Pożegnanie obywatela Włoch

Fot. Trafnie.eu

W tygodniu wyboru nowego prezesa PZPN za niewyobrażalny grzech należałoby uznać zaniechanie spłodzenia okolicznościowej laurki poprzedniemu.

Uznaję to wręcz za swoją powinność, skoro Zbigniewowi Bońkowi, podczas dziewięciu lat urzędowania na związkowym stołku, poświeciłem tyle tekstów, że aż trudno wszystkie zliczyć. Ale dzięki temu łatwiej wygrzebać z pamięci najistotniejsze zdarzenia z okresu jego panowania.

Jestem naprawdę pod wrażeniem dwóch kadencji (z kawałkiem) rządów pana prezesa. W odróżnieniu od niego nie wiem zawsze wszystkiego lepiej, więc staram się uczyć od kogo się da. Od niego da się na pewno. Nawet warto, bo wydaje się wręcz stworzony do pouczania innych. W tej roli spełnia się znakomicie.

Pierwsza lekcja jaką od niego odebrałem dotyczy dobrego samopoczucia. Ma je zawsze bez względu na okoliczności. Dlatego na koniec swojej kadencji uraczył delegatów na zjeździe okolicznościowym tekstem z typową dla siebie skromnością:

„Wychodzę dumny i szczęśliwy. Zostawiam PZPN w bardzo dobrej sytuacji, gdzie każdy może mu zazdrościć”.

Nie sprecyzował czego, więc pozwolę się z panem prezesem nie zgodzić. Parafrazując jego słowa uważam, że „każdy może mu [związkowi] współczuć”. Oczywiście tego, że nie będzie miał dłużej tak znakomitego prezesa. 

Kolejna pouczająca lekcja od pana prezesa dotyczyła umiejętności analizy faktów. Wybór na selekcjonera Adam Nawałki to ON. Awans do ćwierćfinału na Euro 2016 to ON. Posłużę się jego kolejną wypowiedzią ze zjazdu PZPN:

„Byliśmy prawie w półfinale z szansami na finał”.

Genialne! Szybko się ucząc i idąc tym tokiem rozumowania zrozumiałem, że prawie dostałem literacką Nagrodę Nobla. Co prawda książki zasługującej na wybitne wyróżnienie jeszcze nie napisałem, ale naprawdę mam na nią genialny pomysł…

A wracając do pana prezesa, co po ostatnim laniu na kolejnym Euro 2020? To już nie on. Podsumował krótko, że piłkarzom zabrakło po prostu jakości, a przecież on za jakość nie odpowiada. Proste.

Stąd płynie kolejna lekcja, jak w równie prosty sposób odpowiadać tylko za to, za co się chce. Bo to wyłącznie pan prezes wyznaczał obszary, za które bierze odpowiedzialność. I oczywiście zawsze robił to z taką gracją, że jego było na wierzchu.

I jeszcze pouczająca lekcja podjęcia dwóch przeciwstawnych decyzji, a mimo tego obie były… dobre. Obie dotyczyły zatrudnienia Jerzego Brzęczka na stanowisku selekcjonera reprezentacji. Gdy Boniek sadzał go na ten stołek, stwierdził:

„Wybrałem”!

Skoro sam wybrał, decyzja musiała być dobra, nie było innej opcji. Ale gdy go zwalniał, stwierdził oczywiście, że i ta decyzja była dobra. Złych przecież nie podejmuje. A wymaganie od niego, by z własnej woli przyznał się do błędu, byłoby doprawdy szczytem roztargnienia.

I na koniec najbardziej pouczająca lekcja i mój ulubiony przykład użycia odpowiednich argumentów przez pana prezesa. Dotyczy sytuacji, gdy teoretycznie logicznych argumentów brak. A było tak na samym początku kadencji, kiedy natrętny dziennikarz dopytywał się o jego związki z bukmacherką i chciał wiedzieć, czy zrezygnuje z reklamowania jednej z firm. Wtedy odpowiedział, że ustawa go nie obowiązuje, bo jest obywatelem Włoch i tam płaci podatki. Brawo! Tak sam by siebie ocenił.

Będzie mi go brakować w PZPN. Cezary Kulesza na pewno tylu tematów co on mi nie dostarczy.

▬ ▬ ● ▬