2025-12-05
Przydługie show i...
W Waszyngtonie odbyło się losowanie składu grup finałowych przyszłorocznych mistrzostw świata. Czyli już wszystko wiadomo? No, niekoniecznie.
Zaczynam się oswajać z myślą, że powinienem zapomnieć o dawnych przyzwyczajeniach. Kiedyś po takim losowaniu, czy to mistrzostw świata czy Europy, od razu było wszystko wiadomo – kto z kim, kiedy i gdzie. A przecież przed zeszłorocznym EURO działo się to samo – najpierw losowanie składu grup finałowych, choć nie byli znani wszyscy finaliści. Ostatni mieli dopiero walczyć w barażach o prawo gry w finałach. Reprezentacja Polski znów wystąpi właśnie w tej roli.
Te, pewnie już nieodwracalne zmiany, związane są z rozbudowaniem do granic obłędu systemu rozgrywek. Dosłownie nie ma czasu jednych kończyć, gdy trzeba już drugie zaczynać, czy przygotowywać się do ich kolejnej fazy (finały). Ale oczywiście piłkarscy decydenci na najwyższych stołkach takimi drobiazgami sobie głów nie zaprzątają.
Dla nich każda impreza, jeszcze zanim się zacznie, już jest największa i najwspanialsza, nieporównywalna z poprzednimi. Tak było też w John F. Kennedy Center w Waszyngtonie, stolicy Stanów Zjednoczonych, gdzie odbyła się ceremonia losowania składu grup finałowych przyszłorocznych mistrzostw świata. Prezydent FIFA Gianni Infantino z pewnością zaplusował u gospodarzy kadząc im, że „tu wszystko jest największe”.
Rzeczywiście samo losowanie przypominało dodatek do wielkiego show trwającego ponad dwie godziny. Były i gwiazdy muzyki, od Andrei Bocelliego zaczynając, a na grupie Village People kończąc. Były głowy trzech państw organizujących mistrzostwa – prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump, premier Kanady Mark Carney i prezydent Meksyku Claudia Sheinbaum.
A do ceremonii losowania drużyn zaproszono największe gwiazdy czterech sportów, z którymi piłka nożna, zwana w Ameryce soccerem, jeszcze popularnością równać się nie może. Byli to: futbolista Tom Brady, hokeista Wayne Gretzky, bejsbolista Aaron Judge i koszykarz Shaquille O’Neal. Zestaw po drugiej stronie Atlantyku doprawdy wystrzałowy.
Dlatego nie wiem, czy podawanie składu grup finałowych mistrzostw świata nie popsuje tego efektu, ale mimo wszystko pozwolę sobie poinformować, że wygląda tak:
Grupa A: Meksyk, Republika Południowej Afryki, Korea Południowa, zwycięzca barażu D UEFA (Dania, Macedonia Północna, Czechy lub Irlandia)
Grupa B: Kanada, zwycięzca barażu A UEFA (Włochy, Irlandia Północna, Walia lub Bośnia i Hercegowina), Katar, Szwajcaria
Grupa C: Brazylia, Maroko, Haiti, Szkocja
Grupa D: Stany Zjednoczone, Paragwaj, Australia, zwycięzca barażu C UEFA (Słowacja, Kosowo, Turcja lub Rumunia)
Grupa E: Niemcy, Curaçao, Wybrzeże Kości Słoniowej, Ekwador
Grupa F: Holandia, Japonia, zwycięzca barażu B UEFA (Ukraina, Szwecja, Polska lub Albania), Tunezja
Grupa G: Belgia, Egipt, Iran, Nowa Zelandia
Grupa H: Hiszpania, Republika Zielonego Przylądka, Arabia Saudyjska, Urugwaj
Grupa I: Francja, Senegal, zwycięzca barażu interkontynentalnego 2 (Boliwia, Surinam lub Irak), Norwegia
Grupa J: Argentyna, Algieria, Austria, Jordania
Grupa K: Portugalia, zwycięzca barażu interkontynentalnego 1 (Demokratyczna Republika Konga, Jamajka lub Nowa Kaledonia), Uzbekistan, Kolumbia
Grupa L: Anglia, Chorwacja, Ghana, Panama
Czyli już wiadomo, że jeśli Polska zdołałaby w marcu pokonać w barażach w Warszawie Albanię, a potem na wyjeździe także Ukrainę lub Szwecję, w mistrzostwach trafi do grupy F. A tam spotka dobrych znajomych, czyli Holendrów, na których ostatnio trafiła w grupie i w finałach mistrzostw Europy, i niedawno zakończonej grupowej fazie eliminacji do mistrzostw świata. To chyba potencjalnie najsilniejsi rywale w porównaniu z Japonią czy Tunezją. Przestrzegam jednak przez lekceważeniem kogokolwiek. A z rozpatrywaniem szans w finałach lepiej poczekać do zakończenia baraży.
▬ ▬ ● ▬








