2019-01-22
Piłkarz(e) za 2,25 mln euro
Zimowe okno transferowe otwarte na oścież. Codziennie pojawiają się informacje ta ten temat. O tych, którzy przychodzą, o tych, którzy z Polski wyjeżdżają.
Wiele z nich to tak zwane spodziewane niespodzianki. Choćby rozstanie z Legią Krzysztofa Mączyńskiego. Jego opinii o trenerze Sa Pinto, że nie był godzien podania ręki, też można się było spodziewać.
Mączyński wylądował w Śląsku Wrocław, czyli klubie, który był nim już kiedyś zainteresowany, choć ostatecznie do niego nie trafił. Dla drużyny mającej w tym sezonie zdecydowanie większe ambicje od zdobytych punktów, to czysty zysk, bo przyszedł za darmo. A jest przecież ciągle potencjalnym reprezentantem Polski. Dla mnie na razie chyba najciekawszym styczniowym transferem.
Ciekawszym nawet od Jakuba Błaszczykowskiego, bo jego powrotu do Polski można się było spodziewać. Poza tym nie wiem w jakiej jest formie, czyli co może jeszcze dać Wiśle Kraków. Oczywiście poza materialnym wsparciem i wielkim sercem, którym już odwdzięczył się klubowi za lata, gdy zaczynał w nim poważną karierę.
Ale na co stać obecnie Błaszczykowskiego, nie wie chyba nawet sam Błaszczykowski po kilku latach walki z kontuzjami i własnym organizmem, kolejny raz buntującym się z powodu kolejnych treningowych i meczowych obciążeń, trochę ponad jego możliwości.
Krakowska Wisła poza Błaszczykowskim dokonaniami na transferowym rynku pochwalić się nie może. Wręcz przeciwnie, straty są znaczne i mogą okazać się mocno odczuwalne na wiosnę. Oczywiście, jeśli klub zdoła spełnić wymagania licencyjne i zostanie znów oficjalnie dopuszczony do rozgrywek.
Z pewnością 3,2 miliona złotych z transferów Jesusa Imaza i Martina Koštala do Jagiellonii Białystok może w tym pomóc. Na pewno nowemu prezesowi Wisły walczącemu o przetrwanie, bo nie trenerowi Maciejowi Stolarczykowi. Jego lista zawodników, którzy rozwiązali kontrakty z winy klubu, jest znacznie dłuższa - Zoran Arsenić, Jakub Bartkowski i Dawid Kort. No i jeszcze Zdeněk Ondrašek, któremu skończył się kontrakt. Oby problemy Wisły na wiosnę kończyły się tylko na osłabieniu drużyny…
Osłabieniu uległy kadry także innych klubów, bo kolejni piłkarze postanowili ruszyć w świat, jeśli tylko pojawiła się konkretna oferta. Pogoń Szczecin za około 4 mln euro sprzedała do włoskiego Cagliari Sebastiana Walukiewicza (pozostanie w klubie jeszcze wiosną na wypożyczeniu), Jagiellonia za 2,5 mln euro Karola Świderskiego do PAOK Saloniki, a Wisła Płock za 1,5 mln euro Damiana Szymańskiego do Achmatu Grozny. Transfer Przemysława Frankowskiego do Chicago Fire za 1,7 mln dolarów czeka już tylko na oficjalne potwierdzenie przez nowy klub. Za chwilę mogą też wyfrunąć z Polski kolejni zawodnicy: Darko Jevtić, Robert Gumny, Szymon Żurkowski czy Lukaš Haraslin...
Znacznie gorzej jest z płaceniem za piłkarzy, szczególnie tych zagranicznych. Najczęściej kontrakty podpisują więc ci, którzy są za darmo do wzięcia. Łącznie szesnaście klubów Ekstraklasy przeznaczyło dotąd na transfery (za: przegladsportowy.pl) 9,65 miliona złotych, czyli około 2,25 mln euro. Za taką sumę trudno kupić nawet jednego średniej klasy grajka na europejskim rynku.
A bez porządnych wzmocnień, gdy jeszcze kilku kluczowych zawodników znów wyjechało za granicę, ciężko liczyć na zmianę fatalnej serii polskich klubów w europejskich pucharach. Bo na wiosnę liga raczej mocniejsza nie będzie. A w lecie schemat sprzedawania i pozyskiwania głównie za darmo najpewniej się powtórzy.
I na koniec o najdziwniejszym transferze, czyli tym, którego nie… było. Arkadiusz Malarz zdecydował się zostać w Legii. Nie wierzę, by on wierzył, że trener Ricardo Sa Pinto zapomni, o jego wpisie w internecie. Na pewno za kadencji Portugalczyka w pierwszej drużynie już nie wystąpi. Dlaczego więc zdecydował się zostać i bronić bramki zespołu rezerw? Skoro tak bardzo chce znów regularnie grać, czy liczy, że dni Sa Pinto w Legii są policzone?
▬ ▬ ● ▬