Boże, chroń nas… Część ostatnia?

Fot. Trafnie.eu

Podobno zapadła już decyzja dotycząca ESA37, czyli ostatniej reformy rozgrywek przeprowadzonej przed dwoma laty. Dlaczego dopiero teraz?

Gdyby ktoś nie wiedział, ESA37 to skrót spółki „Ekstraklasa SA” oraz 37 kolejek, jakie każda drużyna rozgrywa w sezonie. Czyli umowna nazwa reformy Ekstraklasy, jaką zafundowała nam kierująca nią spółka. Już trzeci sezon liga dzieli się na fazę zasadniczą, 30 kolejek, a potem następuje podział punktów na połowę i siedem dodatkowych rund rozgrywanych oddzielnie w grupie mistrzowskiej i spadkowej.

Od dwóch dni media kolportują informację, że zapadła już decyzja o zakończeniu eksperymentu. Na razie jeszcze spółka organizująca rozgrywki oficjalnie tego nie potwierdziła, ale coś musi być na rzeczy. Jeśli rzeczywiście będzie, obecny sezon może okazać się ostatnim, w którym Ekstraklasa niewątpliwie wyróżniała się w piłkarskim świecie liczbą „37”. Tylu kolejek nie ma w żadnej innej lidze.

Czyli szefowie Ekstraklasy SA potrzebowali trzech lat, by dojść do wniosku, do jakiego ja doszedłem w trzy minuty. Przed trzema laty, gdy tylko zaczęto zajmować się reformą, popełniłem dwa teksty pod tytułem: „Boże, chroń nas przed reformatorami”, część 1 i 2. Nie pozostawiłem w nich najmniejszej wątpliwości, co o tym sądzę.

Główna myśl była następująca:

JESZCZE NIE WYMYŚLONO SYSTEMU ROZGRYWEK, KTÓRY AUTOMATYCZNIE GWARANTOWAŁBY PODNIESIENIE ICH POZIOMU!

Nic się w tej kwestii nie zmieniło. I nic się nie zmieni. To przecież oczywiste. Ale dlaczego nie było oczywiste dla szefów Ekstraklasy SA? Dobre pytanie, choć pozostanie raczej bez dobrej odpowiedzi. Przeczytałem właśnie wypowiedź Macieja Wanzela, przewodniczącego rady nadzorczej Ekstraklasy SA. Przekonuje, że od początku miał to być „system przejściowy”? Do czego niby miało to być przejście? Bogusław Biszof, ówczesny prezes zarządu spółki przekonywał przecież w 2013 roku:

„Postanowiliśmy wdrożyć projekt, który już od przyszłego sezonu ma szansę realnie wpłynąć na podniesienie poziomu rywalizacji w lidze”.

Pamiętam, że pan Wandzel był jednym z orędowników nowego systemu rozgrywek. Teraz twierdzi, że jako współwłaściciel Legii inaczej patrzy na pewne aspekty. Szkoda, że od razu mnie nie zapytał. Ciągle siedzę na tym samym stołku przed komputerem i nie potrzebowałem kupować akcji żadnego klubu, by obśmiać pseudo reformę. I to dwa razy, zanim jeszcze kopnięto piłkę w pierwszym meczu według zmienionych zasad rozgrywek.

Najbardziej rozbawił mnie argument, że piłkarze są przemęczeni, grają teraz za dużo. Być może. Tylko po co przeforsowano format ESA37? Po to przecież, bo grali za mało, więc powinni grać więcej. K-A-B-A-R-E-T!

Przed dwoma laty Marcin Animucki z Ekstraklasy SA, zachwycony pomysłem reformy rozgrywek wprowadzanym przez swoją spółkę, stwierdził:

„Będziemy grać w piłkę prawie przez jedenaście miesięcy w roku”.

Niech sam spróbuje pograć w grudniu albo lutym. I niech sprawdzi jaki jest wtedy stan boisk. Powodzenia. Bo mnie nikt nie przekona, że to odpowiedni czas i miejsce do gry w piłkę.

▬ ▬ ● ▬