No ludzie!

Gdy zbliża się ten dzień, zaczyna się nerwowe poszukiwanie tematu, by wymyślić coś fajnego i zarazem niebanalnego. Na szczęście z pomocą przychodzi życie.
 
Tym razem dostałem gotowca, za którego jestem niezmiernie wdzięczny - wywiad z Airamem Cabrerą, byłym napastnikiem Korony Kielce i Cracovii, dziś kontynuującym karierę w ojczyźnie, czyli Hiszpanii. Został na tę okoliczność przepytany i błysnął odpowiedziami naprawdę rzucającymi na kolana.
 
Cabrera gra obecnie w drugoligowej Extremadurze, a właściwie głównie nie… gra w drużynie zajmującej miejsce w strefie spadkowej. Zaliczył w przerwanym sezonie w Segunda División zaledwie cztery występy, w tym tylko jeden w wyjściowym składzie, zdobywając jedną bramkę. Na boisku przebywał łącznie jedynie 110 minut! Na tym polega jego problem, którego za bardzo nie rozumie, skoro odpowiada tak (za: przegladsportowy.pl):
 
„Nie chciałbym zabrzmieć egocentrycznie, jak gość pozbawiony skromności, ale tutaj czuję się niedoceniany. W życiu piłkarza najważniejsza jest pewność siebie. Gdy ktoś w ciebie wierzy i daje ci wsparcie, jest ci dużo łatwiej. Kluczowe jest to, że w głowie masz wszystko poukładane. Ja nie czuję tego w Hiszpanii. Nie gram prawie wcale. Praktycznie nie dostaję szans. A gdy już się jakaś pojawia, to zwykle wchodzę na boisko na kwadrans po serii dziesięciu z rzędu spotkań na ławie. I jeszcze liczą, że będę najlepszy i że zdołam odmienić grę zespołu… No ludzie!”
 
No ludzie, czyż to nie wspaniały kawałek skrojony idealnie na pierwszego kwietnia? Z całą pewnością, choć wypowiedź została opublikowana kilka dni wcześniej. Jednak na Prima Aprilis, bo oczywiście o nim mowa, nadaje się idealnie. Niestety słowa zostały wypowiedziane jak najbardziej poważnie, może dlatego nie należy mieć oporów, by się z nich pośmiać, jeśli ktoś oczywiście ma na to ochotę.
 
Biedny ten Cabrera, tak poniewierany i to do tego w ojczyźnie! Jak mogą tam nie doceniać gwiazdy polskiej ligi? Niestety pogubił się w kalkulacjach. Powinien zauważyć, że w Ekstraklasie błyszczą jego rodacy, którzy wcześniej grali z powodzeniem, ale w trzeciej lidze hiszpańskiej. Niech się też do niej przeniesie, to może wreszcie trafi na swój poziom i ktoś go doceni, jak w Polsce.
 
Za to Cabrera docenia piłkarzy z kraju, w którym doceniano jego:
 
„To, że nie ma Polaków w LaLiga, mocno mnie dziwi i nie ma nic wspólnego z logiką, tym bardziej że mamy tu graczy z całego świata. Może to kwestia braku dobrych agentów pracujących na obu rynkach?”
 
Doprawdy niezwykle odkrywczy wniosek. Oczywiście, agenci to idioci, którzy specjalnie nie dostrzegają geniuszy biegających za piłką nad Wisłą, by nie zarobić pieniędzy. Wolą ściągać do Hiszpanii połamańców z innych krajów, dlatego miejscowe drużyny w Europie leje kto chce. 
 
Życzę Cabrerze podczas siedzenia w domu z powodu epidemia koronawirusa jak najwięcej ciekawych przemyśleń, nadających się do zacytowania nie tylko przy okazji Prima Aprilis.
 
▬ ▬ ● ▬