Manchester City – Bayern Monachium 6:0

Fot. Trafnie.eu

Powyższy wynik robi wrażenie, prawda? Dotyczy meczu, który odbył się we wtorek w ramach rozgrywek Ligi Mistrzów. Nie ma w tym żadnej pomyłki, jednak...

Jednak nie należy przywiązywać do niego nadmiernej wagi. Chodzi o mecz w młodzieżowej Lidze Mistrzów. UEFA stara się promować jak może te rozgrywki. Na jej stronie internetowej trzeba się nagimnastykować, by jej wyniki odróżnić od tej normalnej Ligi Mistrzów, w której także wczoraj Manchester City pokonał Bayern, tyle że 3:2.

Drużyna Lewandowskiego już wcześniej zapewniła sobie pierwsze miejsce w grupie, więc trudno było oczekiwać, że powalczy w tym meczu na śmierć i życie. A rywale to zespół z ogromnym potencjałem. Mistrzem Anglii przez przypadek się nie zostaje, dlatego taki wynik stanowił dla mnie wręcz oczekiwane rozstrzygniecie.

Nie powinien być zaskoczeniem także wynik w młodzieżowej Lidze Mistrzów. Manchester City prowadzi w grupie E z kompletem zwycięstw. Bayern po pięciu rundach zajmuje ostatnie miejsce z zaledwie trzema punktami. Jak to możliwe, że potentat w klubowym futbolu dostaje takie baty na poziomie drużyn młodzieżowych?

Nie tylko możliwe, ale wręcz normalne. Nie należy przywiązywać do tego większej wagi, co udowodniłem przed rokiem na podstawie meczu rozgrywanego przez drużyny młodzieżowe finalistów Ligi Mistrzów z 2010 roku. Inter Mediolan pokonał wtedy Bayern w obu spotkaniach 2:0. UEFA chciała, by mecz finałowy seniorów poprzedzał pojedynek juniorów obu klubów, ale w takim układzie odbył się tylko raz.

Gdy po trzech latach przeanalizowałem składy młodych grajków Interu i Bayernu okazało się, że żaden nie odgrywał w dorosłym futbolu poważnej roli, żadnemu nie można było wróżyć zrobienia poważnej kariery na miarę klubów, które w 2010 roku reprezentował.
Bayern prowadzi oczywiście normalną pracę z młodzieżą, ale jak juniorzy nie spełniają wielkich oczekiwań, a w większości nie spełniają, wtedy kupuje Lewandowskiego czy Ribery'ego i problem jest rozwiązany. Dlatego wyniki młodzieżowych drużyn wielkich klubów nie stanowią miarodajnego wyznacznika rzeczywistej ich siły w najbliższej przyszłości.

Po przeanalizowaniu składów młodziaków z Manchesteru i Monachium, którzy we wtorek grali ze sobą, można dojść do ciekawych wniosków dotyczących futbolu... globalnego. Podstawową jedenastkę Manchesteru City tworzyli: Anglik, Belg, Hiszpan, Anglik, Hiszpan, Anglik, Francuz, Francuz, Norweg, Irlandczyk, Anglik. Jeśli na poziomie młodzieżowym drużyna wielkiego klubu jest już reprezentacją świata, różnica między najsilniejszymi ligami i resztą będzie się pogłębiać. Potentaci kuszą już najzdolniejszych juniorów. Pytanie tylko dla ilu z nich przejście do sławnego klubu stanowi początek, a dla ilu koniec kariery?

Bayern w podstawowej jedenastce miał Gabończyka, Serba i dziewięciu Niemców. Sądząc po wyniku meczu nie byli to z pewnością wartościowi następcy aktualnych mistrzów świata. Można jednak pokusić się o wniosek, że w Niemczech większą wagę przywiązuje się do szkolenia własnych piłkarzy i mocniej na nich stawia. Dlatego w konsekwencji seniorska reprezentacja nadal będzie potęgą.

Przy okazji nasunęła mi się pewna refleksja. Gdy w lecie zaczęła się histeria w związku z wykluczeniem Legii z dalszej fazy eliminacji do Ligi Mistrzów, nikt nie zwrócił uwagi na pewien drobiazg. Gdyby Legii udało się zakwalifikować do fazy grupowej elitarnych rozgrywek, jej drużyna juniorów też uzyskałaby automatycznie prawo gry w Lidze Mistrzów.

Nie widziałem żadnego meczu młodych grajków z Warszawy, więc nie mam wiedzy na temat ich umiejętności. Ciekawy jestem bardzo jak by wypadli na tle poważnych rywali z równie poważnych europejskich klubów. Co prawda do tych rozgrywek nie należy przywiązywać zbyt wielkiej wagi, jednak można by się było przy okazji przekonać ile warta jest centralna liga juniorów, którą prezes PZPN systematycznie się przechwala. Jej reprezentant, Legia to zdecydowany lider grupy wschodniej, sprawdziłby swoje umiejętności w znacznie poważniejszych rozgrywkach.

▬ ▬ ● ▬