Nie ma co dużo gadać

Fot. Mateusz Kostrzewa/legia.com

Legia przegrała w Warszawie z Napoli 1:4 w meczu Ligi Europy. Znów różnicą trzech bramek jak w Neapolu. Choć początek miała więcej niż obiecujący.

Gdy zaczynał się mecz bardziej interesowało mnie jednak to, co dzieje się na trybunach niż na boisku. W porównaniu z poprzednim spotkaniem ligowym z Pogonią Szczecin nastąpiła na szczęście fundamentalna zmiana. Zamiast żenującego widowiska obrażania miejscowych piłkarzy był prawdziwy doping. Do ostatniej minuty, bez względu na to, co działo się na boisku. A dzieło się niestety coraz gorzej…

Choć zaczęło się więcej niż obiecująco. Legia objęła prowadzenie po składnej akcji już w dziesiątej minucie i utrzymała prowadzenie do przerwy. A w pierwszej minucie drugiej połowy znów przeprowadziła akcję lewą stroną, ale tym razem piłka po strzale Ribeiro trafiła w słupek. Czy gdyby wpadła do bramki Legia wygrałaby mecz albo chociaż zremisowała? Gdyby… Bo "gdyby" robi istotną różnicę. Gdyby w pierwszej połowie piłka po strzale grającego w barwach Napoli Piotra Zielińskiego nie trafiła w poprzeczkę tylko do bramki, mielibyśmy remis już do przerwy.

A po przerwie Napoli zdobyło aż cztery gole. Dwa pierwsze po karnych sprokurowanych przez Josue. Gdyby zachował się inaczej? Gdyby… Podobno płakał na środku boiska po meczu zdruzgotany tym, co się wydarzyło, a co dowodzi jak ważny to był mecz dla niego i innych piłkarzy Legii. Niestety znów przegrali z Napoli różnicą trzech bramek, a trzeba wspomnieć, że goście przyjechali osłabienie brakiem kilku kluczowych zawodników.

Na szczęście nowy trener Legii Marek Gołębiewski nie próbował czarować rzeczywistości, co dobrze o nim świadczy:

„Spotkanie było bardzo trudne. Myślę, ze do pierwszego rzutu karmnego dzielnie się broniliśmy. Realizowaliśmy konsekwentnie plan w defensywie, zastosowaliśmy taktykę 5-4-1. Gdzieś to niestety pękło po drugim rzucie karnym. Sam nie widziałem tej sytuacji i nie będę teraz tego oceniał. Postawa zawodników była godna podziwu. Myślę, że sam wynik nie oddaje tego ile wysiłku i zaangażowania włożyli moi piłkarze w tę rywalizację. Muszę jednak uczciwie przyznać, że Napoli było lepszą drużyną”.

Nie tyle było, co jest i na pewno nie przez przypadek prowadzi w tabeli Serie A. A co można powiedzieć o Legii? Trudno dostrzec jakąś znaczącą różnicę w jej grze w porównaniu z poprzednimi meczami w europejskich pucharach. Zwracałem już wcześniej uwagę, że kilka razy w tym sezonie jej wyniki były lepsze niż gra. Widać ten limit już się wyczerpał, a silniejszy rywal po raz drugi z rzędu pokazał mistrzowi Polski miejsce w szeregu.

Jak powiedział Filip Mladenović, który asystował przy bramce Emreliego i wypracował drugą najgroźniejszą akcję, po której piłka trafiła w słupek:

„Nie ma co dużo gadać. Zrobiliśmy błędy, które rywal wykorzystał bez litości. Bardzo boli mnie ten wynik, bo przez większą część meczu nic go nie zapowiadało. Trudno jest grać z tak klasowym zespołem – wiadomo, że nie będziemy mieli nie wiadomo ile okazji strzeleckich. Masz jedną, dwie i musisz to wykorzystać. Powtórzę się: pozytywy były, ale musimy unikać tak prostych błędów. Tyle…”

▬ ▬ ● ▬