Na szczęście to jeszcze nie koniec...

Fot. Trafnie.eu

Brazylia złotym medalistą igrzysk olimpijskich w piłce nożnej panów. Klątwa została przerwana. Nawet dwie. Ale mnie jej sukces cieszy z innego powodu.

Gospodarze igrzysk, czyli Neymar i spółka, pokonali w finale Niemców, jednak dopiero w serii rzutów karnych. W normalnym czasie mecz zakończył się remisem 1:1. Określenie „Neymar i spółka” idealnie oddaje strukturę i siłę drużyny złotych medalistów.

Brazylijski gwiazdor najpierw zdobył prowadzenie przepięknym strzałem z rzutu wolnego. Potem zadziwiał dryblingami i wspaniałymi podaniami. Wreszcie ustawił piłkę jedenaście metrów od bramki i skutecznie wykonał decydującego karnego w serii zarządzonej po remisowym meczu. Czyli w oczach rodaków wspiął się na kolejne, trudne już do zdefiniowania stopnie boskości i uwielbienia.

Najważniejsze jest jednak to, że Brazylia wreszcie zdobyła złoty medal w piłce nożnej. Dokonała tego po czterech porażkach (po dwie pań i panów) w finałach wcześniejszych igrzysk. Powetowała sobie wszelkie wcześniejsze upokorzenia dokonując tego u siebie, na najsłynniejszym stadionie piłkarskim na świecie – Maracanie. Ciąg wydarzeń na miarę scenariusza z happy-endem jednej z brazylijskich telenoweli.

A to przecież nie wszystkie jeszcze skojarzenia, które się na niego złożyły. Triumf piłkarzy w igrzyskach zdjął z Brazylijczyków kolejną klątwę. Dwa razy organizowali mistrzostwa świata i dwa razy ponieśli w nich porażkę. Wreszcie więc wygrali w piłkarskim finale rozegranym na Maracanie.

W ostatnich mistrzostwach przed dwoma laty Brazylia nie dotarła nawet do finału. Poległa wcześniej z Niemcami 1:7. Przypomnę co wtedy napisałem:

„W Belo Horizonte coś się w piłce skończyło bezpowrotnie. W mojej piłkarskiej wyobraźni też. Jeśli ktoś może lać Brazylię do przerwy 5:0 w półfinale mistrzostw świata na jej terenie, to w piłce może już zdarzyć się wszystko”.

Teraz przyznam się co jeszcze wtedy pomyślałem. Wydawało mi się, że brazylijska piłka jest na równi pochyłej. Bo ile można prowadzić rabunkową gospodarkę nawet na najbardziej urodzajnej glebie? W kraju, w którym rodzi się tylu bajecznych technicznie zawodników, w ostatnich dziesięcioleciach więcej niż sukcesów było skandali i najróżniejszych afer korupcyjnych. Dlatego pomyślałem, że właśnie przyszedł czas płacenia za wszystko rachunków. Że brazylijska piłka szybko na szczyt nie wróci. 

Ubiegłoroczny i (szczególnie!) tegoroczny turniej Copa America w pełni te obawy potwierdziły. Przecież w czerwcu Brazylia nie zdołała nawet wyjść z grupy. Czyli kolejny dowód, że fatalny scenariusz zaczął się spełniać…

Dlatego triumf Neymara i spółki w olimpijskim finale sprawił mi nie mniejszą frajdę niż jego rodakom. Przez ostatnie dwa lata w brazylijskim futbolu za wiele na lepsze się nie zmieniło, ale jednak jeszcze nie umiera. To zawsze budująca refleksja, bo dotyczy kraju, w którym piłka nożna jest religią bez żadnej przenośni! I często jedyną rozrywką i powodem do dumy dla milionów biedaków.

▬ ▬ ● ▬