Prezesa nie ma co pytać

Fot. Trafnie.eu

Od kilku dni czytam teksty dotyczące problemów polskich piłkarzy związanych z hazardem. Chciałem podpowiedzieć kogo poprosić o radę, ale...

Temat na pewno nie nowy. Co jakiś czas powraca w mediach. Tym razem powrócił za sprawą piłkarza Jagiellonii Białystok Łukasza Burligi. Jak tylko natrafiłem w tytule tekstu na jego nazwisko, od razu wiedziałem o co chodzi.

Jeśli piłkarz po przejściach nagle znika, powód może być tylko jeden. Nawet gdy szefowie klubu idą w zaparte i twierdzą, że leczy kontuzję (za: przegladsportowy.pl):

„Według naszych ustaleń to nie pierwszy przypadek, gdy gracz Jagiellonii znika na kilka dni. Do Białegostoku przeniósł stare przyzwyczajenia z Krakowa, a raczej nałóg, który go trawi – hazard. Nie raz, nie dwa zdarzało mu się zarwać noc na próbie wzbogacenia się w kasynie lub w salonie z automatami. Byłemu trenerowi Jagi Michałowi Probierzowi udawało się stawiać zawodnika do pionu. Dzisiaj podobny kłopot ma Ireneusz Mamrot.

W środowisku piłkarskim oraz mediach społecznościowych wiadomości o hazardowych kłopotach Burligi „wzmacniane” były doniesieniami o nadużywaniu alkoholu. Jednak trunki nie zawładnęły nim tak, jak gry karciane czy ruletka”.

Burliga był tylko pretekstem do głębszego rozwinięcia tematu. Wnioski po lekturze kilku tekstów z nim związanych są przerażające. Hazard jest jak nowotwór, który zaatakował piłkarzy wszystkich ligowych drużyn. Szczęśliwi ci, którzy sami nie dali zainfekować się chorobie, a tylko patrzą jak bezskutecznie walczą z nią ich koledzy z szatni.

Kibicom, którzy często wyzywają swoich piłkarzy od najgorszych i mają pretensje, że im się nie chce grać, są w błędzie. Grać to nawet by im się chciało, ale mają głowę w chmurach. I są to czarne chmury zbierające się nad nimi. Czy można skupić się na grze, gdy trzeba spłacić długi, a nie ma z czego? Jak leczyć zawodników z uzależnienia od kasyn i bukmacherów? Tego do końca nie wie nikt. Nie zawsze nawet wysłanie na odwyk przynosi oczekiwane efekty.

Chciałem poradzić autorom tekstów, by sami poradzili się prezesa PZPN pytając o ów problem. Ostatecznie jest świetnie zorientowany w temacie. Wielokrotnie zabierał głos na temat ewentualnych zmian w ustawie hazardowej. Jeszcze do marca dawał twarz reklamom jednej z firm bukmacherskich. Przestał dawać, bez rozgłosu, gdy został członkiem Komitetu Wykonawczego UEFA, jednak życzliwe mu media jakoś zupełnie ten temat nie zainteresował.

Tylko co pan prezes mógłby mądrego powiedzieć? Już raz powiedział. Cytowałem go przed rokiem pisząc o hazardzie i związanej z nim biografii byłego piłkarza Grzegorza Króla pod wymownym tytułem „Przegrany”. Jej autor przegrał właśnie z hazardem.

Zakończenie tamtego tekstu mogę śmiało skopiować i wkleić, bo pasuje bez żadnych poprawek także do obecnego. Zaczyna się od wypowiedzi Zbigniewa Bońka (za: sport.pl):

„»Jeśli wziąłem kilka lat temu pieniądze za reklamę piwa, to przecież nie zachęcałem, żeby kierowcy pili. Ci, co chcą i mogą, niech piją. Ci, co chcą i mogą, niech grają. Obstawianie wyników meczów to jest zabawa dla kibiców. Dlaczego tak trudno to rozróżnić?«

Panie prezesie, proszę zapytać Grzegorza Króla! Książki „Przegrany” jeszcze nie miałem w ręku, ale zgaduję, że Zbigniew Boniek wstępu do niej nie napisał...”

▬ ▬ ● ▬