Polska patologia

Fot. Trafnie.eu

Dariusz Wdowczyk nie jest już trenerem Pogoni Szczecin. Zastąpił go Słowak Jan Kocian. Czyli życie dopisało ciąg dalszy do słów pewnego... Serba.

Wdowczyk dostał tęgie lanie od Jagiellonii 0:5. Pogoń przegrała w tym sezonie jeszcze kilka innych meczów. To fakt i na pewno nie powód do dumy. Ale w tabeli zajmuje dziesiąte miejsce, więc żadna tragedia.

Trudno się nie zgodzić z wypowiedzią Wdowczyka już po zwolnieniu, że zostawił drużynę lepszą od tej, którą zastał. Pamiętam jeszcze nie tak dawne zachwyty nad grą jego Pogoni. Pamiętam, że był jednym z kandydatów na trenera reprezentacji Polski!!! Ale Polska nie była jeszcze przygotowana, by drużynę narodową objął ktoś, kto miał problemy z prawem.

Zostawiając na boku korupcję, zastanawiam się kto się myli? Czy ci, którzy widzieli Wdowczyka nawet na stołku selekcjonera reprezentacji? Czy ci, którzy go teraz pogonili z klubu? Bo to ciągle ten sam człowiek.

Prezes Pogoni Jarosław Mroczek powiedział, że ma „zaszczyt przedstawić” nowego trenera Jana Kociana. I dalej:

„Nie chciałbym opowiadać całej historii, ale powiem, że decyzja podjęta przez nas rodziła się długo. Na szczęście udało nam się trafić w taki moment, że mogliśmy spytać pana trenera, czy chciałby z nami pracować. Rynek trenerski nie jest obfity".

No właśnie, obfity nie jest. Czy skoro decyzja rodziła się długo, pan prezes czekał, aż Kocian zostanie zwolniony z Ruchu Chorzów? Tak mam to rozumieć? I kolejne pytanie – jak to możliwe, że jedni zwalniają człowieka, bo sobie nie radzi (za słaby), a inni tylko czekają, by go zatrudnić (wymarzony kandydat)?

Gdy Słowak przestał pracować w Chorzowie od razu pojawiły się opinie, że na pewno długo roboty nie będzie szukał. Podejrzewam, że Wdowczyk też nie zardzewieje na bezrobociu. Po co więc ich zmieniać? Czy wszyscy nie zyskaliby na tym, gdyby pracowali dłużej w jednym miejscu? Tym bardziej, że jak zauważył Mroczek:

„Upłynie trochę czasu zanim zobaczymy rękę trenera [Kociana] w naszej grze”.

Z pewnością zatrudnienie Słowaka w Szczecinie to ciekawa informacja dla Aleksandara Vukovicia. Serb, były zawodnik Legii i Korony, uznał w rozmowie z onet.pl, że po zwolnieniu z Ruchu Kocianowi należy raczej gratulować:

„Ciężko to w ogóle komentować... Powiem krótko – to jest właśnie polska rzeczywistość. Od wielu lat powtarzam, że największym problemem polskiej piłki jest fatalne zarządzanie. To co się dzieje w większości klubów, to po prostu patologia. Dlatego nie należy Kocianowi współczuć, a on sam powinien się cieszyć, że odchodzi z takiego klubu. Naprawdę, żenująca akcja...”

Życie dopisało w Szczecinie dalszy ciąg to słów Vukovicia. Niestety w Polsce liczy się przede wszystkim to, co drużyna osiągnęła w ostatnich trzech – pięciu meczach. Jak przegrywa, na bruku ląduje trener. Przypomina mi się Volker Finke, który przez szesnaście lat pracował w SC Freiburg. Wchodził z nim do Bundesligi i spadał, ale nikomu nie przychodziło do głowy, by go zwalniać. Czy ktoś pamięta podobny przypadek w Polsce? Żeby trener, który wcześniej awansował z drużyną został na stanowisku, gdy w następnym sezonie z nią spadł? Ja nie pamiętam.

Przypomina mi się za to Kamil Kiereś w Bełchatowie. Został zdymisjonowany, gdy drużyna zaczęła grać gorzej, by po kilku miesiącach znów ją objąć. Awansował po spadku z GKS do Ekstraklasy. Po co więc było go wcześniej zwalniać?

Słyszę same pochwały na temat gry Bełchatowa, która teoretycznie nie ma prawa zajmować miejsca w górnej połowie tabeli, a jednak zajmuje. Ale wiem co się stanie, jak zacznie grać gorzej i przegra pięć kolejnych meczów...

▬ ▬ ● ▬