Raczej nikomu to nie służy?

Fot. Trafnie.eu

Pobicie piłkarzy Legii wciąż stanowi główny temat w sportowych mediach. Jak można było łatwo przewidzieć pojawiły się pomysły rozwiązania problemu.

Kamil Kosowski, były reprezentant Polski, a dziś felietonista "Przeglądu Sportowego", stwierdził na jego łamach:

„Takie sytuacje miały już miejsce w przeszłości, ale wydawało się, że świat poszedł do przodu i cywilizowani ludzie nie uciekają się już do podobnych metod”.

Pewnie świat poszedł, ale Polska raczej się cofnęła, przynajmniej ta jej piłkarska część, skoro bicie piłkarzy nie zdarzyło się po raz pierwszy w ostatnich latach. Może dlatego mniej zbulwersowani są ci, którzy sami grają w piłkę, dlatego znaleźli się w podobnej sytuacji. Na przykład zawodnik Wieczystej Kraków Sławomir Peszko, który w programie „Studio Ekstraklasa” przyznał (za: wp.pl):

„Sam też przeżyłem może nie aż taką historię, ale wyzwiska i obelgi, zbiórki kibiców dookoła autokaru tak. W Lechii Gdańsk nie wyjechaliśmy na mecz, bo nam kibice opony poprzebijali. W Poznaniu [gdy był piłkarzem Lecha] także przyszli fani do szatni”.

Ale na przykład Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa, ma już zdecydowanie inne spojrzenie na bulwersujący problem (za: wp.pl):

„Tu trzeba działać konkretnie. Pokazać, że jest granica, której nie można przekroczyć. Możesz krzyczeć, lżyć, wywieszać transparenty, ale w momencie, gdy stosujesz przemoc fizyczną wobec zawodników, to już jest bardzo poważna sprawa. Kiedyś mówiłem Bogusławowi Leśnodorskiemu a potem Dariuszowi Mioduskiemu, że nie istnieje coś takiego jak „układ z kibicami”. Jak pójdziesz z nimi na układ, to przegrasz. I zobaczmy, jak to się kształtuje. Kiedyś Jakub Rzeźniczak dostał w twarz. Wtedy klub nie wstawił się za nim i on właściwie przepraszał, że został uderzony. Potem na parkingu zawodnikom „wypłacono liścia”. I co zrobił klub? Nic albo niewiele. Teraz poszły w ruch pięści i łokcie. Są już jakieś obrażenia. Co robi klub? Wydaje niewiele znaczące oświadczenie. Granica jest przesuwana za każdym razem. Następnym razem grupka wejdzie do autokaru i po prostu pobije wszystkich łącznie z trenerami. I tak to się skończy, bo chuligani widzą, że mogą sobie na to pozwolić, nie ma żadnej reakcji”.

No nie ma niestety i to jest największy problem. I nie wierzę, co kolejny raz podkreślam, że coś się zmieni. Przekonuje mnie o tym wypowiedź byłego zawodnika Legii Piotra Włodarczyka, którego syn, Szymon, jest dziś jej piłkarzem, więc był w autokarze, do którego wtargnęli kibice i pobili jego kolegów z drużyny (za: wp.pl):

„Nie chce o tym za dużo opowiadać, raczej nikomu to nie służy. Mogę powiedzieć tyle, że Szymon wrócił do domu późno, ale nic mu się nie stało”.

Znamienne jest stwierdzenie, że „raczej nikomu to nie służy”, bo czuć w nim strach. Strach o siebie czy głównie o syna, któremu jakiś bandyta przy następnej okazji pierwszemu zrobi krzywdę pamiętając wypowiedź ojca? Trudno się dziwić ostrożności Włodarczyka w produkowaniu kolejnych słów, skoro w praktyce nie wytrzymają konfrontacji z pięściami.

Marcin Samsel, wspomniany już ekspert ds. bezpieczeństwa, dokładnie wymienia jakie zmiany powinny być wprowadzone:

„Zmiany w prawie. Zmiany w kompetencjach i roli policji. Zmiany w kwestiach odpowiedzialności organizatorów meczów i klubów w kwestiach bezpieczeństwa. Wzmocnienie struktur policji do zwalczania przestępczości na stadionach. Zwiększenie nadzoru państwa i samorządów nad bezpieczeństwem imprez sportowych. Zmiany w nadzorze i odpowiedzialności PZPN i ESA nad rozgrywkami, w tym zmiany w systemie kar dla klubów i zasad wymogów w kwestii bezpieczeństwa na meczach i w klubach. Zmiany w wymianie informacji, bazach klubowych, zakazach stadionowych w tym również zmiany prawne. Dlaczego nikt tego nie zrobi? Ryzyko, pieniądze, potencjalne problemy, czas na to potrzebny - miks tych elementów to spadająca motywacja do przeprowadzenia zmian”.

Ekspert niestety sam udzielił sobie na końcu odpowiedzi, czy proponowane przez niego działania są realne. Nikt nie wypowie bandytom wojny, bo jest zbyt kosztowna. Dlatego historii polskiej piłki dalej będzie odmierzana kolejnymi pobiciami czy kolejnymi zadymami. Nic się nie zmieni.

▬ ▬ ● ▬