Mogą w nas walić, ale...

Fot. Trafnie.eu

PZPN zafundował nam prezent na święta. Można  obejrzeć w internecie mini serial dokumentalny i to nie w ramach akcji namawiającej do pozostania w domu.
 
Dwa z trzech odcinków miały już premierę, trzeci zostanie wyemitowany po raz pierwszy w sobotni wieczór. Każdy ma oddzielny tytuł, ale ten wspólny dla mini serialu jest dość wymowny – „Niekochani”. To historia reprezentacji Polski za kadencji Jerzego Brzęczka.
 
Filmy zostały zrealizowane dla PZPN, więc trudno oczekiwać w nich jakiś sensacyjnych wątków. Ale i tak jest wiele ciekawych fragmentów, głównie nakręconych w szatni przed i po meczach, czy podczas odpraw służących omówieniu najbliższych rywali. Do tego dochodzą aranżowane już wypowiedzi reprezentacyjnych piłkarzy.
 
W obu odcinkach najwięcej jest Brzęczka, czyli selekcjonera straszliwie krytykowanego, czy wręcz sponiewieranego, mimo łatwego awansu do finałów mistrzostw Europy. Oglądając go w akcji w zakulisowych scenach trudno jednak odnieść wrażenie, że to nieudacznik. Wręcz przeciwnie, jego uwagi, szczególnie dotyczące taktyki, są rzeczowe, ciągle stara się wspierać piłkarzy.
 
To chyba pierwszy wniosek jaki mi się nasunął po obejrzeniu filmu. Choć po chwili zastanowienia muszę jednocześnie przyznać, że nie odniosłem wrażenia, by zawodnicy próbowali swoimi wypowiedziami nakreślić portret wymarzonego selekcjonera, z którym właśnie chcieli pracować, że jest dla nich wyjątkowym autorytetem.
 
Pierwszy odcinek zaczyna się od sceny w szatni zaraz po meczu, choć nie wiadomo jeszcze jakim. Kamera umieszczona wysoko w rogu pomieszczenia daje może niezbyt ekscytujące ujęcie, ale nie to jest najważniejsze. Ważna jest przemowa trenera, bo to on odgrywa główną rolę. Brzęczek zwrócił się do zawodników (wszystkie wypowiedzi w oryginalnej formie): 
 
„Nie ma takiej sytuacji panowie, że ktoś przestaje wierzyć w to, co robimy”.
 
I zaczął powtarzać, chyba po to, by mocniej wbiło się słuchaczom w pamięć:
 
„Nie ma. Nie ma. Nie ma. Pamiętać o tym, panowie. Pamiętać o tym. Pamiętać o tym”.
 
Po chwili przerwy dodał:
 
„Może dobrze, że taką sytuację mamy teraz... Teraz. Teraz. Żebyśmy panowie, do tego się... Z jednej strony, panowie, z tego wyciągnęli wnioski. Żebyśmy byli, k..., twardsi. I to, co nas będzie czekać, bo najważniejsze dla nas będą mecze eliminacyjne. To jest dla nas najważniejsze. To jest cel... Jeżeli przejdziemy to... wyjdziemy z tego mocni, to wtedy będzie nam łatwiej”.
 
Ta scena, która, jak rozumiem, ma stanowić rodzaj motta dla wszystkich odcinków, pojawia się jeszcze raz w tym pierwszym. Wtedy już wiadomo, że nakręcono ją zaraz po meczu z Włochami w Chorzowie, przegranym 0:1 w Lidze Europejskiej. I wtedy dowiadujemy się też, że zanim trener zaczął przekonywać piłkarzy, by nikt nie zwątpił w to, co razem robią, powiedział chyba jeszcze coś ważniejszego z ich punktu widzenia. Bo zaraz po porażce z Włochami wystawił się zamiast nich na ciosy, które miały zacząć padać:
 
„Panowie, ja to biorę na siebie. Pierwszą połówkę. Jesteśmy po czterech meczach, zaczęliśmy dobrze. Dzisiejsze spotkanie było dla nas zupełnie inne. Ale myślę, że to również wynikało z tego, panowie, jakiej dzisiaj wypróbowaliśmy taktyki. Ale... W listopadzie, jak się spotkamy, panowie, porozmawiamy. Bo wiemy... o pewnych... o pewnych kwestiach. I co przed nami. Jesteśmy w trudnej sytuacji. Na pewno w nas będą walić, we mnie. Ja to biorę na siebie, panowie. OK? Ja biorę to na siebie... I z tego wyjdziemy. Wtedy takie sytuacje tylko, panowie... Powodują jedną rzecz: że drużyna... musi... musicie być mocniejsi. Musimy być mocniejsi. Będziemy mocniejsi. OK?”
Później Brzęczek pojawił się jeszcze po ostatnim meczu w Lidze Narodów z Portugalią, zremisowanym 1:1 w Guimarães. Podczas kolacji już rozluźniony, z kieliszkiem wina w dłoni przechadzał się wokół stołu mówiąc:
 
„To, co się wydarzyło przez ostatnie dni, nie tylko na boisku, ale i poza boiskiem, myślę że to jest podstawa do tego, że będzie nas bardzo ciężko złamać na boisku i poza boiskiem. Jestem dumny z tego, co dzisiaj pokazaliście. Wasze zdrowie!"
 
