Najsłabszy? I tak za mocny

Legia przegrała w Warszawie z norweskim Molde 0:3 i pożegnała się w tym sezonie z europejskimi pucharami. Nie tak miało być? Zdecydowanie nie tak, ale…

Po pierwszym meczu w ubiegłym tygodniu w Norwegii, też przegranym, ale 2:3, sam dawałem wiarę, że odrobienie starty nie przerasta jej możliwości, a rewanżowy zapowiada się dlatego ciekawie. Nie przypuszczałem niestety, że będzie tak ciekawy.

To był rewanżowy mecz barażowy o awans do 1/8 finału Ligi Konferencji Europy. Analiza wcześniejszych meczów Legii w wiosennej fazie europejskich pucharów była niestety mało optymistyczna. Okazało się, że ostatni raz zdołała wygrać przed… 33 laty. Działo się to jeszcze w zupełnie innej epoce. Dla porównania tylko przypomnę, ponieważ dzień wcześniej w Lidze Mistrzów grało Napoli, że właśnie broniło poprzedniego tytułu mistrza Włoch (na kolejny czekało też 33 lata), a w jego barwach występował Diego Maradona. Za kilka miesięcy miała się rozpocząć rywalizacja w Pucharze Mistrzów w nowej formie z fazą grupową, którą w kolejnym sezonie oficjalnie przemianowano na Ligę Mistrzów. A Legia odniosła wspomniane zwycięstwo nad Sampdorią Genua w ćwierćfinale nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów.

To było tak dawno, że zdążyło już wyrosnąć całe pokolenie, które przyszło na świat po wspomnianych meczach. Trener Legii Kosta Runjaić przekonywał, że w czwartkowy wieczór doczeka się kolejnego wiosennego zwycięstwa prowadzonej przez niego drużyny w europejskich pucharach:

„Plan jest taki, aby od pierwszej sekundy wejść w mecz z pełnym zaangażowaniem. Musimy znaleźć równowagę między atakiem i obroną”.

Paradoksalnie słowo „sekunda” okazało się w tej wypowiedzi kluczowe. Legia straciła bowiem pierwszą bramkę już po minucie i dwóch sekundach!!! Przed przerwą jeszcze drugą, a po niej goście dobili ją trzecią, oddając w całym meczu cztery celne strzały.

Na tej podstawie trzeba zdecydowanie przewartościować ocenę tegorocznych występów Legii. Przed tygodniem w Molde wydawało się, że w pierwszej połowie (przegrywała 0:3) odstawała od swojego normalnego poziomu, a w drugiej (strzeliła dwie bramki) do niego powróciła. Niestety tylko wtedy w tej drugiej prezentowała się ponad stan, bo jej gra na wiosnę (także w lidze z Ruchem Chorzów i Puszczą Niepołomice) jest daleka od oczekiwań.

Trudno odmówić warszawskim piłkarzom „pełnego zaangażowania”, na które liczył przed meczem ich trener. Każdy starał się i biegał dosłownie za dwóch. Ale samo bieganie nie wystarczy, gdy taktycznie lepiej mecz rozgrywają rywale. Szkoleniowiec Molde Erling Moe przyznał, że bardzo odpowiadała mu strategia obrana przez Legię, która starała się grać pressingiem, bowiem po jego umiejętnym ominięciu, piłkarze mieli wiele wolnej przestrzeni, co bezlitośnie wykorzystali.

Podobno drużyna z Norwegii była najsłabszym rywalem na jakiego mogła trafić Legia. Być może, ale i tak okazał się za mocny.

▬ ▬ ● ▬