Logika największym wrogiem

Fot. Trafnie.eu

Czytając niektóre teksty dochodzę do wniosku, że wszystko dobierane jest do z góry założonej tezy. Nawet nie dobierane, ale wręcz dopychane kolanem.

Tabloizacja mediów zdominowanych przez internet sprawia, że ciągle coś musi się ciągle dziać. No i się dzieje. Często wbrew logice, czyli temu, co ktoś mówił (pisał) zaledwie chwilę wcześniej.

Właśnie takim tematem są „przyczyny kryzysu Realu Madryt”. No bo Real jest na dnie, jakby ktoś nie wiedział. W największym kryzysie strzeleckim od lat. Ileś tam minut nie zdobył już bramki. Pełny dramat. Że nie strzelił między innymi takim silnym drużynom, jak Atletico czy Sevilla, większego znaczenia nie ma. Że przegrał w Moskwie w Lidze Mistrzów z CSKA nie mając w składzie połowy kluczowych graczy, też nie. Nikt nie będzie sobie psuł tytułu - „Real na dnie” - jakimiś logicznymi argumentami.

Stawiany wniosek jest oczywisty – Real nie strzela bramek, bo w Realu nie ma już Cristiano Ronaldo. Wynika z tego kolejny wniosek, że wspomniany gwiazdor jest po prostu niezastąpiony.

Można by nawet stwierdzić, że wniosek logiczny, gdyby jeszcze kilka(naście) dni wcześniej, często w tych samych mediach, nie pojawiała się równie logiczna teoria, choć dokładnie… odwrotna - Real gra aż miło bez Ronaldo. Proszę poczytać choćby relacje z inauguracyjnej kolejki Ligi Mistrzów, gdy w Madrycie rozbił Romę. Ale lansując już nową teorię nikt o poprzedniej nawet nie wspomni...

Dowodzono wtedy, że brak Portugalczyka jest wręcz niezauważalny. Zauważalna jest za to znacznie lepsza gra kilku zawodników Realu, którzy wyraźnie odżyli, gdy odszedł człowiek wypijający z drużyny najlepsze soki swoim bezgranicznym egoizmem.

Czy to brak pamięci, czy brak kręgosłupa i szukanie na siłę „argumentów” do efekciarskiej tezy? Bo ta z bezradnym Realem bez Ronaldo oczywiście by się obroniła, gdyby ten seriami strzelał bramki w nowym klubie. Ale nie strzela, a już w Lidze Mistrzów nie strzela wcale, tylko się mazgai.  

Przeanalizujmy dotychczasowy dorobek Portugalczyka w barwach Juventusu Turyn. W Lidze Mistrzów nie ma czego analizować. W pierwszym meczu z Valencią (2 niecelne strzały na bramkę) wyleciał z boiska i się rozpłakał. W drugim za karę nie zagrał.

W siedmiu meczach Serie A strzelił cztery bramki. Jak na napastnika, który mówi o sobie, że jest najlepszym grajkiem w historii futbolu, trudno nazwać to powodem do dumy. Równie mało atrakcyjnie wygląda zestawienie strzałów na bramkę – tylko 23 celne spośród oddanych 54 (za: espnfc.com) w dotychczasowych spotkaniach włoskiej ligi.

Bazując choćby na tych statystykach, teza o bezradnym Realu bez Ronaldo wydaje się mało przekonująca, żeby nie powiedzieć mało logiczna. Nawet biorąc pod uwagę, że każdy zawodnik potrzebuje trochę czasu na aklimatyzację w nowym klubie.

Choć coraz częściej się zastanawiam, czy logika nie jest największym wrogiem współczesnego świata? Dla tabloidyzujących się na potęgę mediów jest po prostu za mało wyrazista, więc psuje efekciarskie tezy.

     ▬ ▬ ● ▬