Milczenie nie będzie złotem

Fot. Archiwum

Rafał Rostkowski, były arbiter FIFA, znów szczypie szefa Kolegium Sędziów, a przy okazji też szefa związku. Czy tym razem zareagują?

Cytowałem go niedawno, zacytuję ponownie, bo warto. Wali bez znieczulenia w Zbigniewa Przesmyckiego, szefa Kolegium Sędziów (za: sportdziennik.pl):

„Przesmyckiego popierają chyba tylko ci, dla których jest wygodny. To dosyć znamienne, że w procesach sądowych, których Przesmycki wytoczył już chyba więcej niż jakikolwiek krytykowany publicznie trener czy piłkarz, powołuje na świadków swoich podwładnych, czyli sędziów Lotto Ekstraklasy. Przecież to są osoby całkowicie od niego uzależnione zawodowo, a tym samym w dużym stopniu także – życiowo. Arbitrzy doskonale wiedzą, ile stracili ci, którzy wypowiadali się w sposób dla Przesmyckiego niekorzystny.

Procesy mogą jednak okazać się bardzo ciekawe, a być może nawet przełomowe. Uważam, że wszyscy świadkowie powinni zostać w sądzie zaprzysiężeni.  Jeśli bowiem zeznają prawdę, to prezes Boniek nie będzie mógł dłużej chronić Przesmyckiego. Wyznaczając arbitrów na świadków, Przesmycki zrobił chyba najgorszą obsadę w swoim życiu. Jeśli bowiem będą składać zeznania niezgodne z prawdą, to ryzykują konsekwencjami z art. 233 Kodeksu Karnego. I automatycznym wydaleniem z grona sędziów piłkarskich. Przypuszczam, że przewodniczący KS niezbyt długo się nad tym zastanawiał, chcąc chyba wystraszyć ewentualnych kolejnych krytyków”.

Skoro jest tak źle, dlaczego jest tak dobrze? Prezes PZPN Zbigniew Boniek jakoś dotąd krzywdy Przesmyckiemu nie zrobił. Roskowski tak ów fenomen wyjaśnia:

„To jedna z największych zagadek polskiego futbolu. Kiedy w maju 2017 roku spotkałem się z prezesem Bońkiem w kawiarni Green Caffe Nero Astoria na roku ulic Przeskok i Zgoda, powiedziałem wprost, że słyszałem, iż ojciec Przesmyckiego był księgowym w Widzewie Łódź w czasach, kiedy ten klub sprzedawał Bońka do Juventusu. Zapytałem Bońka wprost, czy dlatego chroni szefa KS. Prezes PZPN zaprzeczył”.

Rostkowski zauważa, że o szefie sędziów w PZPN dyskutowano:

„Temat już wiele razy był przedmiotem rozmów członków władz związku, pojawiły się propozycje odwołania Przesmyckiego, ale za każdym razem prezes PZPN upierał się, że przewodniczący KS musi zostać do końca kadencji”.

W tym kontekście zwraca uwagę, że poza prezesem PZPN jest jeszcze drugi Boniek, jego bratanek:

„Jakby od losu Przesmyckiego zależało bezpieczeństwo lub honor Bońka, choć nie wiem, którego – Zbigniewa, czyli szefa związku, czy może Marcina – sędziego asystenta?”

Z wypowiedzi Rostkowskiego wynika jasno, że jednym z najważniejszych departamentów związku rządzi człowiek, który nim rządzić nie powinien. Co robi oczywiście za pełnym przyzwoleniem prezesa. Jak więc pogodzić to z wizerunkiem PZPN kreowanym od lat przez część mediów jako organizacją (wreszcie!) zarządzaną w pełni profesjonalnie?

Rostkowski to wręcz wprost obśmiewa. Z pewnością nie wygadywałby takich rzeczy, gdyby zdawał sobie sprawę, że zaraz będzie musiał za to zapłacić choćby sądowym wezwaniem. Takim samym, jakie grożą innym już pozwanym przez Przesmyckiego. Nie ma nic na sumieniu, więc mówi, co myśli, bo nie ma się czego obawiać.

Wręcz zaczepnie prowokuje szefa sędziów i jego szefa, czyli prezesa związku. Widać, że ma już dość tego, co dzieje się w sędziowskim światku. A szczególnie ma dość człowieka, którym wszystkim rządzi.

Warto, by Zbigniew Boniek, wręcz uwielbiający wszystko komentować na twitterze, skomentował i to. Podobno milczenie jest złotem, ale w tym przypadku nie będzie na pewno. Bo jak długo można udawać, że nic się nie dzieje?

▬ ▬ ● ▬