnych wątków, ponieważ pan prezes wykazał świetne samopoczucie w przedstawieniu kilku kwestii. Oczywiście z typową dla siebie skromnością. Ta bije już z odpowiedzi na pierwsze pytanie, jak czuje się w roli wiceprezesa  Europejskiego Stowarzyszenia Klubów (za: sportdziennik.pl):

„Jestem zaangażowany w przedsięwzięcie, które zredefiniuje futbol i wpłynie na to, jak ta dyscyplina będzie w przyszłości wyglądała. Mam ten przywilej, że zasiadam w organach zarówno UEFA, jak i ECA, które będę miały na to największy wpływ, ale oznacza to przede wszystkim wiele obowiązków. Poświęciłem tej kwestii naprawdę dużo czasu i to nie w ostatnich miesiącach, ale na przestrzeni kilku lat. To nie jest projekt, który ma wymiar wyłącznie Legii Warszawa – jest on znacznie szerszy, ogólnoeuropejski”.

Brawo! Skoro przedsięwzięcie „zredefiniuje futbol”, dobrze mieć w nim rodaka, by być na bieżąco ze wszystkim istotnymi informacjami na wspomniany temat. Mam tylko nadzieje, że owe pojęcie nie stanie się moim ulubionym, niczym „modele biznesowe”.  

Mioduski poruszył ciekawy temat możliwej totalnej zmiany struktury klubowych rozgrywek:

„Gdybym miał prognozować, co stanie się za 20 lat, to powiedziałbym, że być może wtedy ponadnarodowe puchary, czy wręcz ponadnarodowe ligi, będą toczyć się w weekendy. Natomiast ligi krajowe zostaną przeniesione na środek tygodnia. Nie jest to kwestia najbliższej dekady, ale wydaje mi się, że nawet w takiej perspektywie ćwierćfinały, czy półfinały europejskich pucharów – w każdym razie rozstrzygające rundy – zostaną przesunięte w stronę weekendu. Bo generują największe zainteresowanie. To wciąż tylko hipotezy, ale widać taki trend”.

Zabawne jest jak postanowił ten wątek spuentować, odpowiadając na pytanie dziennikarza, czy „około roku 2035 w ligową sobotę przy Łazienkowskiej bardziej prawdopodobne będzie starcie Legii z Bayernem Monachium niż z Górnikiem Zabrze?”:

„To nie jest wykluczone pod warunkiem, że Legia będzie grać wówczas na poziomie Bayernu, ale takie oczywiście mamy nadzieje”.

No oczywiście, w Monachium już drżą ze strachu, że zamiast z patałachami z Borussii Dortmund będą musieli walczyć z klubową potęgą z Polski. I oczywiście Borussia, nie Legia, wyląduje w planowanych rozgrywkach drugiej Ligi Europejskiej.   

Prezes Legii odniósł się też do zachowania swojego trenera, który po meczu z Cracovią nie podał ręki szkoleniowcowi tej drużyny:

„Wszyscy jednak znamy Michała Probierza. I cenimy go nie tylko za warsztat, ale również za show. A jego show polega też na tym, że lubi czasami sprowokować przeciwnika. To jest część przygotowania Michała do meczu. Więc ja odbieram tę sytuację w ten sposób, że prawdopodobnie Sa Pinto nie odrobił pracy domowej w tym aspekcie, że nie zrobił wystarczającego wywiadu na temat szkoleniowca przeciwnika. Dlatego nie był przygotowany na prowokację, która ewidentnie miała miejsce. To był błąd naszego trenera, do Probierza nie mogę mieć pretensji. Cenię go zresztą jako trenera. I nawet po tamtym meczu ucięliśmy sobie dobrą rozmowę”.

Czyli pan Mioduski wszystko, co wyrabia od miesięcy Sa Pinto, potrafi wytłumaczyć „prowokacją Probierza”? Brawo! Zastanawiam się tylko, kto nie odrobił pracy domowej? Kto nie odrabia jej od dawna?

▬ ▬ ● ▬