Rayo ponad wszystko!

Fot. Trafnie.eu

Są takie informacje, które nie zaskakują, choć stanowią kompletne... zaskoczenie. Znalazłem jedną w poniedziałek, po której aż serce rośnie. Nie tylko mnie. 

Gdy przed rokiem wszyscy tradycyjnie zastanawiali się komu kibicować w Gran Derbi, zadeklarowałem: „Real czy Barcelona? Oczywiście Rayo Vallecano!” To mój ulubiony hiszpański klub. Chciałem nawet napisać – klubik, bo takim wydaje się choćby na tle dwóch wielkich sąsiadów z Madrytu. Ale już z innej perspektywy, gdy spojrzy się na niego spoza Półwyspu Iberyjskiego, wygląda potężnie. Bo nie ma wątpliwości, że tylko taki może grać w Primera Division.

Choć Rayo Vallecano rywalizuje z potentatami w hiszpańskiej lidze, zachował swój lokalny koloryt. Rozgrywa mecze na niewielkim stadionie na peryferiach Madrytu, położonym w robotniczej dzielnicy Vallecas. Wszystko wygląda tam inaczej niż w centrum hiszpańskiej stolicy. Chyba dlatego tak mnie zauroczył. Wyniki Primera Division zawsze sprawdzam od meczu Rayo Vallecano.

Gdy znalazłem informację o pomyśle trenera tej drużyny, odniosłem wrażenie, że podświadomie na nią czekałem, choć stanowiła kompletne zaskoczenie. Paco Jemez wspólnie z klubem postanowił pomóc 85-letniej Carmen Martinez Ayuso, mieszkance dzielnicy Vallecas. Została właśnie wyeksmitowana ze swojego mieszkania. Trener wyszedł więc z inicjatywą, by pomóc kobiecie - kibicowi Rayo, znaleźć jej nowe mieszkanie i opłacać czynsz do końca życia.

Od razu przypomniała mi się rozmowa z Markiem Hałysem, polskim biznesmenem z branży myjni samochodowych z Madrytu. Gdy spotkaliśmy się w czerwcu, jak zwykle opowiadał mnóstwo ciekawych rzeczy o Hiszpanii, w której mieszka już ponad dwadzieścia lat, a może nawet dłużej. Wspominał między innymi, że na miejscowym rynku sytuacja nie wygląda za wesoło. Dlatego wcześniej część swojego biznesu przeniósł do Warszawy.

Uświadomił mi też, że branie kredytu w Hiszpanii wiążę się z większym ryzykiem, niż na przykład w Polsce. Gdy dostaje się od banku pieniądze pod zastaw nieruchomości, to jeśli bank tę nieruchomość zabierze, a należności nie zostały do końca pokryte (wartość mieszkań czy domów w czasach kryzysu z reguły spada), reszta dalej pozostaje do spłacenia. Czyli – zostajesz na ulicy, a długi dalej musisz spłacać. To jest dramat dla wielu ludzi, którzy stracili pracę. W Hiszpanii były przypadki popełniania samobójstw z tego powodu.

Podobne nieszczęście dotyczyło wspomnianej 85-letniej Carmen Martinez Ayuso, a dokładnie jej syna. Gdy w 2010 roku stracił pracę, wziął z banku kredyt na czterdzieści tysięcy euro, a matkę poprosił, by go poręczyła. Pożyczka nie została na czas spłacona, więc starszą panią wyeksmitowano z mieszkania, w którym żyła od pięćdziesięciu lat!

Ukochany klub nie zostawił jej jednak na ulicy.

„Niech ich Bóg błogosławi” - powiedziała dziennikowi „Marca”. „Zrobili coś wspaniałego, choć nie musieli”.

I zapozowała do zdjęcia oczywiście w koszulce Rayo Vallecano, któremu życzyła na koniec wszystkiego co najlepsze. Ja mu tego życzę od dawna. I mam satysfakcję, że dobrze ulokowałem swoje sympatie. Starajcie się dostrzegać w piłkarskim świecie nie tylko Reale i Barcelony. Naprawdę warto!

▬ ▬ ● ▬

Galeria