Rozklepani

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski przegrała w Warszawie z Holandią 0:2 w meczu Ligi Narodów. Ten wynik pozwala docenić inny uzyskany w czerwcu.

Gra polskiej drużyny za dobrze nie wyglądała. Robert Lewandowski nie zdołał nawet oddać strzału. Rywale dość szybko zdominowali mecz wysyłając już w pierwszym kwadransie poważne ostrzeżenie, gdy Daley Blind znalazł się tuż przed polską bramką i powinien umieścić w niej piłkę. Na szczęście sytuację zmarnował, ale dwie minuty później Holendrzy przeprowadzili wręcz wzorową akcję zakończoną zdobyciem prowadzenia przez Codye’go Gakpo.

Piłkarze Czesława Michniewicza przeprowadzili pierwszą składną akcję zakończoną strzałem dopiero pod koniec pierwszej połowy. Przez pierwszy kwadrans drugiej byli równorzędnym rywalem dla gości. Stworzyli wtedy najlepszą sytuację, która powinna zakończyć się zdobyciem wyrównującej bramki. Znalazł się tuż przed nią wprowadzony po przerwie na boisko Arkadiusz Milik, ale posłał piłkę nad poprzeczką.

To był przełomowy moment meczu, przynajmniej z polskiej perspektywy, bo kilka minut później Holendrzy znów wzorcowo rozklepali szybkimi podaniami polską obronę zdobywając drugiego gola za sprawą Stevena Bergwijna, zamykając losy meczu.

Tak go scharakteryzował trener Michniewicz:

„W podobny sposób tracimy tego typu bramki próbując rozgrywać piłkę na własnej połowie. Wiedzieliśmy, że drużyna Holandii będzie przeważała i będzie utrzymywała się przy piłce. Mieli taki sam styl gry w poprzednich spotkaniach, tak było również tym razem. Przeciwnik zdołał doprowadzić do sytuacji z podaniem na jeden kontakt w polu karnym. Ono zgubiło naszą obronę, nie zdążyliśmy się odpowiednio ustawić. Holendrzy mieli taką samą sytuację, co Arek Milik. Oni trafili, a my niestety nie. Grając przeciwko takiemu zespołowi jak Holandia, musimy takie szanse wykorzystywać. Po zmianie stron wyglądało to już obiecująco, ale brakowało nam skuteczności. Straciliśmy drugiego gola i nie mogliśmy wrócić do lepszej dyspozycji. Bardzo żałuję, że tak się stało. Rywal był skoncentrowany i przy wyniku 2:0 skupił się na zabezpieczeniu pola. Nie atakował już taką samą liczbą zawodników. Skupił się na grze na utrzymanie i był ustawiony odpowiednio na murawie”.

Trzeba przyznać, że ocena trafna, oddająca precyzyjnie przebieg wydarzeń boiskowych. Dobrze, że trener taką posiada, ale od samego jej posiadania na pewno nie przybędzie jakości w grze jego drużyny. Wynik uzyskany w Warszawie pokazał dlaczego Holendrzy jadąc na mistrzostwa świata już mogą się martwić jak będą ewentualnie strzelali rzuty karne w ich fazie pucharowej. My musimy na razie się martwić, by utrzymać się w najwyższej dywizji Ligi Narodów, a potem spróbować wyjść z grupy w Katarze, nie tracąc kolejnych takich bramek jak w czwartkowy wieczór w Warszawie.

Mecz w brutalny sposób pokazał miejsce polskiej piłki w europejskiej hierarchii. Ale pokazał też jak cenny był remis uzyskany z tym samym rywalem w czerwcu w Rotterdamie. W niedzielę równie cenny sprawdzian w Cardiff, bo na tle słabszego przeciwnika, jakim bez wątpienia są Walijczycy w porównaniu z Holendrami, przekonamy się na co stać reprezentację Polski.

▬ ▬ ● ▬