Pytania zbyt logiczne?

Robert Lewandowski przygotowuje się do kolejnego meczu Bayernu w Bundeslidze. To będzie dla niego bez wątpienia kilka godzin… relaksu.

Do takiego wniosku skłania mnie analiza tego, co dzieje się wokół niego w ostatnich dniach. I zastanawiam się jak to znosi. Bo jeśli codziennie produkowanych (zdecydowanie najodpowiedniejsze słowo) jest tyle informacji na temat jego ewentualnego transferu, że wręcz trudno je zliczyć, więc jeszcze trudniej ich nie zauważyć, szczególnie gdy nie ma się na to ochoty.

Zakładam, że Lewandowski może jej nie mieć, bo ile można czytać na swój temat? A ile jest w tych tekstach prawdy, ile wyobraźni autorów? Czyli nie zagląda w ogóle do internetu (trudno uwierzyć!)? A może ma wypracowany już sposób sprawnej selekcji kujących w oczy tekstów?

Bo weźmy tylko kilka przykładów, pierwszych z brzegu, dosłownie z ostatnich godzin. Javi Martinez, Hiszpan, który grał wcześniej z Lewandowskim w Bayernie Monachium, przyznał, że ten miał mu powiedzieć, że codziennie przybywa mu siwych włosów.

Niemieccy dziennikarze twierdzą natomiast, że Polak jest nieźle zdenerwowany na swój klub, ponieważ nie przedstawił mu żadnej konkretnej oferty przedłużenia kontraktu wygasającego za rok.

Natomiast jeden z hiszpańskich dziennikarzy przekazał informację, że Barcelona jest w stanie wydać na zakup Lewandowskiego 30 – 35 milionów euro. To miał, między innymi, usłyszeć jego agent, Pini Zahavi, podczas spotkania z przedstawicielami katalońskiego klubu. I jeszcze inny inny dziennikarz, tym razem z Niemiec, stwierdził, że Barcelona może płacić Lewandowskiemu 30 milionów euro rocznie.

Czytam te informacje i staram się je w miarę logicznie rozebrać na czynniki pierwsze. Gdyby wierzyć we wszystkie, można dojść do wniosku, że gdy tylko kończą się rozmowy dotyczące transferu (nowego kontraktu) Lewandowskiego, w Bayernie czy Barcelonie, ich uczestnicy wyciągają telefony i natychmiast dzwonią do dziennikarzy, by się im pochwalić o czym rozmawiali. Bo jeszcze tego samego dnia w mediach pojawia się mnóstwo szczegółów.

Tylko kto miałby je przekazywać? Agent piłkarza Pini Zahavi? Chyba już szybciej zdradzi coś sam Lewandowski. Miałem kiedyś okazję porozmawiać z panem Zahavim. Doprecyzowując - wymieniliśmy po jednym zdaniu. Ja o coś zapytałem, on totalnie mnie olał dając do zrozumienia, że nie życzy sobie kolejnych telefonów. Od tamtej pory nikt mnie nie przekona, że Zahavi jest w stanie cokolwiek komukolwiek przekazać.

Jeśli nie on, to kto? Ludzie z Bayernu czy Barcelony? Tak na logikę – jeśli by to rzeczywiście robili, czy wspomniany Zahavi chciałby z nimi znów rozmawiać czytając w mediach szczegóły zakończonych dosłownie przed chwilą rozmów?

Tyle pytań, wszystkie wydają się logiczne, odpowiedzi na nie też. A skoro tak, dlaczego tylko ja je stawiam? Może ze mną jest coś nie tak, skoro innych za bardzo nie interesują, a przecież potrafią się interesować różnymi bzdurnymi detalami związanymi z piłką, że czasami aż wstyd rozwijać temat.

Jedno jest pewne – gdy Lewandowski wychodzi na mecz, ma chwilę absolutnego relaksu. Może skupić się na wykonywanym od lat zawodzie. A gdy mecz się skończy i ktoś będzie miał okazję zadania mu pytania, wiadomo już na jaki temat...

▬ ▬ ● ▬