Nie majstrujcie przy tym!

Fot. Trafnie.eu

Rzadko się zdarza, by jakiś temat wywołał tak ogromny oddźwięk w całym świecie. A jeszcze rzadziej, by tak zjednoczył środowisko piłkarskie.

Od kilku dni toczy się w światowych mediach dyskusja na temat propozycji jaką przedstawił Marco van Basten. Na jakiś czas zniknął z horyzontu. Przynajmniej ja nic nie wiedziałem o jego piłkarskiej aktywności. I nagle wrócił i to z przytupem, ale niestety jako antybohater.

Van Basten jest teraz dyrektorem technicznym FIFA. Fajna fucha, bo wiążąca się z niewielką odpowiedzialnością, a dająca spore pole do działania. Przynajmniej w teorii. Dawny holenderski gwiazdor postanowił chyba sprawdzić jak to zadziała w praktyce, a przy okazji trochę się wykazać, by nikt nie pomyślał, że dostaje za darmo wypłatę. Dlatego zaproponował zreformowanie piłki nożnej.

Już wielokrotnie apelowałem, by strzec się ze wszystkich sił reformatorów, co dotyczyło Ekstraklasy. Teraz, trochę niespodziewanie, apel nabrał najszerszego z możliwych kontekstu. Van Basten zaproponował bowiem taki pasztet, że nawet bez degustacji wszystkim zbiera się na mdłości.

Z jego listy sugerowanych zmian, kilka pojawiało się już wcześniej, jak kary czasowe zamiast kartek czy lotna wymiana zawodników w czasie gry. Nad tym można dyskutować, sprawdzić, przetestować. Nie jest to jednak nic budzącego skrajne emocje. Natomiast automatyczny odruch obronny powoduje propozycja likwidacji przepisu o spalonym!

Zastanawiam się, jak to możliwe, że na szalony pomysł wpadł właśnie Holender, czyli jeden z najwspanialszych napastników w historii futbolu. Nie jest więc jakimś pomyleńcem mającym średnie pojęcie o tej branży, ale teoretycznie wybitnym specjalistą. Czy naprawdę nie zdaje sobie sprawy, co proponuje?

Spalony stanowi moim zdaniem najważniejszy przepis dynamizujący piłkę nożną. Próbuję sobie wyobrazić, jak wyglądałaby bez spalonego. Na obu polach karnych stałoby (co najmniej) po dwóch napastników, a przy nich (co najmniej) z trzech obrońców. Bo skoro nie byłoby spalonego, żaden obrońca nie mógłby zostawić napastnika bez opieki pod swoją bramką. Reszta próbowałaby coś robić z piłką na pozostałej części boiska. Nie sądzę jednak, by te próby budziły ekscytacje i emocje, wręcz odwrotnie.

Dlatego w piłkarskim świecie dosłownie zawrzało. Kto miał ochotę zabrać głos, przejechał się jak walec po Van Bastenie. Christian Gourcuff, trener francuskiej drużyny Stade Rennes (czyli także Kamila Grosickiego), stwierdził:

„To niewiarygodne g… Spalony jest manifestacją zespołowej inteligencji. Przestałby istnieć duch drużyny, gdyby zlikwidowano ten przepis. Jest fundamentalny! Kto tego nie rozumie, nie rozumie futbolu”.

Menedżer Liverpoolu Jürgen Klopp też nie miał litości dla Van Bastena:

„Moja opinia o tej cudownej grze, którą wszyscy kochamy, jest taka, że nie potrzebuje żadnych zmian przepisów. On może stworzyć sobie nową grę. Na świecie jest wystarczająco dużo boisk...”

Niech na jednym z nich Holender najpierw przekona się, jak wyglądałaby piłka kopana według proponowanych przez niego reguł. Wbrew temu, co wygaduje, to nie spalony jest problemem. Najwyżej są problemy z jego egzekwowaniem. Zamiast więc wygadywać bzdury, niech FIFA zastanowi się, jak efektywnie wprowadzić używanie powtórek wideo. Nie tylko do weryfikacji spalonych, ale też symulowania fauli przez napastników w polu karnym. To najlepsze, co może zrobić...

I prośba do Van Bastena i jemu podobnych – nie majstrujcie przy przepisach! Piłka sama się obroni. Także od samozwańczych reformatorów.

▬ ▬ ● ▬