Kto pomoże rozwikłać zagadkę?

Fot. Trafnie.eu

Rzadko się zdarza, by jakiś temat związany z piłką zupełnie wymykał się logice. A tak jest właśnie z karierą jednego piłkarza o niewiarygodnym potencjale.

Pochylam się nad nim nie pierwszy raz, ale jak się nie pochylać nad kimś, kto ma potencjał nawet na zdobycie „Złotej Piłki”? To znaczy miał, bo podsumowując poprzedni rok umieściłem go wśród tych, którzy najbardziej zasłużyli na rózgi pod choinkę:

„Gareth Bale, czyli w pewnym sensie moja… porażka. Uważałem bowiem, że ma potencjał na „Złotą Piłkę” i zastanawiałem się, czy ją zdobędzie. A zastanawiałem się intensywnie w 2016 roku, kiedy podczas finałów mistrzostw Europy był dla mnie najlepszym zawodnikiem turnieju, a przy okazji także liderem rewelacyjnie spisującej się reprezentacji Walii.

Dziś już wiem, że Bale szybciej zostanie kosmonautą, niż zdobędzie prestiżową nagrodę. Dostał tylko znacznie mniejszą, dosłownie i w przenośni, „Złotą Piłkę” dla najlepszego zawodnika klubowych mistrzostw świata w 2018 roku.

Ponieważ można zawodowo grać w piłkę lub bawić się tą grą, więc bawi się na całego. I przeplata wspaniałe zagrania w barwach Realu Madryt grą w… golfa. Nikt mu tego oczywiście zabronić nie może. Szkoda tylko, że przy okazji trwoni tak niewiarygodne możliwości, które posiada”.

Byłem pod wrażeniem jego gry podczas finałów mistrzostw Europy we Francji:

„Na pewno Walijczycy nie są wirtuozami futbolu, oczywiście poza jednym grajkiem, szalejącym Garethem Bale. Technika, szybkość, strzał, przegląd pola - patrzenie na niego stanowi przyjemność”.

Jego przypadek stanowi dla mnie prawdziwą zagadkę nie do rozwiązania. Jak to możliwe, że piłkarz z takimi możliwościami, będąc w kadrze jednego z najlepszych klubów świata, o czym bezskutecznie marzy wielu zawodników, zupełnie wszystko olewa? Dlaczego nie chce grać w piłkę tak, jak potrafi? Dlaczego wybrał niekonwencjonalną formę wypełnienia kontraktu i życia – pozostawanie na wczasach w miejscu pracy?

Byłem na konferencji z nim po finale Ligi Mistrzów w 2018 roku, gdy odbierał nagrodę dla najlepszego zawodnika:

„Zasłużył na nią z pewnością, zdobywając dwa gole. Szczególnie pierwszy strzelony przewrotką był rzadkiej urody. Dlatego Walijczyk podsumował swój wyczyn:

»Marzenia się spełniają«.

Ale zaraz zaczął się skarżyć, że był wyjątkowo rozczarowany faktem pojawienia się na boisku dopiero jako rezerwowy.

»Chcę grać regularnie w podstawowym składzie« - wyjaśnił.

I dodał, że jeszcze nie wie, czy zostanie w Realu:

»Muszę porozmawiać ze swoim agentem«”.

Wtedy wydawało się jeszcze, że to kwestia frustracji, bo nie gra w wyjściowym składzie. Ale jak wytłumaczyć późniejsze zachowanie, gdy mógł odejść z Realu, ale nie chciał? Wolał być w kadrze, nie przejmując się zbytnio tym, czy będzie grał czy nie. Bo wolał grać w golfa inkasując regularnie ogromną pensję. Jeśli wierzyć medialnym doniesieniom – 350 tysięcy euro. Tygodniowo!!!

Oczywiście historia strojenia fochów przez piłkarzy jest równie długa, jak historia futbolu. Nie przypominam sobie jednak, by na tej liście byli wcześniej jacyś Walijczycy. Wydawało się, że akurat oni dość mocno chodzą po ziemi mając realistyczne podejście do życia. Wydawało się...

Do Bale chyba stracił cierpliwość zatrudniający go klub, skoro właśnie przeczytałem, że (za: wp.pl):

„Dość zachowania skrzydłowego ma także Real Madryt, który chce jak najszybciej pozbyć się Walijczyka z drużyny. Jak informuje hiszpański "ABC", klub gotowy jest oddać go nawet za darmo.

Mimo fatalnego okresu, Bale nie powinien narzekać na brak ofert. Najbardziej prawdopodobny jest jego powrót do Anglii, a zainteresowany 30-latkiem jest między innymi Newcastle United”.

Tylko czy będzie chciał się ruszać z Madrytu? Wcale nie jestem tego pewny. Przyjemnie tam mieszkać inkasując co tydzień prawdziwą furę pieniędzy, gdy nie ma się już (?) piłkarskich ambicji.

PS: A gdyby ktoś pomógł mi rozwikłać zagadkę Gaterha Bale, będę niezmiernie wdzięczny.

▬ ▬ ● ▬