Leo będzie patrzył z góry

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski dotarła w środę wieczorem do Rotterdamu na czwartkowy mecz eliminacji do mistrzostw świata z reprezentacją Holandii, czyli kraju...

Uświadomiłem sobie, że minęło równo trzydzieści pięć lat od mojej pierwszej wizyty w Holandii. W tym czasie zdołałem odwiedzić wszystkie dwanaście jej prowincji. Mogę więc powiedzieć, że nieźle znam ten kraj. I mogę poświadczyć, że przywitała mnie typowa dla niego pogoda. Jeszcze we wtorek było ciepło i słonecznie, czyli naprawdę przyjemnie. Jednak już w środę zapanowała charakterystyczna miejscowa pogoda, padało kilka razy dziennie. Do tego wiał bardzo silny wiatr. Ale do jednego i drugiego zdążyłem się przez lata przyzwyczaić.

Dla mnie będzie to już czwarty mecz reprezentacji Polski w Holandii, w tym trzeci w Rotterdamie. Właściwie powinienem napisać, że piąty, od którego wszystko się zaczęło. Cztery były reprezentacji seniorów, a ten pierwszy, w październiku 1992 roku, reprezentacji młodzieżowych. I właśnie on najbardziej pasuje mi jako przewrotne wprowadzenie do tego czwartkowego.

W Utrechcie padł wtedy remis 1:1, a główne role odegrali w nim dwaj zawodnicy. W polskiej drużynie Arkadiusz Kubik, w holenderskiej Marc Overmars. Dlatego w pomeczowych komentarzach pojawiły się pytania, czy był to swoisty pojedynek przyszłych gwiazd polskiej i holenderskiej piłki? Kubik był zawodnikiem Górnika Zabrze. Potem grał w Belgii w KRC Harelbeke i Royal Antwerp. Dwa razy wystąpił w reprezentacji Polski seniorów, ale tylko w meczach towarzyskich.

Overmars w 1992 roku właśnie został piłkarzem Ajaksu Amsterdam, świeżo po przenosinach z Willem II Tilburg. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że potem stał się gwiazdą światowego formatu, najpierw trafiając do Arsenalu Londyn, a następnie do Barcelony. I zaliczył jeszcze 86 występów w reprezentacji Holandii.

Wspominam o tym tak szczegółowo, bowiem kariery bardzo wielu piłkarzy w obu krajach przebiegały podobnie do tych dwóch wyżej opisanych. U nas ciągle podniecenie jakimś nowym wielkim talentem, który potem przepadał w konfrontacji z poważną piłką. A Holendrzy przez ostatnie dziesięciolecia dostarczali do czołowych europejskich klubów całe armie zawodników, którzy odgrywali w nich wiodące role.

Dlatego trudno się dziwić, że mecze reprezentacji seniorów obu krajów mają od lat podobny przebieg. Trzeba postarać się coś ugrać z Holendrami. Może się uda, choć najczęściej udaje się najwyżej połowicznie. Piłkarski potencjał obu krajów od lat się nie zmienia i nie jest to niestety korzystne dla nas porównanie.

Dzień po wspomnianym meczu młodzieżówek w 1992 roku reprezentacje seniorów spotkały się w Rotterdamie. Nasze orły zaskoczyły faworyzowanych gospodarzy z obecnym ich selekcjonerem Ronaldem Koemanem w składzie. Polska prowadziła 2:0, mogła, czy nawet powinna, strzelić trzecią i czwartą bramkę. Nie strzeliła, za to straciła dwie. Holendrzy tak naszych zdominowali w końcówce, że remis 2:2 należało uznać za naprawdę korzystny.

W 2020 roku, mój drugi mecz w Holandii, tym razem bez żadnych emocji i historii. Pandemiczny spektakl przy pustych trybunach w Amsterdamie przegrany 0:1. Słabiutka Polska, która zaliczyła najmniejszy wymiar kary.

Przed trzema laty trzeci mecz, znów w Rotterdamie i znów remis 2:2, a emocji mnóstwo:

„Gdyby w sobotni wieczór zamiast meczu na stadionie w Rotterdamie odbył się pokaz filmu, można by autora jego scenariusza oskarżyć o plagiat. Matty Cash dał Polakom prowadzenie po akcji prawą stroną i ograniu Daleya Blinda. Po przerwie przytomne prostopadłe podanie Krzysztofa Piątka sprawiło, że Przemysław Frankowski razem z Piotrem Zielińskim znaleźli się sami przed bramkarzem Markiem Flekkenem i ten drugi dopełnił formalności.

Ale Holendrzy w ciągu zaledwie kilu minut zdołali wyrównać. I gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, tuż przed końcem za dotknięcie piłki ręką przez Casha, gospodarze dostali karnego. Jednak Memphis Depay go nie wykorzystał trafiając w zewnętrzną stronę słupka. I jeszcze w doliczonym czasie gry Łukasz Skorupski, który wcześniej obronił kilka groźnych strzałów, popisał się znakomitą interwencją ratując remis”.

Jaki będzie mój czwarty mecz reprezentacji Polski seniorów w Holandii? Chciałbym, żeby przynajmniej nie był gorszy wynikowo od tego poprzedniego. Słynny holenderski trener Guus Hiddink był w niedzielę gościem programu miejscowej telewizji i przedstawił swój potencjalny scenariusz boiskowych wydarzeń.

Stwierdził, że sześćdziesiąt procent holenderskiej kadry to zawodnicy z klubów angielskich, więc regularna gra w Premier League jest dla nich najlepszym treningiem jako forma przygotowań do meczu z Polską. Mają niezwykle silny skład jeśli chodzi o obronę i pomoc, brakuje im tylko napastnika najwyższej klasy.

Ponieważ drużyna Jana Urbana miała ostatnio spore problemy organizacyjne, więc potrzebuje czasu, by się odpowiednio zgrać. I dlatego Holendrzy nie powinni im tego czasu dać, starając się od pierwszej minuty ich zdominować. A do tego Hiddink wykorzystałby Wouta Weghorsta z Ajaksu, stawiając na niego w ataku. To potężny, prawie dwumetrowy, niezwykle waleczny zawodnik, zawsze walczący z wielkim poświęceniem dla drużyny, więc do proponowanej przez niego taktyki pasowałby idealnie. Czy Koeman go posłucha? Szybko się przekonamy.

Jan de Zeeuw, Holender mieszkający od wielu lat w Polsce, dyrektor reprezentacji Polski za kadencji Leo Beenhakkera, patrzy na zbliżający się mecz pod zupełnie innym kątem:

„Leo mieszkał tuż przy stadionie Feyenoordu. Jego apartament zajmował całe ostatnie piętro wieżowca dosłownie po drugiej stronie ulicy. Miał z niego przepiękny widok na cały Rotterdam. Mógł więc także patrzeć z góry na stadion swojego ukochanego Feyenoordu. I teraz na pewno też będzie się przyglądał gdzieś tam z góry, jak Polska zagra z Holandią”.

▬ ▬ ● ▬