Lineker nie może się ze mną równać!

W Anglii prawdziwe szaleństwo. Tak twierdzi kolega, który tam mieszka od lat i zadzwonił w poniedziałek, by podzielić się wrażeniami po zdobyciu tytułu.

Kolegę już cytowałem kilka razy, ostatnio z okazji rozgrywania w Anglii finałów mistrzostw Europy kobiet. Przekonywał mnie, że z każdym meczem miejscowej drużyny szaleństwo w narodzie wzrasta. Gdy Angielki, zwane „Lwicami”, dotarły do finału pokonując w nim po dogrywce Niemki 2:1, zaczął już absolutny odjazd. Kolega wyciągnął z tego daleko idący wniosek o charakterze… politycznym:

„Z Brexitem nie wyszło, gospodarka wyraźnie siada. Nie jest łatwo tu teraz żyć, ceny rosną strasznie, inflacja wysoka. Naród potrzebuje sukcesu i właśnie takim było zdobycie mistrzostwa”.

Mistrzostwa w stylu, który budzi uznanie. Poza pierwszymi minutami inauguracyjnego meczu z Austrią, gdy w grze gospodyń turnieju widać było, że oczekiwania związane z ich występem wyraźnie im ciążą, z każdą kolejną minutą grały coraz pewniej. Potrafiły po dogrywce pokonać silne Hiszpanki, by w finale zrobić to samo z Niemkami. Nie były od nich wyraźnie lepsze, co tym bardziej budzi szacunek. Bo sztuką jest w piłce osiągnąć korzystny wynik właśnie w takich ważnych meczach w takich okolicznościach.

I wszystkim puściły hamulce. W angielskich mediach zaczęła się jazda bez trzymanki, a kolega opowiedział mi zabawną historię:

„Wywiady zrobili już chyba za wszystkimi, z kim się tylko dało. Moja żona, patrząc na ekran telewizora, zapytała: »To ona też grała? Chyba za stara?« Przeprowadzano właśnie rozmowę z matką Chloe Kelly, zdobywczyni zwycięskiej bramki w finale”.

Ten finał na Wembley obejrzało 87 192 widzów, co stanowi rekord mistrzostw Europy, nie tylko tych kobiecych. Męskie finały nie miały nigdy takiej frekwencji. Angielskie męskie ego zostało dodatkowo podrażnione, bowiem przez rokiem na tym samym Wembley, też w finale mistrzostw Europy gospodarze przegrali po serii rzutów karnych z Włochami.

Kolejnym ustanowionym rekordem był ten dotyczący oglądalności. Stacja BBC poinformowała, że finał, w szczytowym momencie obserwowało 17,4 miliona widzów. Żaden program emitowany w angielskiej telewizji w tym roku nie cieszył się taką popularnością.

Zaczęły się sypać gratulacje ze wszystkich stron. Książę William wyściskał mistrzynie osobiście, wręczając im puchar za mistrzostwo po meczu na Wembley. Jego ojciec, następca tronu Książę Karol wraz z Księżną Kamilą, napisali między innymi:

„Sprawiłyście, że wszyscy jesteśmy dumni”.

Gary Lineker, były angielski gwiazdor, a dziś chyba najbardziej znany miejscowy ekspert, na Twitterze przeredagował słynną opinię sprzed lat:

„Piłka nożna to prosta gra. 22 kobiety gonią za piłką przez 90 minut, a na końcu wygrywa Anglia”.

Sympatyczne, prawda? Otóż nie dla wszystkich. Bo po finale Linekerowi nieźle się dostało, bowiem jego aktywność internetowa nie skończyła się na tym jednym wpisie. Postanowił sobie trochę zażartować z Kelly, czyli zdobywczyni zwycięskiej bramki w finale, która z radości ściągnęła koszulkę i biegała w samym topie, który miała pod spodem. Jego „stanikowe” uwagi uznano za seksistowskie. Przyłożono mu też z innej strony wypominając, że mimo posiadania tak ogromnej siły medialnej nigdy nie użył jej wcześniej do wsparcia kobiecej piłki!

No to mogę z dumą powiedzieć, że Lineker nie może się ze mną równać. Od lat z uznaniem piszę o dzielnych dziewuchach ganiających za piłką, zawsze z należną atencją odnosząc się do ich ambitnej postawy na boisku, czego dowody łatwo znaleźć. Gary, mogę ci udzielić stosownych korepetycji w tym względzie…

▬ ▬ ● ▬