Ale oprócz Brzęczka są w tym filmie także piłkarze. Można się łatwo zorientować kto jest dla drużyny ważny. Bo gdy selekcjoner skończył w szatni przemowę po meczu z Włochami, wtedy wstał Jakub Błaszczykowski:
 
„Panowie, ja też chciałem coś powiedzieć”.
 
Zrobiło się cicho, a on zaczął:
 
„Dla wszystkich na pewno mamy teraz mega ciężki moment. Tak jak trener powiedział. Ale... Dlaczego mamy ten zaszczyt grać z orzełkiem na piersi? Bo nikt z nas się nie poddał. Jak byliśmy młodzi, jak mieliśmy po piętnaście, po szesnaście lat przezwyciężaliśmy te słabsze momenty. Ten też przezwyciężymy. Mieliśmy już nie raz - czy w reprezentacji, czy w formie, czy w życiu. Panowie. Najgorszą rzeczą i największą krzywdą,jaką sobie teraz możemy zrobić, to się poddać. Każdy z nas wierzy w siebie... I ja osobiście wierzę mega w tę drużynę. I widzę tu ogromny potencjał. Myślę, że Robert może to samo powiedzieć. I każdy z nas pojedynczo. Mamy gości, którzy mogą grać naprawdę na mega wysokim poziomie i to będą robić. Tylko kwestia tego, żeby wierzyć. Wierzyć. Tego nam nie może zabraknąć. Mogą w nas walić, ale my musimy dalej wierzyć. Mogą na nas gwizdać, ale my musimy dalej wierzyć. I uwierzcie mi... że wyjdziemy z tego obronną ręką. Jestem tego święcie przekonany, panowie...”
 
Ktoś powiedział: "Brawo Kuba".
 
A Błaszczykowski zakończył: "Powodzenia". 
 
I dostał brawa, większe nawet niż wcześniej jego wujek.
 
Przed pierwszym meczem w eliminacjach do mistrzostw Europy z Austrią w Wiedniu ducha w drużynę tchnął emocjonalnym wystąpieniem Rober Lewandowski:
 
„Dawać panowie. Dawać. O każdy metr, o każdą sytuację...”
 
Ktoś rzucił z boku: „Tak jest, o każdy metr walczymy...”
 
A Lewandowski kontynuował:
 
„I zaangażowanie... Konsekwentnie, od początku do końca. Niezależnie, jak idzie, co idzie, co robimy. Wiemy, co mamy grać. Czas rozpocząć eliminacje, nowy rozdział. To co było, to się skończyło. Teraz od początku zaczynamy”. 
 
Ciekawa jest też scena z przerwy meczu z Macedonią w Skopje. Zawodnicy wchodzą do szatni, mówią jeden przez drugiego i nawet trudno rozpoznać wszystkie głosy. Choć wydaje się, że w głównych rolach występuje Grzegorz Krychowiak razem z Lewandowski:
 
„Budzimy się, bo to jest...
 
Jak my te czterdzieści pięć minut gramy?
 
Za wolno gramy.
 
Kopiemy, k..., od razu.
 
Budzimy się, bo to, k..., jest niemożliwe. 
 
Przyjmuj, oddaj. Prosta gra...”  
 
W drugiej części serialu najwięcej jest o hejcie, czyli niezwykle krytycznych ocenach reprezentacji w eliminacjach do mistrzostw Europy, mimo odnoszonych kolejnych zwycięstw. Tak to opisał Kamil Glik:
 
„W pewnym momencie było to niesmaczne, gdzieś tam na pograniczu braku szacunku”.
 
A zawsze spokojny i wyważony Łukasz Fabiański zauważył:
 
„To, co się działo wokół reprezentacji, w ostatnim okresie czasu, to głównie było skoncentrowane, chyba, na takim upokarzaniu wręcz naszej ekipy i trenera”.
 
Arkadiusz Milik podsumował:
 
„Czy krytyka jest słuszna, czy niesłuszna, zawsze boli…”
 
Ale dla mnie najważniejszą kwestię w filmie wypowiedział Wojciech Szczęsny odnosząc się do zarzutów dotyczących kiepskiego stylu gry reprezentacji:
 
„My nie graliśmy nigdy pięknie w piłkę. Szczerze powiem, ja za świetnych czasów trenera Nawałki pamiętam jeden mecz zagrany z mocnym naprawdę rywalem europejskim, zagrany na bardzo dobrym piłkarskim poziomie. Problem w tym, że ten mecz przegraliśmy 3:1 we Frankfurcie. To ja dziękuję za taką ładną grę”.
 
 
PS: Zachęcam do obejrzenia wszystkich odcinków. Także tego ostatniego, który po raz pierwszy będzie można zobaczyć w sobotni wieczór na stronie związkowej stronie internetowej „Łączy nas piłka”.
 
▬ ▬ ● ▬