Mit to już nasz ostatni?

Fot. Trafnie.eu

Cieszę się, że coraz więcej osób zaczyna przeglądać na oczy. I wreszcie dostrzegają to, co powinno być oczywiste dla wszystkich, choć niestety nie jest.

Oto na naszych oczach dogorywa chyba już ostatni współczesny mit polskiej piłki. Jeden z tych tworzonych za kadencji miłościwie nam panującego prezesa związku. Znalazłem taki tekst (za: wp.pl):

„Odnoszę wrażenie - być może mylne, w takim razie poprawcie mnie - że Polski Związek Piłki Nożnej jest w polskim futbolu odpowiedzialny tylko za sukcesy. Przywrócenie świetności finałowi Pucharu Polski: PZPN jest organizatorem, więc to zasługa związku. Racowiska, przerywane mecze, podpalony stadion, strzelanina rakietnicami na trybunach, poparzeni ludzie: nie, to już nie PZPN. Kibice: PZPN! Kibole: nie PZPN! Coroczne kompromitacje klubów w europejskich pucharach: wiadomo, to nie PZPN. To kluby. Długo można by było wymieniać”.

Brawo (!), jakby powiedział pan prezes. Jak miło, że ktoś także dostrzega ową zależność. Bo ja dostrzegłem ją już dawno, przed czterema laty, przy okazji podsumowania pierwszych dwóch lat prezesury Zbigniewa Bońka. Zadałem wtedy kilka trudnych pytań, idąc raczej pod prąd w okresie, gdy tworzono na jego temat głównie laurki. Oto przykłady tych pytań:

„Czy to prawda, że w PZPN pracuje teraz więcej osób niż za kadencji Grzegorza Laty? Takie informacje dostałem z kilku niezależnych źródeł. Pamiętam, że Boniek po wyborze deklarował coś zupełnie innego”.

I trzeźwe spojrzenie na jeden ze związkowych reformatorskich „sukcesów”:

„Jaki jest sens tworzenia centralnej ligi juniorów, skoro często zdarzają się tak wysokie wyniki, jak w ostatniej kolejce: Pogoń Szczecin – MKS Kluczbork 8:1? Po co ganiać młodych chłopaków po całej Polsce, jeśli mają grać z drużynami zdecydowanie odbiegającymi od nich poziomem?”   

Oraz piękny przykład jak można porażkę przekuć w sukces, wspinając się po cudzych plecach:

„Na jakiej podstawie przypisuje się panu prezesowi zasługi w przyznaniu Warszawie finału Ligi Europejskiej w 2015 roku? Mecz odbędzie się w polskiej stolicy, ponieważ ta ma wspaniały stadion. Został zbudowany na mistrzostwa Europy w 2012 roku. Przyznanie ich organizacji Polsce było zasługą nie obecnego prezesa związku, ale rządzącego nim w 2007 roku Michała Listkiewicza. Jako jeden z nielicznych uwierzył, że to się może udać. I rzeczywiście udało się nie tylko dostać mistrzostwa, ale jeszcze wspaniale je zorganizować. Boniek nie kiwnął palcem, by zaangażować się w ten projekt, co nie przeszkodziło mu później być oficjalnym ambasadorem imprezy. Dlaczego nie pomógł? Może jako obywatel Włoch był pewny, że właśnie w tym kraju odbędą się mistrzostwa?”

Klasycznym przykładem utraty pamięci, gdy brak sukcesu, były ubiegłoroczne mistrzostwa Europy do lat 21. Wiceprezes związku Marek Koźmiński deklarował przecież, że „celem jest półfinał, czyli pozycja medalowa”!!! A co na to Boniek po koszmarnych dla reprezentacji Polski mistrzostwach (za: przegladsportowy.pl):

„Znałem dobrze wartość tej drużyny i wiedziałem, że gdyby zagrała w najmocniejszym składzie, z Zielińskim i Milikiem, jej wartość skończyłaby w górę o 50 procent. I wtedy mielibyśmy inną rozmowę i oczekiwania. Wiedziałem, że jesteśmy po prostu słabsi”.

Czyli idealne wytłumaczeni porażki. Tylko, że ten sam Boniek wcześniej uzasadniał bezsens powoływania do reprezentacji młodzieżowej zawodników z kadry seniorów (dla: TVP Sport):

„Karol Linetty, Piotr Zieliński i Arkadiusz Milik są już w liceum, a chcemy ich cofnąć do ósmej klasy. Czy taki powrót będzie dla nich dobry?”

Chyba dziś już coraz mniej osób wierzy w mit fantastycznie funkcjonującego związku mogącego pochwalić się głównie sukcesami pod dowództwem „najlepszego prezesa w historii PZPN”.

▬ ▬ ● ▬