Narcyz ma zawsze rację

Fot. Trafnie.eu

Sztuką jest wygrać 7:1 tuż po własnym… pogrzebie. Sztuka udała się Realowi, który podobno dotknął dna. Przy okazji pojawił się inny ciekawy temat.

Real rozbił w niedzielę w meczu ligowym w Madrycie Deportivo La Coruna. W ten sposób zabawnie spuentował doniesienia o tym, że właśnie sięgnął dna. Nie pierwszy raz i na pewno nie ostatni wyprawiono komuś w mediach pochówek, zbyt powierzchownie oceniając stan pacjenta. 

Zaledwie dzień wcześniej bowiem przeczytałem, że Real jest na dnie! Dno, to piąte miejsce w hiszpańskiej ekstraklasie (przy jednym zaległym spotkaniu) zajmowane przez kilkanaście godzin tylko dlatego, że bezpośredni rywale w tabeli grali w tej kolejce dzień wcześniej. Daj Boże wszystkim takie problemy i takie dno. Dlatego Realem na razie nie mam zamiaru się zajmować, bo wraz z jego „tragiczną sytuacją” pojawił się jeszcze jeden temat, który zaintrygował mnie trochę bardziej.

Dowiedziałem się, ze Cristiano Ronaldo zażądał nowego kontraktu i podwyżki. Czyli mogę się pochwalić, że zrobił dokładnie tak, jak przewiadywałem w listopadzie. Gdy „La Gazzetta dello Sport” sporządziła zestawienie najlepiej zarabiających piłkarzy i okazało się, że otwiera ją Lionel Messi z 39-40 milionów euro, a Cristiano ze skromnymi 22 milionami jest dopiero szósty (!), wyciągnąłem wniosek:

„Przecież to skandal, wystarcza mu pewnie tylko na waciki. Dlatego nie wierzę, by sytuacja była na dłuższą metę do zaakceptowania. Czyli co? Kolejne przedłużenie kontraktu z Realem czy raczej transfer w zamian za najlepsze zarobki na świecie?”

Długo nie czekałem, by słowo ciałem się stało. Rozbawiły mnie wnioski jakie z tej okazji wyciągnięto – Ronaldo wybrał najgorszy moment na takie żądania, skoro spisuje się ostatnio kiepsko, a Real dołuje. Konkluzja pozbawiona logiki, ponieważ bazująca na... logicznych przesłankach.

Aby to zrozumieć trzeba najpierw zrozumieć, że Ronaldo funkcjonuje w równoległej rzeczywistości. Gdy w grudniu wręczano mu „Złotą Piłkę” bez przesadnej skromności wyznał przy okazji dziennikarzom „France Football” (za: wp.pl):

„Jestem najlepszym piłkarzem w historii. Nigdy nie widziałem nikogo lepszego niż ja. Zawsze tak uważałem. Żaden piłkarz nie potrafi zrobić tego co ja, nie ma zawodnika bardziej kompletnego ode mnie. Gram dobrze obiema nogami, jestem szybki, silny, dobrze gram głową. Strzelam gole, asystuję. Niektórzy wolą Neymara lub Messiego, ale nie ma piłkarza bardziej kompletnego niż ja”.

Jak można wymagać od takiego narcyza, by zastanawiał się, czy domaga się podwyżki w odpowiednim momencie? Oczywiście, że w odpowiednim, skoro ktoś zarabia więcej. Najwięcej musi zarabiać najlepszy. A kto jest najlepszy i zawsze był? Ten najlepszy właśnie niedawno wyjaśnił. Jedna, czy nawet kilka porażek Realu, nie ma tu nic do rzeczy.

Bo przecież narcyz ma zawsze rację. Oczywiście zdaniem narcyza…

▬ ▬ ● ▬