Choć zabrzmi to koszmarnie...

Fot. Trafnie.eu

Przez cały tydzień trwały próby leczenie kaca po meczu w Astanie. W mediach pojawiały się kolejne komentarze dotyczące remisu z Kazachstanem.

Nie chcę generalizować, dlatego nie napiszę, że wszystkie miały wspólną cechę. Ale z pewnością większość z nich głoszona była z pozycji piłkarskiej potęgi. Wielka reprezentacja tylko zremisowała swój pierwszy mecz w eliminacjach. Cóż za dramat?

Prawdziwym dramatem jest znajomość tematu przez niektórych ekspertów. Wśród nich na pierwszy plan wysunął się oczywiście mój ulubiony ulubieniec Jan Tomaszewski. Postanowił zapunktować już przed meczem, co mu się udało, biorąc pod uwagę późniejsze wydarzenia na boisku. Oto jak znakomite posiadał rozeznanie co do możliwości rywali (za: polsatnews.pl):

„Kazachowie zdają sobie sprawę z tego, że mają 1 proc. szansy na wygranie tego spotkania”.

Rzeczywiście wykazał się najwyżej jednoprocentową znajomością tematu, co akurat dla mnie zaskoczeniem nie jest.

Niektóre stawiane w ostatnich dniach pytania były dość naiwne. Na przykład takie – co się dzieje z Milikiem? Nic się nie dzieje. Gra, jak potrafi najlepiej, ale nie jest piłkarzem doskonałym, co umknęło wielu jego rodakom, szczególnie po festiwalu zachwytów związanych z transferem do Napoli.

Milik w meczu z Kazachstanem trafił piłką w poprzeczkę, zamiast posłać ją do pustej bramki, ponieważ strzelał prawą nogą. A tej nie ma niestety tak sprawnej, jak lewej. Jak było widać w Astanie nawet treningi w Ajaksie z byłym świetnym napastnikiem Dennisem Bergkampem niewiele w tej kwestii zmieniły. Trudno go więc ciągle katować za to, czego nie potrafi, bo można go zakatować psychicznie przed następnymi meczami reprezentacji.

Kolejne naiwne pytanie – dlaczego Rybus zagrał, jak zagrał? Odpowiedź podobna jak w przypadku Milika. Moim zdaniem Rybus nigdy nie będzie lewym obrońcą na miarę oczekiwań, bo się do tego nie nadaje. Nie jest to jego wymarzona pozycja, wbrew peanom na cześć zawodnika układanym jeszcze nie tak dawno. Trudno więc obwiniać go za dwie stracone bramki wytykając, że nie potrafił się odpowiednio ustawić. Z pewnością starał się, jak potrafił najlepiej wypełniać zadania na pozycji, na której go wystawiono. Ta sama więc prośba, jak w przypadku Milika, by dłużej nie katować Rybusa...

Być może, choć zabrzmi to koszmarnie (!), najlepszą rzeczą jaka się mogła przydarzyć reprezentacji Polski przed EURO, była jego… kontuzja. Dzięki temu całkiem udany turniej zaliczył Artur Jędrzejczyk. Błędy też popełniał, ale kto ich nie popełnia? Patrząc jak gra odnoszę wrażenie, że akurat on na bocznej obronie czuje się tak, jak boczny obrońca powinien się czuć na tej pozycji.

▬ ▬ ● ▬