Rzeźbienie tła

Fot. Trafnie.eu

Krzysztof Piątek znów nie strzelił bramki w meczu ligowym Milanu. Znów, czyli w trzecim kolejnym w Serie A. Właściwie nie stało się nic nadzwyczajnego, ale…

Nic nadzwyczajnego, bo jeszcze się taki napastnik nie narodził, który by strzelał w każdym meczu. Niestety Piątek nie zaczął ostatniego w barwach Milanu w wyjściowym składzie, tylko na łatce rezerwowych. Ów fakt stanowi już prawdziwy cios dla miłośników jego talentu.

Media w ojczyźnie Polaka piętnowały od kilku dni niemoc jego kolegów z drużyny, obwiniając ich za brak postępów w jego strzeleckim dorobku w Serie A. Mimo jasnego wskazania winnych, coś jednak wisiało w powietrzu. Między wierszami pojawiały się bowiem uwagi, że przy wszystkich problemach drużyny, jej najlepszy strzelec sam też nie prezentuje się tak, jak jeszcze niedawno się prezentował. Przesadziłbym więc twierdząc, że utrata miejsca w podstawowej jedenastce stanowiła totalne zaskoczenie.

Dlatego w ostatnim meczu ligowym z Torino trener Gennaro Gattuso postanowił zostawić Piątka na ławie, wpuszczając na boisku dopiero po przerwie. Milan przegrał na wyjeździe 0:2, a jego najskuteczniejszy napastnik oczywiście nie miał szans, by pokazać swój gest „El Pistolero”.

Gdy patrzę na ostatnie problemy Piątka od razu pojawiają się skojarzenia z… Robertem Kubicą. Obaj traktowani są niemal jak dobro narodowe, więc tkana wokół nich aureola służy głównie poszukiwaniu argumentów, że błyszczą jak należy, tylko tło jest nieodpowiednie.

Bo przecież Kubica musi się użerać z bandą nieudaczników. Cud, że ten jego bolid w ogóle jeździ w Formule 1. Ale co z tego, skoro albo się psuje, albo ktoś z zespołu coś tam zmajstruje nie tak, jak trzeba. Trudno się więc dziwić, że nasz orzeł znów finiszuje ostatni. Po prostu masakra. Wypada mu tylko współczuć. Gdyby tak mógł jeździć w lepszym zespole, to ho, ho! Gdyby…

Gdyby Piątek dostawał więcej piłek, a już najlepiej perfekcyjnych podań, by tylko przyłożyć stopę, bramki padałyby seriami. Ale niestety ostatnio nie dostaje, więc nie padają. Ktoś tam nieśmiało zauważył, że jednak ma też jakieś wady. Choćby jego  sposób poruszania się po boisku pozostawia sporo do życzenia. Czyli zauważa coś, na co zwracałem uwagę jeszcze w ubiegłym roku przy okazji pierwszego gola zdobytego przez Piątka w reprezentacji.  

Może wreszcie pora zrozumieć, że nie jest zawodnikiem, o którym marzy Real czy Barcelona, o czym przecież próbowano mnie przekonywać w ostatnich miesiącach kilkakrotnie. Nie jest piłkarskim geniuszem, choć wielu rodaków takim go próbowało stworzyć. I zamiast liczyć mu mecze i minuty bez strzelonej bramki, lepiej zauważyć, że to, co już osiągnął w kończącym się sezonie, jest i tak sięgnięciem gwiazd.  

▬ ▬ ● ▬