Mądrzy po czasie

Fot. Trafnie.eu

Po raz kolejny okazało się, że powiedzieć i napisać można wszystko. Niekoniecznie wszystko jednak warto pamiętać.

Już za miesiąc mecz z Czarnogórą. Coraz więcej uwagi media poświęcają potencjalnym reprezentantom, którzy mogą w nim wystąpić. Ewentualnie nie wystąpią, bo w swoich klubach prezentują się kiepsko.

Przeczytałem wywiad z prezesem PZPN Zbigniewem Bońkiem. Jedno z pytań dotyczyło Bartosza Kapustki, „który znalazł się w potrzasku”. Pan prezes tak odpowiedział (za: przegladsportowy.pl):

„Z Kapustką sytuacja była prosta. Leicester chciało go kupić, Cracovia sprzedać. Dzwonił do mnie Claudio Ranieri i pytał, czy to jest dobry zawodnik. Odparłem, zgodnie z prawdą, że to jego sprawa, czy go weźmie, ale chłopak na pewno jest utalentowany”.

Sprawdziłem wypowiedź Bońka z sierpnia. Niby wszystko się zgadza. Niby, bo ne znalazłem choćby tego wątku zasygnalizowanego latem (za: przegladsportowy.pl):

„Poradzi sobie, dostanie swoje szanse, choć nie oczekujmy, że od razu stanie się pierwszoplanową postacią. Trzeba w niego zainwestować, dużo musi się uczyć. Za pół roku może być konkretnym piłkarzem. To jeszcze nie fenomen, ale materiał na bardzo dobrego gracza. Dla Leicester jest idealnym zakupem”.

Albo inaczej – szkoda, że pan prezes nie powiedział wtedy, co powiedział teraz:

„Myślę, że Ranieri źle zagrał tą kartą, bo nie sądzę, że gdyby Bartek zagrał w Leicester dziesięć meczów od początku do końca, to zespół byłby w gorszej sytuacji. Ten klub ma inny problem. Moralny. Ranieri dokonał cudu. Zdobył mistrzostwo Anglii, został wybrany najlepszym trenerem świata. Nie dziwię mu się, że w nowej wojnie postawił na tych samych ludzi, z którymi wygrał poprzednią. A na resztę żołnierzy patrzy inaczej”.

Gdyby to powiedział w ubiegłym roku, stanowiłoby co najmniej ostrzeżenie – „Uważaj chłopcze”!

W równie nieciekawej sytuacji jak Kapustka znalazł się drugi potencjalny reprezentant Polski Maciej Rybus. Niestety często grzeje ławę w Lyonie, nad czym lamentują media w jego ojczyźnie. Szkoda, że w lecie wręcz bezkrytycznie komentowały jego transfer do Francji, nie widząc w tym żadnego zagrożenia.

Żeby nie było, że się teraz wymądrzam, przypomnę, co napisałem we wrześniu, po meczu z Kazachstanem:

„Moim zdaniem Rybus nigdy nie będzie lewym obrońcą na miarę oczekiwań, bo się do tego nie nadaje. Nie jest to jego wymarzona pozycja, wbrew peanom na cześć zawodnika układanym jeszcze nie tak dawno. Trudno więc obwiniać go za dwie stracone bramki wytykając, że nie potrafił się odpowiednio ustawić. Z pewnością starał się, jak potrafił najlepiej wypełniać zadania na pozycji, na której go wystawiono”.

Tym, którzy bezrefleksyjnie nazywali Rybusa „polskim Roberto Carlosem” przypomnę, co zawsze będę powtarzał do znudzenia – nie wymagajcie od piłkarzy więcej niż potrafią! Nie róbcie z nich na siłę gwiazd, bo robicie w ten sposób krzywdę, za co sami później słono płacą.

▬ ▬ ● ▬