Rozważania nie tylko o grupach „śmierci”

Fot. Trafnie.eu

Znamy już wszystkim finalistów mistrzostw świata w Rosji. Paradoksalnie chyba najwięcej mówi się jednak o tych, których tam zabraknie.

W nocy ze środy na czwartek Peru pokonało w rewanżowym meczu barażowym Nową Zelandię 2:0. Ponieważ w pierwszym spotkaniu padł remis 0:0, drużyna z Ameryki Południowej jako ostatnia uzupełniła skład trzydziestu dwóch finalistów.

Gdy już wiadomo kto w Rosji zagra, ale nie wiadomo jeszcze kto z kim, następuje czas typowania składu grup, tych „marzeń” i tych „śmierci”. Już trafiłem na kilka takich zestawów w internecie. Przed każdą wielką imprezą jest to samo, choć doświadczenie uczy, że o sile poszczególnych grup można wyrokować dopiero po turnieju.

Jako wzorcowy przykład można podać jedną z grup podczas EURO 2008. Tworzyły ją Holandia, Włochy, Francja i Rumunia. Media poświęcały mnóstwo uwagi rywalizacji w tej grupie „śmierci” jeszcze przed startem mistrzostw. Później śledziły z podziwem drogę do tytułu reprezentacji Holandii. Miała go w cuglach zdobyć w takim samym stylu, w jakim awansowała do ćwierćfinału pokonując trzech rywali w najsilniejszej (w teorii) grupie.

Praktyka okazała się jednak bolesna dla Holendrów. Przegrali w ćwierćfinale z Rosją. Odpadli także Włosi, którzy awansowali z drugiego miejsca. Czyli żadna z drużyn z grupy „śmierci” nie znalazła się w finałowej czwórce turnieju.

Tak samo było przed trzema laty podczas mistrzostw świata w Brazylii:

„Grupa D (Urugwaj, Kostaryka, Anglia, Włochy) już została ochrzczona „grupą śmierci”. Inne wydają się znacznie łatwiejsze. Tak jest co dwa lata, po każdym losowaniu przed finałami mistrzostw świata czy Europy. Teraz przez pół roku będą trwały papierowe gierki, które później z tymi prawdziwymi na boisku mogą nie mieć za wiele wspólnego. Która grupa jest najsilniejsza, a która najsłabsza, okaże się po meczu finałowym w lipcu 2014 roku! Już kilka razy tak bywało, że drużyny z „grupy śmierci” nie odegrały żadnej roli w imprezie. W odróżnieniu od tych z innych grup, uważanych za słabe”.

W Brazylii było podobnie. Można więc wyciągnąć przekorny wniosek, że grupy „śmierci” stanowią najwyżej śmiertelne zagrożenie dla drużyn, które do nich trafią. Tracą tyle energii na rywalizację we wstępnej fazie turnieju, że później giną w tej decydującej i odpadają szybciej, niż teoretycznie powinny.

W grudniu w Moskwie Polska zostanie rozlosowana z pierwszego koszyka. Tak dobrze jeszcze nigdy nie było. Choć miejsce wydaje się trochę na wyrost, skoro w drugim koszyku znalazła się Hiszpania. Dziennik „As” zarzuca zresztą PZPN-owi cwaniactwo i rezygnację z rozgrywania kilku meczów towarzyskich, by (nie będę zanudzał szczegółami) zdobyć więcej punktów w rankingu FIFA i w rezultacie wylądować w pierwszym koszyku.

Czyżby prezes Boniek okazał się takim wizjonerem? A może jednak hiszpańskich redaktorów trochę poniosło? Nie sądzę, by Adam Nawałka chciał rezygnować z meczów sparingowych tylko dlatego, by za rok znaleźć się w lepszym koszyku, choć takie prawdopodobieństwo było wtedy raczej palcem na wodzie pisane.

Trafienie na Hiszpanię z drugiego koszyka nie byłoby z pewnością wymarzonym losowaniem. Choć są już chętni, którzy marzą o wylosowaniu Polski z pierwszego, czyli nie czują strachu przed orłami Nawałki. Tak zawyrokowali chorwaccy kibice w zorganizowanej w ich ojczyźnie internetowej sondzie. Ale później wszystko i tak zweryfikuje boisko.

I na koniec jeszcze o tych, których w finałach zabraknie, a o których pisze się od kilku dni najwięcej. Włosi przegrali baraże ze Szwedami i do Rosji nie pojadą. Jeśli można mówić o pechu w losowaniu, mieli go właśnie oni i to aż dwa razy. Najpierw trafili na najmocniejszego rywala w grupie (Hiszpanię), potem w barażach.

Specjalnie jednak o Włochów bym się nie martwił. W ich kraju piłka jest religią. Tradycję i potencjał ma ogromny. Taka porażka może im paradoksalnie pomóc przewartościować pewne sprawy, inaczej podejść do różnych zagadnień i zdecydować się na zmiany. Włoska piłka na pewno nie zginie.

▬ ▬ ● ▬