Przygotowania do szkoły przetrwania

Wielka Brytania chce zorganizować razem z Irlandią finały mistrzostw Europy w 2028 roku. Czyli chce je zorganizować aż pięć krajowych federacji.

W przypadku piłki nożnej pod hasłem „Wielka Brytania” kryją się bowiem cztery federacje: angielska, szkocka, walijska i północnoirlandzka. Gdyby przyznano im wspólną organizację imprezy, to byłby rekord. Wcześniej mistrzostwa Europy trzy razy odbywały się najwyżej w dwóch krajach: Holandii i Belgii (w 2000 roku), Austrii i Szwajcarii (2008) oraz Polsce i Ukrainie (2012).

W prezentacji, przygotowanej przez pięć federacji, uwzględniono 15 stadionów. Po co aż tyle? Ponieważ… (za: inews.co.uk):

„Podobno liczba drużyn na Euro 2028 może wzrosnąć z 24 do 32”.

Czyli szykuje się kolejny rekord. Chyba rekord absurdu, skoro w finałach mistrzostw Europy mają zagrać 32 drużyny, a UEFA skupia 55 federacji. Finaliści stanowić więc będą aż 58 procent wszystkich uczestników eliminacji!

Tu warto zadać pytanie – jaki to ma sens? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, może chodzić tylko o jedno. I z pewnością o to chodzi, choć moim zdaniem jeszcze o coś więcej. Jeśli przeanalizować wszystko z zastosowaniem logicznych kryteriów, pomysł jest zupełnie absurdalny. Optymalna liczba drużyn w finałach mistrzostw Europy nie powinna przekraczać szesnastu. Ale jeśli jest ich więcej, jest więcej meczów, czyli więcej transmisji i więcej pieniędzy od telewizji, dokładniej – od reklamodawców, do podziału.

Dlatego 32 drużyny mają stanowić odpowiedź UEFA na pomysł FIFA zorganizowania mistrzostw świata z udziałem 48 drużyn. Oczywiście w obu przypadkach wpłynie to na poziom rywalizacji, ale kogo to obchodzi? Na pewno nie tych dzielących zyski i tych, którzy je po podziale otrzymają.

Przy okazji warto zauważyć, że władze UEFA od wielu już lat prowadzą politykę dopieszczania mniejszych federacji. Dlatego mecz o Superpuchar Europy, po wielu latach cumowania w Monako, został wysłany w rejs po całym kontynencie, docierając do mało znaczących piłkarsko krajów. Na pewno nie przez przypadek finał nowych rozgrywek, Ligi Konferencji Europy, odbędzie się w maju w Tiranie, itd., itp. Dzięki temu szefowie UEFA mogą liczyć na szerokie wsparcie gdy będą go potrzebowali.

Niestety piłka nożna to system naczyń połączonych, więc jak w życiu, zawsze jest coś za coś, więc za absurdalne pomysły trzeba płacić. Jeśli w finałach mistrzostw Europy zagrają 32 drużyny, łatwo sobie wyobrazić, że eliminacje raczej nikogo nie będą trzymały w napięciu. Finały do pewnego momentu też. Prawdziwe mistrzostwa rozpoczną się dopiero gdzieś w połowie turnieju.

Ale jest jeszcze coś, na co nikt z pomysłodawców rozszerzonej formy imprezy nie zwraca uwagi. To koszty uczestniczenia w niej, jakie muszą ponieść kibice, ale też dziennikarze. Konkurencyjnymi, dla federacji z Wysp Brytyjskich, zgłoszeniami w organizacji EURO 2028 będą między innymi połączone kandydatury Norwegii, Szwecji, Danii i Finlandii oraz Grecji, Bułgarii, Serbii i Rumunii.

Nawet nie mam ochoty sobie wyobrażać, że jedna z tych kandydatur mogłaby wygrać! Pomysłodawcy 32-drużynowych mistrzostw z pewnością nie próbowali tego robić. Może niech spróbują i przekonają się, co oznacza podróżowanie pomiędzy czterema krajami podczas takiej imprezy? Jakie są tego koszty? Ile różnych problemów? Bo wiem ile zdrowia kosztowało mnie na przykład przemieszczanie się po ogromnej Francji, by obejrzeć jak najwięcej meczów podczas mistrzostw w 2016 roku, mimo korzystania z superszybkich i wygodnych pociągów TGV.

A jeśli pomysł większego EURO zostanie zrealizowany, co jest już niemal pewne, wtedy ci, którym zachce się oglądać go na żywo, będą musieli przejść przez swoistą szkołę przetrwania. Bo połączone kandydatury kilku krajów do organizacji kolejnych mistrzostw aż dla 32 drużyn staną się normą.

▬ ▬ ● ▬