Na pewno da radę, ale...

Fot. Trafnie.eu

Co może mieć wspólnego szwedzki piosenkarz z polskim piłkarzem? Okazuje się, że może, jeśli się trochę zastanowić. I nie są tą budujące skojarzenia.

Ten piosenkarz to Avicii. Przyznaję, że dopiero niedawno dowiedziałem się o jego istnieniu, bowiem raczył swoich wielbicieli rodzajem muzyki, który zupełnie mnie nie kręci. I dowiedziałem się niestety z bardzo smutnego powodu, gdy Avicii popełnił samobójstwo.

Zawsze w takich wypadkach pada pytanie – dlaczego? Szczególnie, gdy dotyczy człowieka, któremu na pierwszy rzut oka niczego nie brakuje do szczęścia. Był przecież idolem tłumów, uwielbianym i podziwianym. Do tego niezwykle bogatym. Jego roczne dochody z działalności muzycznej szacowano na trzydzieści milionów dolarów. Nawet w Szwecji, gdzie fiskus obdziera wszystkich do gołej skóry, trudno narzekać na takie zarobki.

Dla Aviciego nie było to jednak życie jak z bajki. Miał problemy z alkoholem, dlatego od kilku lat nie koncertował. Ale jeszcze większe problemy miał z ciśnieniem, jakim poddawane są gwiazdy w show biznesie. Jego rodzice po tragicznej śmierci syna stwierdzili, że jako perfekcjonista nie potrafił poradzić sobie z nieustannie odczuwaną ogromną presją.

Dowiedziałem się tego wszystkiego z materiału wyemitowanego przez jedną ze stacji telewizyjnych. Była w nim jeszcze puenta. Otóż rosnąca presja staje się poważnym problemem nie tylko dla artystów estrady, ale coraz bardziej także dla sportowców.

Od razu przyszło mi do głowy proste skojarzenie – Robert Lewandowski i to, co się wokół niego działo przez ostatni tydzień. Dając wiarę opiniom, jest rozkapryszonym gwiazdorkiem, nielojalnym wobec swojego klubu i kumpli z drużyny, który olewa obowiązki, czyli robotę, za którą dostaje ciężkie pieniądze.

Trzeba być kompletnie pozbawionym rozumu, by po pierwszym półfinale Ligi Mistrzów z Realem przed tygodniem twierdzić, że Lewandowskiemu nie chce się już grać i trenować w Bayernie, bo myślami jest w Madrycie. Szczególnie dysponując choćby szczątkową wiedzą na temat profesjonalnego podejścia polskiego napastnika do swoich obowiązków. Na szczęście szefowie Bayernu nie stracili kontaktu z rzeczywistością i w ostatnich dniach bronili go jak mogli.

Po rewanżu rozegranym we wtorek na Santiago Bernabeu pojawiły się pytania - po co Realowi Lewandowski? Czyli znów się zacznie, a może raczej nie skończy, co przez ostatnie dni już było. I jak długo potrwa?

Tego nie wiem, choć wiem, że Lewandowski na pewno da radę. Jest na szczęście silny psychicznie, więc nie trzeba się o niego martwić. Ale nie zdziwię się, gdy niedługo dowiem się, że jakiś inny znany piłkarz ma problemy z depresją.

▬ ▬ ● ▬