Niestety głównie Ekstrak()asa

Fot. Trafnie.eu

Oczekiwania po ubiegłotygodniowych meczach trzech polskich drużyn w Lidze Europejskiej były wielkie jak nigdy. Wyniki w rewanżach już takie jak zwykle.

W trzeciej rundzie zagra tylko Legia Warszawa, która i tak zbiera cięgi za wyjazdowy występ z fińskim Kuopion Palloseura zakończony bezbramkowym remisem. Czy jej mecz można rzeczywiście nazwać fatalnym? Zależy jak na niego spojrzeć. Pod koniec gospodarze postanowili pomóc legionistom w odniesieniu zwycięstwa fundując karnego podyktowanego za zagranie piłki ręką. Ale nawet takiej okazji nie wykorzystał Chorwat Sandro Kulenović. 

Choć z drugiej strony, jakie są podstawy, by od Legii wymagać czegoś więcej? Przecież w Finlandii zagrała na podobnym poziomie, jak w każdym meczu od początku sezonu. Niby dlaczego wszystko miałoby się raptownie zmienić w ciągu kilku dni? Przecież jej trener apeluje o czas i cierpliwość. Przekonamy się jak długo jeszcze.

Legia to i tak wielki wygrany w porównaniu z Piastem, który został wyeliminowany po wyjazdowej porażce 1:2 z Riga FC. Śmieszą mnie komentarze, że to kompromitacja. Jaka kompromitacja? Jaki poziom w ostatnich sezonach prezentują polskie drużyny? Ile razy można to powtarzać, by ktoś wreszcie otrzeźwiał? Bo kompromitują się głównie ci, którzy ciągle wierząc w wyimaginowaną potęgę rodzimej piłki uważają, że nasi mają obowiązek lać wszystkich, choć to wszyscy ich leją.

Wystarczy tylko logicznie poskładać fakty. Skoro czytam o kompromitacji Piasta, a jednocześnie o tym, że nigdy w europejskich rozgrywkach nie wywalczył awansu, to jego czwartkowy wynik był chyba niestety normą, nie kompromitacją? Szczególnie po pierwszym meczu w Gliwicach, w którym jego piłkarze sami strzelili sobie dwie bramki!

Muszę się przyznać do dotkliwej porażki, bo po pierwszym spotkaniu z BATE Borysów, jeszcze w eliminacjach do Ligi Mistrzów, naiwnie wierzyłem, że klub z Gliwic potrafił utrzymać prawie niezmienioną kadrę z ubiegłego sezonu, jedynie bez Aleksandara Sedlara.

Przed rewanżowym meczem z Rigą poinformowano oficjalnie, że Joel Valencia, czyli najlepszy piłkarz Piasta, a nawet całej polskiej ligi w ubiegłym sezonie, odchodzi do drugoligowego angielskiego Brentfordu. Jeśli w takim momencie osłabia się drużynę w taki sposób, o jakich europejskich ambicjach można mówić? Zamiast deprecjonować zespół z Łotwy, lepiej zacząć wreszcie realnie oceniać własne możliwości.

Miałem nadzieję, że może chociaż Lechia poprawi mi nastrój. A miałem ją w momencie, gdy przegrywając w Kopenhadze z Bröndby 0:2 strzeliła bramkę, doprowadzając do dogrywki. Niestety straciła w niej kolejne dwie i dopadła.

Czy mogę mieć jednak pretensje do zawodników z Gdańska? Mogę, że w pierwszym meczu nie wykorzystali dogodnych sytuacji i nie wygrali wyżej, choćby 3:1. Wtedy może by awansowali. W rewanżu podjęli walkę, starali się, jak potrafili najlepiej. Nie wystarczyło, by zagrać w trzeciej rundzie. Jednemu brakowało szybkości, drugiemu przeglądu pola gry, trzeciemu precyzji, czyli generalnie umiejętności.

Bo Ekstraklasa jest coraz wspanialsza głównie w ocenie władz spółki, która nią zarządza. W rzeczywistości, dla niektórych, jest w niej raczej Ekstrak()asa, czyli stanowi przykład jednej z najbardziej przepłacanych lig. Dlatego tak chętnie przyjeżdżają grać do Polski obcokrajowcy. Nazywani zbędnym „szrotem”, po co więc sprowadzani na potęgę?

To nie jedyny paradoks. W czwartek polskim drużynom strzelali bramki byli piłkarze Ekstraklasy Kamil Biliński, Kamil Wilczek i Fin Paulus Arajuuri, doprowadzając do ich wyeliminowania. Bo w Ekstraklasie można całkiem nieźle zarobić i szybko skorzystać z zagranicznej oferty, gdy tylko taka się pojawi.

▬ ▬ ● ▬