Poszukiwanie definicji… fajności

Fot. Trafnie.eu

Czytam komentarze po losowaniu składu grup nowej edycji Ligi Narodów. I zastanawiam się, czy Polska trafiła do raju, czy zmieniło się znaczenie wielu słów?

Przypomnę tylko, że w najwyższej Dywizji A będzie rywalizowała w czerwcu i wrześniu przyszłego roku z Belgią, Holandią i Walią. Cała trójka zajmuje wyższe miejsca w aktualnym rankingu FIFA. Czyli łatwo nie będzie na pewno. Jeszcze przed losowanie, znając tylko potencjalnych rywali uważałem, że zajęcie trzeciego miejsca w grupie, bez względu kogo los nam przydzieli, będzie wielkim sukcesem. A po losowaniu jedynie się w tym przekonaniu upewniłem.

Gdy czytam komentarze okazuje się jednak, że polska reprezentacja trafiła wręcz do raju. Bo wiele jest określeń losowania „fajnym”, akurat to słowo często się powtarza. Ale są też inne, podobne, czyli - „sympatyczne”, „powiew świeżości", „dobre” czy, co mnie wprawiło wręcz w osłupienie „najłatwiejsze możliwe”.

Generalnie wniosek jaki można po tej choćby pobieżnej lekturze wyciągnąć – nie jest źle, a nawet jest dobrze! Zaczynam się więc zastanawiać, czy jeszcze rozumiem znaczenie wielu słów, bo być może zmieniły znaczenie. Niech więc ktoś mi wytłumaczy na czym miałaby polegać „fajność” tego losowania?

Belgowie i Holendrzy w teorii wydają się niestety, obym się mylił, rywalami z innej półki. Walia, również w teorii, ewentualnie w naszym zasięgu. Jednak deprecjonowanie możliwości tej drużyny, że przydałoby się (cytat z pamięci) „zarobić na niej sześć punktów”, jest aż zastanawiające. Przypomnę więc, że w tegorocznych mistrzostwach Europy, w odróżnieniu od Polski, Walijczycy wyszli z grupy, a przed losowaniem par barażowych do przyszłorocznych mistrzostw świata znaleźli się, też w odróżnieniu od naszych zuchów, w wyższej połówce.

Liderem drużyny jest Gareth Bale, czyli najlepszym z grających piłkarzy na… świecie, choć jedynie spośród tych, którzy nie wykorzystali, i już nie wykorzystają, swego gigantycznego potencjału. Gdyby wykonywany zawód traktował z równym uwielbieniem jak golfa, mógłby dostać „Złotą Piłkę”, ale już nigdy nie dostanie. Jednak w reprezentacji, w odróżnieniu od meczów w klubie, trudno mu zarzucić brak zaangażowania, a wiele zagrań, które wtedy pokazuje, są naprawdę godne raczenia się nimi podczas telewizyjnych powtórek.

Dlatego nie bardzo rozumiem na czym miałoby polegać „najłatwiejsze możliwe losowanie”, bo jakoś nikt nie zadał sobie trudu, by choćby ogólnie lansowaną opinię wyjaśnić. Naprawdę trudno znaleźć choćby jedno słowo zaniepokojenia czy zwątpienia w siłę rodzimej reprezentacji. Może jestem niedzisiejszy, chyba raczej na pewno, bo zupełnie nie rozumiem bezgranicznego wręcz optymizmu.

Zresztą niemal po każdym losowaniu jest tak samo. Gdyby siłę polskiej drużyny mierzyć oczekiwaniami jej kibiców i rodzimych mediów po poznaniu kolejnych rywali w kolejnych rozgrywkach, powinniśmy regularnie być ich zwycięzcami! Dlaczego więc z niemal wszystkich wielkich imprez wracamy skacowani?

▬ ▬ ● ▬